środa, 29 lipca 2015

fontina z pieca - daleko od kurortów



Plażowa smażalnia. Piach parzy stopy niemiłosiernie więc ci, którzy decydują się chodzić, czynią to wyłącznie przy brzegu. Można jednakowoż dostrzec pewnych śmiałków, którzy wytrzymują dłuższą chwilę w pozycji pionowej na piasku. Każdemu z nich rysuje się na brzuchu kształtny sześciopak - niewątpliwa przyczyna bohaterstwa. Pretekstem do tej sytuacji bywa piłka siatkowa, tudzież bumerang, które z dużą dozą prawdopodobieństwa, prędzej czy później trafią cię w łeb. Ci którzy dysponują sześciopakiem innego rodzaju zazdrośnie łypią chyłkiem zza swoich parawanów, zagryzając kolejny łyk płynącym batonikiem czekoladowym. W pierwszym rzędzie od morza małoletni budują zamczyska i fosy, co i rusz rozgrywają się tam dramaty gdyż fala z lubością podmywa mury budowli. Wrzask jest nie do opisania. Wokół brzuchy, pośladki i słomkowe kapelusze. Piach w zębach, piach na stopach, piach na lepkich od olejku plecach. Jest też pan, który sprzedaje Gorrrrącą kukkkurydzę!!!! i pani, która zachwala lody na patyku. Niektórzy kupują, może lubią jeść je z piachem…? Czytać się nie da, grozi to wszak nadmierną opalenizną, można by co prawda popatrzeć w morze, jednak z perspektywy wyznawcy parawaningu widok stanowią wspomniane brzuchy i pośladki rysujące się tuż przed pierwszą falą. Brzuchy poszukiwaczy polerowanych szkiełek, bursztynów, poławiaczy meduz albo romantyków wpatrujących się w morski bezkres bez końca, dzieci w nieprzemakalnych pamperakach, starszych państwa z rasowym pieskiem… Pozostaje więc grzebać w gorącym piachu i wydłubując zeń kolejne stonki czekać popołudniowego końca tej nadmorskiej mordęgi.
Osobiście cieszę się, że nie muszę w tym uczestniczyć. Tego lata nie będę członkiem dorocznej, letniej, nadbałtyckiej smażalni. Siedzę w przyjemnym cieniu  domowego tarasu i zachwycam się po raz kolejny latem na przedmieściach. Zachwycam się pełną gębą. Na dowód przedstawiam fotografie oraz mało skomplikowany, iście wakacyjny przepis.





Ziołowa fontina z pieca
 porcja dla 2-4 osób

fontina 250 g
garstka listków tymianku
garstka igiełek rozmarynu
2 ząbki czosnku
odrobina oliwy
szczypta soli


Ser kroimy w grubą kostkę, zioła siekamy drobno, czosnek kroimy w cienkie plasterki. Formę do zapiekania polewamy delikatnie oliwą z oliwek. Kostkę fontiny, zioła i czosnek wrzucamy do formy, dodajemy odrobinę soli. Potem już tylko pozostaje wstawić naczynie na 10-15 minut do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. Gdy fontina topi się w piecu należy podgrzać w opiekaczu bagietkę, nalać sobie białe wino. Jeśli ser bulgocze jak gejzer i miejscami się rumieni, można go spokojnie wydobyć i zacząć rozkoszną biesiadę.

Zanurzanie chrupiącej bułeczki w ciągnącym się charakternym serze jest nie lada frajdą, frajdą w sam raz na wakacje z dala od kurortów. REWELACJA!





29 komentarzy:

  1. Aguś, jaki piękny powrót, elegancki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Olu, jakże miło mi wrócić, bo strasznie tęskniłam! Na tę fontinę szykowałam się kilka tygodni, dziś był ten dzień, mogłam celebrować i o tym napisać, strasznie to fajne było!

      Usuń
  2. Piękny, apetyczny talerz :) W sam raz na lato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Nic tylko siedzieć, kręcić kieliszkiem i raz po razie zanurzać chrupiącą bagietkę w obłędnie pysznym gorącym serze. Sprawdziłam - bardzo to przyjemne!

