czwartek, 28 sierpnia 2014

faszerowana dynia z River Cottage


Weszłam do wielopiętrowego wnętrza, w którym po sufit ustawione były książki, pięknie, z zamysłem - niektóre prezentujące się grzbietem inne licem, jedne głębiej inne płytko na specjalnych podstawkach. Na pierwszym piętrze z miejsca zwabił mnie dział kulinarny - ogromniasty regał pełen książek o wszystkich kuchniach świata i autorstwa najznakomitszych znawców dobrego jedzenia. Tak jak ja musiała się czuć Dorotka stojąca u wrót szmaragdowego miasta, czekając aż drzwi się otworzą i odkryją tajemnicę. Zniknęłam na dobrych kilka kwadransów, wchłonęło mnie bez reszty. Moje poczciwe dziecko usiadło pod regałem na podłodze wiedząc co się święci i cierpliwie czekało na mój powrót do 'tu i teraz'. W Wielkiej Brytanii powstają jedne z najlepszych programów kulinarnych, tutaj wydawane są najpiękniejsze, obłędnie ciekawe książki poswięcone tej tematyce, dlaczego nie przekłada się to na jedzenie w realu, dlaczego idąc ulicą czuję wyłącznie nachalny aromat podłej smażeniny? Gdzie jest to jedzenie, o którym tak pięknie się pisze tak barwnie opowiada w telewizji? Może tych książek nie kupują miejscowi, bo gdyby kupowali musieliby gotować, musieliby od kuchni wymagać więcej niż od budy z jacket potatoes. Wyszłam z księgarni po niespełna godzinie, nie bez niczego rzecz jasna, poza wynudzonym dzieckiem towarzyszyła mi obfita, pachnąca nowością książka i nieodparta chęć dorwania się do garów...




Dziś jestem z powrotem, pełna dobrej energii i chęci do działania. Gotuję krupnik, bo zatęskniliśmy naszych, najlepszych na świecie zup i piekę dynię piżmową zainspirowaną przepisem Hugh z River Cottage. Dynia pochodzi oczywiście z Gospodarstwa Rolnego Ludwik Majlert, zamiast angielskiego sera zaistniał nasz Lazur błękitny, a zwieńczył dzieło miód rzepakowy z Borów Tucholskich.
Bardzo fajny i zaskakująco sycący sposób na dynię.

piekłam na podstawie przepisu Hugh Fearnley-Whittingstalla z książki "River Cottage every day"

składniki:

1 mała dynia piżmowa,
dwie łyżeczki masła, 
ząbek czosnku,

60 g sera niebieskiego, u mnie Lazur błękitny
garść orzechów włoskich uprażonych na patelni lub w piekarniku
sól, 
kilka gałązek tymianku, 
pieprz,
łyżka miodu rzepakowego rozrobiona z odrobiną wody (dla nadania płynnej konsystencji, wszak miód ma tu stanowić glazurę)


Zaczynamy od upieczenia dyni w 190 stopniach. Należy ją przekroić i wydrążyć pestki, następnie do wgłębień włożyć masło i rozgnieciony czosnek. Dynia powinna się piec około godzinę, aż miąższ będzie miękki.  Po wyjęciu dyni z piecyka należy wydrążyć miąższ, pozostawiając delikatny margines przy skórce. W misce mieszamy dynię z posiekanymi orzechami, serem i tymiankiem, suto solimy i pieprzymy, tak przygotowaną mieszankę ładujemy do 'dyniowych naczynek' i glazurujemy płynnym miodem. Od tego momentu trzeba będzie 20 minut, aż ser się roztopi a miód delikatnie zrumieni wierzchnią warstwę potrawy. Piękne danie na pożegnanie wakacji, książka Hugh absolutnie czarująca, wygląda na to, że niebawem w ruch pójdą kolejne z niej przepisy.



31 komentarzy:

  1. Mieszkam w UK 10 lat i jeszcze nie trafiłam na restauracje w której w 100% wszystko mi smakowało, też nie wiem dla kogo są te wszystkie książki a sama mam ich sporo:-). Myślę, że dla obcokrajowców ha ha ha
    Bardzo dużo książek odziedziczyłam po teściowej, która była wspaniałym kucharzem, tzn nadal żyje ale jej zrdowie już nie pozwala jej na stanie w kuchni:-).
    Dania z dynią uwielbiam, Twoje też do mnie przemawia i z chęcią bym spróbowała:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znalazłam jedną, w której makarony były pyszne i jak już ją znalazłam, to nie chciałam szukać nic więcej, bo to obarczone dużym ryzykiem, wiesz zresztą o czym mówię. W związku z Twoją odpowiedzią wiem już Olimpio dla kogo są te książki - dla Polaków oczywiście, dla tej ogromnej rzeszy Polaków, którzy chcą tam żyć godnie gotując i jedząc jak należy. To jest najbardziej prawdopodobne rozwiązanie zagadki. Ściskam już z Warszawy :)

