czwartek, 23 maja 2013

grillowana sałata rzymska z aioli - kolacja w wydaniu ekspresowym



Kiedyś uwielbiałam rysować. Marzyłam by zostać artystką, by niesiona natchnieniem twórczym zarywać noce, chadzać do galerii, bywać wśród artystycznej śmietanki, wędrować poprzez łąki, lasy ze sztalugą i paletą pod pachą. W słomkowym kapeluszu tkwić w jednym punkcie krajobrazu godzinami, po to by uchwycić wszystko, co ulotne przed zmrokiem. Naciągać płótna, rozcierać palcami pastele, napawać się odurzającym zapachem olejnej farby i terpentyny... Tak wyglądała moja wizja przyszłości, gdy przekroczyłam pierwszą dziesiątkę.






Marzenie ewoluowało - w drugiej dziesiątce pojawiło się jeszcze to o absyncie pitym z kumplami artystami w potwornie zadymionej, ciasnej knajpie - najlepiej w Paryżu rzecz jasna. Na etapie wcielania marzenia w życie okazało się, że słomkowy kapelusz jest całkowicie niepraktycznym rozwiązaniem, bo byle podmuch wiatru zwiewa go z głowy, zawsze w ściśle wytyczonym kierunku upstrzonej świeżą farbą palety.
Opcje były dwie - stać w kapeluszu, co i rusz fundując sobie pogoń za nim w kierunku rzeki, polany pełnej pokrzyw lub innych zarośli oraz każdokrotne usuwanie z niego pozostałości farby, można też było stanąć w cieniu drzewa, gdzie kapelusz co prawda był zbędny ale komary i gzy cięły nieprzytomnie, co powodowało niewątpliwy dyskomfort.
Własnoręczne naciąganie płótna także nigdy nie wychodziło należycie, samo malowanie było fajne i sensowne tylko wówczas, gdy nie wiązało się z zarobkiem. Gdy przychodziło rozliczyć się z zadania w określonym czasie, czułam, że zamieniam sie w manufakturę do szkicowania końskich łbów, portretów pupili, kartek okolicznościowych i im podobnych. Artyzm w takim ujęciu mi nie odpowiadał, obrałam więc inną drogę.



 
Tematy plastyczne przewijały się przez moje życie ze sporą intensywnością, mój mały talencik siedzi gdzieś we mnie uśpiony i tylko czasem wychodzi na światło dzienne, jak się do czegoś przydać może. Czasem uaktywnia się nieproszony. Najbardziej spektakularnym i niekontrolowanym jego wyczynem był pewien fresk na ścianie dziecięcego pokoju - gigantyczny, choć zaczęło się tak niepozornie...
Ostatnio został wywołany do tablicy - dosłownie. Dostał zlecenie by ozdobić korkową tablicę szkolną. Ucieszył się jak dziecko a jako, że był wypoczęty po dłuższym braku eksploatacji pozwolił sobie na pracę do późnych godzin nocnych.

W ostatnich dniach wieczorami otwieram więc wino a gdy wszyscy idą spać rozkładam ogromny karton i przypominam sobie o tym, co zaniedbałam przez ostatnie lata a co z całą pewnością powinnam pielęgnować. W związku z tym, że tablica ma wymiary gigantyczne, w najblizszym czasie serwować będę wyłącznie potrawy niewymagające.
Wczoraj gwiazdą mojego menu była grillowana sałata rzymska z sosem aioli - danie powstałe w pięć minut ale jakże zacne!! Zjadłam dwie główki szczodrze polane czosnkowym sosem i to w pełni zaspokoiło moje kolacyjne zapotrzebowanie. Następnym razem grillowana sałata wystąpi w roli dodatku - wygląda pięknie na talerzu, będzie znakomitym kompanem dla mięsa, w miejsce lub obok kartofla.


składniki:
 
2 młode sałaty rzymskie,
2 łyżki oliwy z oliwek,

aioli:
2 ząbki czosnku, 
1 żółtko jajka ekologicznego,
łyżeczka musztardy Dijon, 
łyżeczka musztardy sarepskiej, 
łyżka soku z cytryny, 
filiżanka oleju rzepakowego, 
sól i odrobina cukru 
 