      Usuń
  3. A ja latem nie spieszę nad Bałtyk, bo...okropny jest ten zgiełk, plastik i tłum przewalający się wszędzie w poszukiwaniu...atrakcji, straganów, złej jakości smażalni...
    Wolę nadbałtyckie plaże wiosną lub jesienią.
    Fontinę koniecznie trzeba celebrować w odpowiednich klimatach!
    Z pewnością będę ją jadła już za dzień, dwa, bo Toskania na nas czeka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bywa, że spieszę, do dzieci, w odwiedziny i zawsze się dziwię, że tak to wszystko na wybrzeżu latem wygląda… Fontina jest wspaniała i ma charakterek!

      Usuń
  4. Aguś, ale się ubawiłam Twoim opisem, poczułam się jakbym tam była hihihi
    Pyszne danie na powolne i spokojne celebrowanie wieczoru :) Miłego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Mnie czeka weekend w kurorcie, z pewnością będzie wspaniale mimo tłumów, ale czas na plaży w sezonie to zawsze dla mnie wyzwanie :)

      Usuń
  5. Kocham takie proste przepisy, po prostu kocham :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie kochacie się z wzajemnością, bo pyszne rzeczy lubią być jedzone przez wdzięcznych smakoszy :)

      Usuń
  6. Już zaczynałam Ci współczuć, a tu się okazuje, że tylko zazdrościć Ci trzeba tego lata na przedmieściach, które chrupie bagietką i serowo się rozpływa! Mniam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak! Nic tak nie smakuje jak ciche wieczory przy dobrym jedzeniu i winie :)

      Usuń
  7. Gdzieś Ty była, jak Ciebie nie było?;-) Ja odmiennie od tutejszego towarzystwa bardzo lubię nasze plaże latem, ale spędzam je zazwyczaj w lesie, gdzie mieliśmy zakładowy ośrodek, na samym końcu Pogorzelicy, gdzie diabeł mówi dobranoc. Za płotem już tylko las...i potem za lasem poligon, więc zupełne odludzie. Uwielbiam ten gorący piasek, zapach morza. Jak samotnie biegnę i nikogo nie mijam:-) I tam tez mieliśmy taras, gdzie można by było zjeść Twoją fontinę z pieca, która pachnie nieziemsko:-) Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko, ależ musi być wspaniale w tym domku na nadmorskim odludziu. To jest inna bajka. Coraz mniej niestety takich miejsc, a ja w tłumie odnaleźć się nie mogę… ani w Barcelonie, ani w Paryżu ani w Warszawie, ani w Łebie. Tłum zasłania mi istotę, zakłóca odbiór pozytywnych bodźców.
      Pytasz gdzie byłam… przechodziłam niemałą rewolucję życiową, jestem na etapie adaptacji, więc moja aktywność w blogosferze spadła. Całe szczęście rewolucja pozytywna. Życzę sobie regularniejszych tutaj odsłon oraz czasu na odwiedziny u Was Drogie Koleżanki!!!!

      Usuń
  8. Ale bym maczała bułeczkę w tym serze razem z Tobą! Tym bardziej, że u nas kosztuje prawie 80 złotych, a konieczność sfinansowania kanalizacji pozwala mi najwyżej na zanurzanie się w... no nie, nie w tym... w rachunkach :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci moja Droga, że dziś znów maczałam…
      Swoją fontinę kupiłam całkiem tanio, zdziwiło mnie to, bo jakościowo była świetna. Widać można czasem coś upolować. Gdy byłam na diecie kupiłam sobie sery ze wszystkich stron Europy, na czas, gdy już będę po i będę mogła się nimi cieszyć i uzupełniać utracone kilogramy. Tak też się stało! W lodówce wciąż mam scamorzę, ser z Kraju Basków, najlepszą fetę i jakieś kozie cudo. Zeżarłam cały inwentarz przeobłędnych serów z Kaszubskiej Kozy i znów nabieram kształtów ( myślę co gorsza o następnym zamówieniu). A o zanurzaniu się w tym o czym nie chcesz mówić coś wiem… byłam ostatnio na uroczym spacerze w podziemnych antwerpskich kanałach. Ostre doznania! :)

      Usuń
  9. Palce lizać! Takiego sera chętnie bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bardzo fajny, to taka prostsza wersja fondue, a sam ser bardziej aromatyczny niżeli szwajcar, no i te zioła z czosnkiem! Dobra rzecz na posiadówkę za znajomymi, trzeba jeść 5 minut po wyjęciu z piecyka. Wcześniej można się poparzyć, później fontina zaczyna twardnieć. Warto!