      Usuń
  2. N atemat jedzenia w UK nie bedę się wypowiadac,bo po co...
    Współczuje tylko tym,którzy tam sie stołują,bo nie gotują...
    Ale w takich okolicznosciach kulinarnych to bym na gwałt dorwała sie do kuchni.
    Dynia pyszna inspirowana książkowym przepisem.
    Ja mam podobnie,ściągam książki z różnych stron świata i się nimi...inspiruję.
    Tak naprawdę potrzebne mi są do oglądania i zagłębiania się w atmosferę przepisu lub dania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja żałowałam, że w pokoju hotelowym nie ma kuchni, ba, nawet lodówki nie było, więc jak sobie kupiłam stiltona to musiałam go niemal na raz spożyć...
      Pocieszę Cię, że dnia ósmego znalazłam miejsce z jedzeniem nie tylko jadalnym, ale i pysznym - włoskim jak najbardziej, nie angielskim i potem już nie chcieliśmy stołować się gdzie indziej. Jadłam tam obłędne farfalle z łososiem i ziołowym mascarpone. Proste ale pyszne, kiedyś je tu odtworzę. Dynia jak najbardziej smaczna, choć przepis na nią z angielskiej książki pochodzi, kupiłam też inną o angielskich deserach by sprawdzić czy słodkości rodem z UK są zjadliwe :)

      Usuń
  3. Ja chyba zabawiłabym tam dłużej niż godzinę;)
    Książki kucharskie to moja wielka słabość i mogłabym na nie wydać bardzo dużo,
    więc może i dobrze, że nie mam takiego wspaniałego regału w mojej okolicy;)
    Dynia prezentuje się niezwykle apetycznie!
    Miłego nadrabiania kuchennych zaległości:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie syncio, to i ja bym dużo dłużej tam siedziała. Pewnie też wyszłabym z większą liczbą książek... wpadliśmy jeszcze do kilku innych bookstorów gdzie były spore przeceny za dwa funciaki można było w pokaźne pozycje się zaopatrzyć. Raj normalnie. Dynia zawsze wygląda apetycznie, to chyba najbardziej wdzięczna sztuka do uwieczniania :) PS Już nadrabiam :)))

      Usuń
  4. mniam, wspaniałe! zapisuję na liście do zrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, nie żałuj tymianku, soli i pieprzu - będzie pysznie!

      Usuń
  5. To ja kupuję te książki :D "River cottage" też posiadam, a jakże . Sezon na dynię już u mnie rusza, uwielbiam ją w kuchni. Jesień już puka do drzwi więc z czystym sumieniem można odstawić letnie potrawy na rzecz poprawiających nastrój dyniowych przysmaków :) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjadłam dynię i sumienie mam czyste jak łza. :) Tak podejrzewam, że te książki Polacy mieszkający w UK kupować muszą... musisz mieć pokaźny zbiorek :)

      Usuń
  6. Wow, takiej dyni jeszcze nie jadłem, chętnie bym to zmienił :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna jest. Aby dodać jej wyrazistości należy suto ją doprawić, taka połówka może spokojnie robić za obiad. W Gospodarstwie rolnym nieopodal mogę przebierać w dyniach, więc nie schodzą z tapetu już od jakiegoś czasu :)

      Usuń
  7. Co do dyni to podejrzewam, że Wataha by nie zjadła, a już Jasiek na pewno nie (może Martik by poeksperymentował...). Ja bym zjadła bardzo chętnie, zwłaszcza, gdyby ktoś podał :-)
    Co do jedzenia na wyspach: przybyłam, skosztowałam, oddałam (nawet ktoś dobrze wychowany jak ja nie dawał rady, a mieszkaliśmy w Stone u prywatnych ludzi, nie w jakimś podłym hotelu). Najlepiej skomentował to Jurand o tu: http://mamamarzynia.blogspot.com/2009/11/polewka-czosnkowo-serowa-z-kurczakiem.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zupy kremy potrafią być zjadliwe, ale nie tam! Któregoś dnia odbyłam przemiłą pogawędkę z jednym z rodziców ćwiczących tam, jak moje, dzieci. Wyraziłam tęsknotę za polską zupą. Pan spojrzał na mnie ze współczuciem i spytał, ale za taką zupą z torebki? czy gotujesz w domu? i to też pewna prawda o ichniejszych zwyczajach kulinarnych... Wczoraj skończył się krupnik, dziś gotuję ogórkową :)