Sałaty umyłam i przekroiłam na pół, wszystkie cztery połówki ułożyłam na rozgrzanej patelni grillowej, delikatnie natłuszczonej oliwą. Smażyłam ok 2 minuty z obu stron. By przez 4 minuty nie stać bezproduktywnie, czas ten wykorzystałam na ukręcenie aioli. Robi się je podobnie jak majonez, zaczynamy od wymieszania musztardy z żółtkiem i zgniecionym czosnkiem, następnie stopniowo dolewamy olej. Intensywnie cały czas mieszamy. W fazie końcowej dodajemy sok z cytryny, sól i cukier. Klasyczne aioli ukręcamy na sztywno, ja chciałam by pozostało półpłynne, by wniknęło między sałatowe listki,w tym przypadku bardzo rekomenduję takie rozwiązanie.

Złota rada:
Jeżeli wymyjecie sałatę - a jest to wskazane, dajcie jej chwilę by ociekła na ściereczce, albo, ją odwirujcie - ja zapomniałam o tej błahej czynności, poprzez co musiałam czynność ucierania aioli wykonywać w bezpiecznej odległości od patelni. 


 
 

A jak się miewają Wasze pasje z dzieciństwa, hołubicie je i pielęgnujecie, czy odstawiliście je na bok, jak ja, by poczekały na spokojniejszy czas - podejrzewam, że w wersji optymistycznej będzie to czas okołoemerytalny... :)


51 komentarzy:

  1. a widzisz, przegapilas trzecia opcje: trzeba bylo do kapelusza przymocowac gumke i zaczepiac go o szyje! moze wszystko potoczyloby sie inaczej i bylabys teraz znana malarka :* wiesz, ja w sumie mialam podobne wizje do Twoich, ino zamiast pedzla z piorem w dloni ;) a wyszlo tak, ze pisze bloga, zeby nie zapomniec jezyka ojczystego... jest moze szansa na pokazanie kawalka fresku albo tablicy? ja chetnie popodgladam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje artystyczne zacięcie, nie obejmowało zajęć związanych z przyszywaniem, doszywaniem, cerowaniem itp. dlatego mocowanie tasiemki, lub gumki nie wchodziło w grę - z resztą kapelusz słomkowy na gumce jakoś wyzbyty jest romantyzmu :) Nie wiem, czy się odważę upubliczniać płody rąk moich, z resztą zupełnie nie mam przekonania czy są tego warte, jak coś pstryknę, mogę Ci podesłać mailowo. Olu, nie żałuję, że nie zostałam malarką, wszystko poszło fajnym torem, jedynym czego żałuję jest fakt, że ta pasja gdzieś mi się zgubiła po drodze, zaniedbałam ją. buziaki!!

      Usuń
    2. ta gumka (i co by z niej wynikło) to tak trochę z przymrużeniem oka była. to jakbyś miała ochotę pstryknąć i podesłać, to ja bardzo chętnie przygarnę :) ściski!

      Usuń
    3. Ale ja wiem, że niektórzy taką gumkę do kapelusza sobie zamontowują i jest im dobrze :) Po kilku godzinach stacjonowania w takim ogumieniu na wysokości szyi stają się co prawda lekko fioletowi i niedotlenieni ale kapelusz na głowie wciąż siedzi..:) pa!!

      Usuń
    4. mnie kiedyś babcia taką przyszyła, ale nigdy nie przepadałam ani za gumkami, ani za kapeluszami - ale to głównie dlatego, że mi w nich nie do twarzy :)

      Usuń
  2. Kiedyś nie rozstawałam się z ołówkiem
    i z radością jeździłam na plenery malarskie,
    a ostatnią głowę konia narysowałam chyba...10 lat temu;)
    Sztaluga stoi w kącie zakurzona,
    olejne straciły ważność, zanim jeszcze ich użyłam.
    I to wcale nie jest tak, że nie mam ochoty,
    ale czasu jakoś tak ciągle brak i atelier;)
    Zawsze jest jakaś wymówka!
    Kiedyś do tego wrócę, na pewno!
    Zapewne dużo wcześniej przygotuję sobie tę pyszną sałatę:)
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, w tym sęk.. Dobrze, że talenty i talenciki mają zdolność hibernacji, nawet po latach uśpienia mogą dać wiele radości. Kiedyś ten dzień dla nas przyjdzie Magdo!! A sałatę ugrilluj sobie koniecznie i polej ją czymś dobrym, to całkiem artystyczne danie, powiedziałabym, że zahacza o nurt impresjonistyczny - jest bardzo ulotna :)