      Usuń
  10. Po pierwsze - ale się stęskniłam....
    Po drugie - mimo że kocham nasz Bałtyk, nie znoszę tamtejszego zbiorowiska człowieka na człowieku, całego tego kolorowego szajsu, odblaskowych paznokci i bycia "po plaży" "na deptaku"...No nie!
    Po trzecie - Twoje danie na przedmieściach chyba jest niezwykle atrakcyjne...zwłaszcza ten bulgoczący serek ;)
    Po czwarte - ściskam Cię i całuję, Piękna Kobieto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renulko dzień dobry! Ale miło Cię widzieć, z miejsca dobra energia od rana!
      Bałtyk fajny jest, ale w sytuacji gdy go widać. Festiwal brzuszysk i pośladków zupełnie mnie nie interesuje, wolę mimo wszystko popatrzeć na pierwsze mimozy za moim płotem.
      Bulgoczący serek bardzo Ci polecam, nalej sobie wina a potem zjedz go z dedykacją ode mnie!

      Usuń
  11. No, no ... złośliwa z Ciebie bestia Agatko. Jednak podpisuję się pod Twoim felitonem. Nie znoszę tłumów.
    Są miejsca nawet nad Bałtykiem latem, gdzie bywają puste plaże. I te lubię.
    Ale najbardziej swój własny ogród na odludziu wsi :-) , w którym to chętnie wypróbuję Twój przepis.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywam zołzą, to fakt :) Już się szykuję na dwudniowe uczestnictwo w wyżej opisanych okolicznościach (jadę odwiedzić dzieciaki), potem poinformuję na łamach ile wyzbierałam stonek ;) Twój ogród musi być piękny i kojący w lipcu. Ściskam najmocniej Aniu - Twoja bestia!

      Usuń
  12. Tym wpisem wpisałaś się w to co czuję na samą myśl o wakacyjnych tłumach gdziekolwiek. Po całym roku ciężkiej pracy marzę o samotności (z 1 członkiem rodziny) w miejscu gdzie jak okiem sięgnąć można zobaczyć tylko najwyżej kozę. Mam takie miejsce w bieszczadach i wzdycham do niego. Na razie wystarczyć mi musza dzikie pola gdzie powoli niestety przestrzeń się zagęszcza. Przepis fajny i koniecznie do wykorzystania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam przez chwilę na wybrzeżu i nie mogę się nadziwić jak można świadomie, bez przymusu wybierać to miejsce na letni wypoczynek. Tłumy, nieskończona ilość kramów, automatów, wydmy całe w smrodzie (swoją drogą to dla mnie zagadka że nie ma tam publicznych toalet), była gorrrąca kukurydza i tysiące parawanów. Masakra. Oczywiście czas spędzony z bliskimi zawsze fajny jest, więc weekend był miły mimo wszystko. Bieszczadzkie pola brzmią cudownie, ja mam swoje w Borach Tucholskich. Dobrze mieć takie swoje miejsca. pa!

      Usuń
  13. Byłem w tym roku nad polskim Bałtykiem i nagle do mnie dotarło dlaczego to miejsce omijałem przez pięć ostatnich lat, wybierając kierunki na podróże w mniej zatłoczonych i przyjemniejszych lokalizacjach. Mimo że mamy piękny kawałek morza, to nie sposób jest tam wytrzymać - muzyka na plaży, człowiek na człowieku i wszechobecni sprzedawcy, próbujący wcisnąć nam co tylko wlezie. Jak tam można wypocząć? Nie wiem. Wiem za to jedno, podobnie jak Ty, doceniam urok domowego spokoju, dopiero tutaj mogę wypocząć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klimat naszego morza jest specyficzny - tandetny, rozwrzeszczany i jarmarczny. Trudno wyłapać jakieś fajne momenty w tym wszystkim, a szkoda, bo Bałtyk piękny jest :( A propos wypoczynku, w domu jest fajnie, ale na wyjazdach też najgorzej nie jest pod warunkiem, że lokalizacja nie wrzeszczy w niebogłosy. Ja wyjątkowo nie lubię tłumu i wrzasku, nawet Barcelona mnie tym do siebie zniechęciła...

      Usuń
  14. Ja też nie, Bałtyk zaliczony w czerwcu przywitał nas częściowo pustymi plażami. Przepiękne foty nie mogę się napatrzeć i z chęcią bym podkradła tą miseczkę z zawartością :P Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Taki ciągnący się serek na bułeczce, do tego kieliszek białego wina - marzenie :)

    OdpowiedzUsuń