      Usuń
  8. Aguś, pięknie napisałaś o tym wspaniałym książkowym królestwie, a Twoja dynia fantastycznie skończyła :) Dobrze, że już jesteś w domku! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, chociaż Miasto Nottingham, poza brakiem walorów kulinarnych ma całkiem wiele zalet i też tam jest przyjemnie. Nieprzebrana liczba książek na sklepowych półkach jest jedną z nich.
      czas dyni zaczął się na dobre, więc pomarańczowych dań będzie z każdym dniem coraz więcej :)

      Usuń
  9. Wyglada niesamowicie zachęcająco, a jakie piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dynia lubi się wdzięczyć do zdjęć, to taka miss-foto wśród warzyw :)

      Usuń
  10. Aguś, kupiłam dwie takie dynie, jak monstrualne gruszki i nie miałam na nie pomysłu, jak się cieszę,że wybawiłaś mnie z opresji. Przepis doskonały, wszystko czego użyłaś , to mój smak, świetne połączenie.
    Jutro zrobię.
    Polska kuchnia stoi zupami, to prawda stara jak ...kuchnia polska!
    Pozdrawiam , bardzo mnie zmotywowałaś do ugotowania jutro krupniku własnie. Mąż będzie cały happy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pomysł przedni, zarówno ten z River Cottage, jak i ten z krupnikiem. U nas krupnik się skończył, dziś powstała ogórkowa - jedziemy z polskimi klasykami :) Pamiętaj Bożenko by suto doprawić swoją dynię, ani tymianku, ani soli i pieprzu nie powinnaś żałować, możesz też chlusnąć nieco więcej miodu - słodka glazura świetnie koresponduje z wnętrzem pękatej pomarańczowej piżmówki. Daj znać jak było!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak ja uwielbiam dynię i wszystkie przepisy z nią związane. Czegoś takiego nigdy nie próbowałam. Zazwyczaj, gdy już mam dynię w domu to w pierwszej kolejności robię zupę. Czy dynia piżmowa różni się czymś od zwyczajnej? :)
    Pozdrawiam, zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest nieco podobna do tej z Hokkaido - ma podobny słodkawy miąższ i też nadaje się na zupę, jednak tę do zupy trzeba obierać ze skórki. Zwykła dynia - ta ogromniasta jest bardziej włóknista i mniej słodka, ja jakoś nie jestem jej fanką. Piżmowa idealnie nadaje się do faszerowania, szczególnie mniejsze egzemplarze bo mieszczą się na talerzu i mogą służyć za pełny posiłek. Polecam :) Miło, że do mnie zajrzałaś Megly :))

      Usuń
  13. Łał! jestem pod super wrażeniem! dynia wygląda wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dynia ma to do siebie, że prezentuje się zawsze wspaniale, czy to jeszcze rosnąca, czy faszerowana, czy może wydrążona jako twarz bezzębnego potwora w Halloween - prezencję ma nienaganną!

      Usuń
  14. Wyglądają zjawiskowo i pewnie są równie pyszne. Dyniowe smakołyki jeszcze przede mną. Na razie powoli wracam do gotowania po dłuższej przerwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...bo sporo się dzieje w Twoim życiu ostatnio. Gratuluję! Chwytaj Magda za dynie, u Majlertów jest ich cała moc i każda ma inne walory:))

      Usuń
  15. Wiesz trzeba mieć nadzieję że i u nich coś drgnie. Poznałam niedawno pewnego anglika, który bosko gotuje i uwielbia częstować innych. Opowiedział mi o nowych trendach w Anglii. Powstał tam nawet spory ruch przywrócenia tradycyjnej dobrej kuchni angielskiej (nie miałam pojęcia, że taka istnieje dopóki go nie posłuchałam). To on uświadomił mi że ich tradycje kulinarne zostały zapomniane za sprawa wszechogarniającej ich tuż po wojnie kultury gotowego jedzenia dostępnego na wyciągnięcie ręki. Teraz mozolnie starają się przywrócić to co utracili. A ja najbardziej im zazdroszczę właśnie tej masy programów i książek o tej tematyce i tego że w małym (na razie) miasteczku mają rzeźnika z prawdziwego zdarzenia.
    Przepis na dynię wspaniały chętnie go podkradnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kradnij, kradnij, ja też go podkradłam :) Miejmy nadzieję, że coś tam ruszy, tak jak u nas ruszyło, bo przecież sporo nam też historia odebrała na długi jakiś, teraz się wszystko odradza - przede wszystkim świadomość i chęć sięgania po dawne tradycje kulinarne. U nas jednak w większości ludzie gotowali i gotują w domach, tam gotują nieliczni, nie wiem czy uda się większość namówić do zmiany... oby.

      Usuń
  16. Mam takie same wrażenie co do Wielkiej Brytanii ale i tak uwielbiam ten ich klimat no i oczywiście programy kulinarne od Nigeli po Nigela :) Dynia prezentuje się niezwykle apetycznie, aż mam ochotę dopaść jakąś z ogródka i ją nafaszerować :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń