niedziela, 11 stycznia 2015

Lazania ze szpinakiem, gorgonzolą i orzeszkami piniowymi


Orkan Feliks stuka do drzwi i z uporem maniaka wyważyć chce szyby w oknach, pamiętam gdy w zeszłym roku po Polsce pałętał się imć Ksawery i szkód narobił co niemiara. Marudyzm nie ima się mnie ostatnio, ale wiatru nie znoszę nawet wówczas gdy tryskam optymizmem. Nie cieszy mnie bałtycka bryza nawiewająca do oczu nieskończone ilości mikro-ziarenek, nie cieszy kochany przez windsurferów wiatr w Zatoce Puckiej, nie korcą wyjazdy na wyspy omiatane solidnym wichrem przez rok cały, halny mnie nie cieszy, a już wietrzysko w pakiecie z marznącą mżawką jest kwintesencją całego pogodowego zła. 
Co począć? 
Boję się wychylić nos poza bezpieczne domowe ramy, gotuję a przy tym niebezpiecznie wybiegam myślami w przód. Widzę siebie rozpartą przy stole ogrodowym, z nogami bezwstydnie opartymi o blat. Wiosenne słońce rzuca światło zza mojej ulubionej brzozy tworząc impresjonistyczny rysunek na trawniku, siedzę, suszę paznokcie, słucham poćwierkiwania wróbli, piję kawkę, albo kręcę kieliszkiem - w zależności od nastroju, czasem przejedzie samochód, czasem przejdzie ktoś z sąsiedztwa, a ja siedzę, milczę i jest mi dobrze. Otula mnie ciepły, wiosenny zefirek i zapach zieleni. 

Zdecydowanie za wcześnie na takie marzenia, ale jestem bezradna wobec tego, co widzę za szybą.   Sądzę zresztą, biorąc pod uwagę okoliczności, że nie jestem osamotniona w tej tęsknocie. :) Wspomagam się wizją kolejnego sezonu i serwuję lazanię pachnącą Italią.
Na śnieg się nie obrażę, w końcu to jego czas, ale wiatr niech idzie precz skąd przyszedł!




składniki dla 4 osób:

8 płatów lazanii,
paczka mrożonego szpinaku w liściach,
opakowanie gorgonzoli,
1 duża cebula, 
4 ząbki czosnku, 
sól

beszamel:
0,5 l mleka
50 g masła,
50 g mąki,
gałka muszkatołowa, 
sól,
parmezan utarty na wierzch,
garść orzechów pinii

Lazania to danie banalne, powstaje raz dwa i można ją faszerować na milion sposobów. Niespecjalnie przepadam za klasyczną mięsno-pomidorową wersją, wolę warzywne z serowymi dodatkami. Nie trzeba płatów makaronu obgotowywać, wszak zmiękną pod wpływem beszamelu i sosu, jednak, ja lubię je zanurzyć we wrzątku na 2 minuty by stały się plastyczne. Dzięki temu gotowa lazania w przekroju wygląda ciekawiej, jest mniej regularna.

Zaczynamy od sosu szpinakowo-serowego. Drobno posiekaną cebulę delikatnie dusimy, gdy jest miękka dorzucamy czosnek w plasterkach a następnie szpinak. Przykrywamy pokrywką na 10 minut. Po tym czasie jeśli na patelni pozostał płyn, warto go odparować. W końcowej fazie dodajemy rozdrobnioną w palcach gorgonzolę i nieco soli. Beszamel przygotowujemy na drugiej patelni. Połowa sukcesu to zasmażka z masła i mąki, potem stopniowo należy ją mieszać za pomocą trzepaczki z mlekiem. Gdy sos będzie jednolity - konsystencję powinien mieć nieco bardziej gęstą niż ciasto naleśnikowe - dodajemy sporo gałki i soli. Dno naczynia żaroodpornego smarujemy warstewką masła, wykładamy pierwsze dwa lekko obgotowane płaty ciasta, na nie kolejno szpinak i beszamel. Nie trzeba się silić by szpinak ułożony był równo, szpinakowe góry i doliny fajnie zadziałają na stronę wizualną dania. Ostatni płat makaronu przykryjemy tylko beszamelem, na wierzch pójdzie już tylko tarty parmezan i orzeszki piniowe. Tak przygotowaną lazanię pieczemy 25-30 minut w 180 stopniach. 




Mimo całego mojego uwielbienia dla dań miejscowych jestem zdania, że gotowanie śródziemnomorskich specjałów zimą wpływa korzystnie na psychikę, dlatego aplikuję sobie tę przyjemność gdy tylko najdzie mnie ochota. 





41 komentarzy:

  1. Ale pyszne połączenie smaków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połączenie dobrze znane, klasyczne, a orzeszki piniowe świetnie chrupią i wprowadzają element zaskoczenia. Polecam!

      Usuń
  2. o tak, taka lazania pomogłaby na ten wiatr, zdecydowanie. u nas też wieje, tylko został nazwany Egonem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez trzy dni Olu gotowałam wg Pięciu Przemian, nastrój nie tylko nie szedł w górę, ale się pogarszał. Godziny dopełniania procedur męczą mnie straszliwie, postanowiłam pobawić się włoszczyzną - to zawsze dobrze mi robi, jest zupełnie niewymagające. Dziś od rana wiatr już tak silnie nie wieje. Chyba udało mi się go przegonić :)

      Usuń
  3. Agata,
    widzę siebie w ogrodzie tak samo jak Ty!
    A wiatr taki ciepły śródziemnomorski bywa dla mnie letnim ukojeniem.
    Potrafi przywiać dobre zapachy, smaki, muzykę...
    Podczas dzisiejszego orkanu wybrałam się autem po jajka do szczśliwych kur i nie było to przyjemne.
    A Twoja lazania cudnie łagodzi orkanowe wariactwa i od samego patrzenia wprawia w euforię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż dziw bierze, że wicher nie zmiótł tych jajek z podwórka…
      Przyznam Ci się Aniu, że czekam zmiany pogodowej na tyle, że (wiem to straszliwie głupie) lustrowałam ostatnio trawnik, czy mi cebulki zaczęły kiełkować. Wiatr jak widać doprowadza mnie do szaleństwa :)
      Gotowanie po śródziemnomorsku zawsze działa na poprawę nastroju.

      Usuń
    2. Dziś wiatr zelżał… wyszłam do ogrodu znów, a tam - trzy piękniusie kły tulipanów się do mnie śmieją! Amber, niedługo tarasik, zielona trawka i kieliszek białego - szybko zleci!

      Usuń
  4. O tak, taka lazania zimową porą od razu poprawia nastrój :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ba! Nawet przegania wiatr, u mnie już nie wieje!! ;)

      Usuń
  5. Tak, tak przegońmy dobrymi smakami ten wiatr...
    Mój ogród wygląda fatalnie, gorzej niż w listopadzie:-(
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiatr powyrywał gałęzie z moich brzóz, cały trawnik zasypany! Ale tulipany zaczęły mi kiełkować!!! Wygląda na to, że wiatr udało się przegonić, dziś już tak nie dudni :)

      Usuń
  6. A ja chcę mróz, śnieg i słońce!
    Wiatr jak wiatr, ale ten siąpiący bez przerwy deszcz już mi się naprawdę przejadł.
    Może zrobię sobie taką lazanię, to mi się humor poprawi.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mróz też z przyjemnością i śnieg, zresztą w kontekście narciarskich planów to konieczność absolutna. Lazania poprawia humor, to mogę potwierdzić. Piniole fajnie grają w końcówce tego dania :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Oj tak!!! Warzywne wersje mogę wcinać bez końca, nie lubię tylko, gdy lazania jest przeciągnięta - często zdarza się to w stokowych jadłodajniach. Ciasto jest gumowate i niejadalne, w domu za to wszystko jak należy - pysznie!

      Usuń
  8. Podzielam Twoje nastroje , wiatr nigdy nie był moim sprzymierzeńcem, a w ogóle uważam,że jego rola powinna się ograniczać wyłącznie do gnania chmur na nieboskłonie . Zimę i śnieg kocham wtedy , gdy jak obecnie jestem w górach i szusuję po stokach.
    Piszesz,że lazania to danie banalne , nie zgadzam się , bo ten włoski pomysł daje duże pole do popisu , czego dałaś dowód znakomity swoją propozycją. Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Banalne w znaczeniu nie nudne, lecz bardzo łatwe w wykonaniu, jeśli ktoś się jej boi to bezpodstawnie, beszamel to pestka - znam wielu, którzy uważają, że jego przygotowanie to szczyt kulinarnej wirtuozerii - nieprawda! Do środka poza nim, tak jak piszesz wrzucić można wszystko - to stwarza szerokie pole manewru nawet dla niepraktykującego kucharza amatora :) Szusuj bezpiecznie i przywieź fajne wspomnienia!! cmokam

      Usuń
  9. Wiatr wiatrem, ale u nas w piątek była burza z piorunami i błyskawicami...To dopiero styczniowy psikus;-) A lasagne biorę w ciemno, pod warunkiem, ze nie będzie gałki muszkatołowej. Kiedyś we Wrocławiu zamówiłam w knajpie szpinak, który był nią tak naszpikowany, że do dzisiaj mi się odbija. I przeszła mi na nią ochota już chyba na zawsze;-( I wiem, że do beszamelu powinna być dodana, ale ja jakoś nie mogę;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo z agrestem Marzenko. Do ust nie wezmę od czasu, gdy nawpychałam się go prosto z krzaka będąc dzieckiem. Twoja awersja w pełni uzasadniona :) Bez muszkatołowej też da radę! Burzę kocham i z chęcią bym ją zamieniła na to, co u nas za oknem, choć dziś już lepiej.

      Usuń
  10. Kiedy na talerzu pyszna lazania w Twoim wydaniu zadna pogoda mi nie straszna. Szkoda że nie jest słonecznie i ciepło i że szpinak nie rośnie w ogródku, ale i to przecież się zdarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak zima przeleci nam koło nosa niepostrzeżenie…, choć wolałabym aby na chwilę pokazała swoją białą buzię, całkiem ją lubię. Wiatr zniknął, to najważniejsze. Czyżby to zasługa mojej lazanii?

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Lazania jest wybitnie niewymagająca, stwarza też wiele możliwości, warto zrobić. Pozdrawiam!!

      Usuń
  12. Ja też dawno nie robiłam lazanii... A ze szpinakiem by się zjadło tyż, chociaż ja najbardziej lubię z sosem pomidorowym. Ale szpinak też kusi... Jeno nie kce mi sie dziuczeć przy kuchni, więc może by kto zrobił... (zastanawiam się, jak wkręcić w to Martika, któren wpadł sie odpaść u Mamci, powiem, że pójdę jutro w ten wiater dujący zrobić zakupy, hie hie...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz słaby czas w kuchni, bo świeżyzny nie ma, szpinakiem mrożonym się wspieram - ziemniaki, kapucha i korzenie trochę mi się już znudziły. Odliczam tygodnie do kwietnia, do pierwszych szparagów i innych zieloności. Lazania dobra na zimę, między innymi z tego powodu, że przypomina o słonecznych świata zakątkach :)
      Ciekawe jak Martik sobie poradził z Twoim pomysłem…

      Usuń
  13. Już wiem co przygotuję na obiad dla gości :)

    OdpowiedzUsuń