      Usuń
  3. Aga,
    ukryte pasje kiedyś wychodzą pięknie na światło dzienne i przydają się w tym i owym.
    A kapelusz może być tylko na wstążce!
    Ja chciałam zostać pisarką...
    Sałatę rzymską robię z patelni lub zapiekam.
    Pysznie,że i Ty podobną lubisz.
    Twoja wersja bardzo mnie kusi i wykonam ją w weekend.
    Odnajdywanie wspólnych smaków wskazuje na pokrewieństwo wnętrza...
    Serdeczności Droga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapelusz na wstążce... w moich Borach - bo tam szłam w plener - zawsze były tylko takie bezwstążkowe, a doszycie jej przeze mnie było więcej niż niewykonalne...;)
      To cudownie, że Twoje zacięcie pisarskie możemy podziwiać na blogu i cieszę się, że w weekend zjesz rzymską sałatę z grilla. Bardzo lubię nasz wspólny mianownik :))

      Usuń
  4. ależ to musiało cudnie smakować:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włosi lubią podawać sałatowe po delikatnej obróbce cieplnej, więc patent jest sprawdzony:) Delikatna sałata na ciepło lubi się z intensywnymi smakami, dlatego polecam ją z aioli lub z pecorino romano. Pozdrawiam najserdeczniej!!

      Usuń
  5. Kochana wstążkę do kapelusza to chętnie Ci doszyję, u mnie talenty w tym kierunku poszły, a dla mnie obraz w tym czasie powstanie na przykład i jeszcze gdzieś obok grill z Twoimi smakołykami :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, jak to cudownie!! ;) Ja do szycia mam lewe ręce obie. Powiem Ci, że najbardziej zawsze lubiłam malować dla znajomych właśnie - ot tak, bo mi się chciało, niemal cały dorobek artystyczny został więc rozdany. Sałatą z grilla poczęstowałabym Cię z rozkoszą, moja zebrana została wczoraj i tego samego dnia zjedzona, cudownie jest obcować z tak prostym, świeżym jedzeniem! Cmoki :)

      Usuń
  6. Podona mi sie ten sos :) nigdy takiego nie jadłam, bede musiala spróbowac :) piekne zdjecia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kasiu, sos jest bardzo popularny między innymi w Prowansji, tam moc czosnku wywija człowieka na drugą stronę, jest intensywna ale pyszna. Moja wersja jest rzadsza od oryginału, po to by sos wniknął pomiędzy listki głównej bohaterki. Spróbuj aioli koniecznie :)

      Usuń
  7. ojej nie miałam pojęcia ,ze można tak sałatę przyrządzić ,ale jak mi się to podoba i to całokształt(bo sos też)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margot, Włosi tak lubią traktować sałatę, ja też, jak się okazuje. Musi to być gatunek jędrny i zwarty - rzymska spisuje się tu najlepiej. O dziwo tak przygotowana sałata ma znacznie więcej smaku niż wersja na surowo. Sezon na rzymskie właśnie się rozpoczął zatem do dzieła!!! :)

      Usuń
  8. Artystką, malarką nigdy zostać nie chciałam bardziej artystka piosenkarką:-). Mam duszę artysty, to wiem od zawsze, jak na wodniczkę przystało:-). Potrafię malować nawet nie wiem skąd bo nigdy nie ćwiczyłam, a jednak moja krowa wygląda jak krowa, koń jak koń a pies jak pies:-). Uwielbiam zdobić bombki i pisanki, pomysły same wchodzą do głowy. Moje największe dzieło to rysunek na suficie własnego pokoju przedstawiający gwiazdozbiór w mojej własnej interpretacji oczywiście:-). Co do śpiewu to gram ( a raczej grałam ) na gitarze i nawet wystąpiłam w kilku szkolnych konkursach poezji śpiewanej:-). Moim najodważniejszym krokiem był udział w eliminacjach do szansy na sukces:-), niestety nie przeszłam do kolejnych etapów:-). Myślę sobie, że gdy byłam małą dziewczynką to bardzo lubiłam malować i właśnie śpiewać ale nikt nie pielęgnował we mnie tych darów, mam na myśli zabieganych rodziców. A potem jak już była starsza to miałam inne pomysły na życie a moje zdolności jakoś były we mnie ale nigdy z nich nie zrobiłam użytku i pewnie nie zrobię.
    Teraz jak patrzę na moją 2 letnią córkę to dokładnie wiem jak mam postępować:-). Ona ma 2 lata a potrafi namalować słońce, kwadrat trójkąt a nawet tory kolejowe. Myślę, że to oznaka, że ona może mieć talent i dlatego to pielęgnuję i rysuję z nią do bólu:-). Ma również niesamowite poczucie rytmu, potrafi bezbłędnie zanucić zaśpiewaną jej melodię i to też oznaka tego że drzemie w niej dusza muzyka:-). Dlatego zapisałam ją na rytmikę bo tam się rozwinie jeszcze bardziej.
    I robię to nie dlatego, że chciałabym by została plastykiem czy muzykiem , ale dlatego, że chcę by miała poczucie piękna i by to piękno w sobie pielęgnowała a co z tym zrobi dalej to już się okaże.
    Przepraszam za taki długi komentarz:-)
    Dania 5 minutowe ostatnio lubię najbardziej:-). Wczoraj wyczyściłam zakurzony grill czas zakupić rzymską sałatę bo danie wygląda mega zachęcająco:-)
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Olimpio!! Ależ ja uwielbiam Twój długaśny komentarz! nawiązując do niego - być może spotkałyśmy się kiedyś przy okazji Szansy - zazwyczaj stacjonowałam na widowni, bo uwielbiałam słuchać i przyglądać się jak wygląda program z tej drugiej strony, przed emisją. Twoja artystyczna dusza wszechstronna - gitara, śpiew, rysunek, ho,ho!! Mogłabyś wielu obdzielić. Moje dziecko po mnie ma dryg do rysunku, większy chyba niż ja, drugie za to wybrało drogę sportową. W przypadku dzieci są to bardzo naturalne i szczere wybory dlatego tak cenne i warte uwagi. Wspierajmy więc a w międzyczasie jedzmy grillowaną sałatę rzymską, w przelocie między wspieraniem dzieci w ich pasjach i dążeniach czasem wchodzą w grę tylko dania w pięć minut :))
    PS U mnie była z patelni grillowej ale z ognia będzie jeszcze pyszniejsza!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja zaczytywałam się w dzieciństwie,ale koniecznie musiała być książka ilustrowana, pisarką jakoś nie chciałam być ... ot lubiłam słowo pisane i tak mi jakoś zostało...
    podziwiam Was i Wasze zdolności... no i super że nie zapominamy do końca o tym co nam kiedyś sprawiało radości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest o tym pamiętać, to prawda. Ja przypominam sobie raz na jakiś czas zaledwie ale i to dobre ;)
      Ja gdy byłam mała lubiłam słuchać bajek na płytach winylowych, dziś wersje na CD puszczają sobie na dobranoc moje dzieci - nie ukrywam, że padsłuchuję zza ściany...Pięknego weekendu Ci życzę!

      Usuń
  11. Danie super - szybkie i praktyczne. Przy okazji gratuluję talentu, pewnie na archeologii się przydał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, dzięki :) A talent na archeologii przydał się i to bardzo. Był błogosławieństwem w chwilach, gdy trzeba było udokumentować w skali ułożenie szkieletu dajmy na to :) Była to cudowna odskocznia od łopaty i gracki. Dwa dni na skraju wykopu z ołóweczkiem w dłoni... podczas gdy reszta niestety dźwigała margiel, kopała doły, ściągała gracą kolejną warstwę lessu. Dzięki mojemu talentowi zaznałam archeologicznego raju (zawsze był to raj ze szkieletem u boku);)!

      Usuń
  12. Heh..moje marzenia dziecięce wyglądały podobnie. Mam tylko ogromny problem- nie odziedziczyłam talentu po mojej mamie i ciężko mi nawet narysować koło;p hahah !
    Ależ za to chyba zaraz pójdę usmażyć sałatę i przygotować Twój przepis ! Nigdy jeszcze nie jadłam takich pyszności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat koło jest bardzo trudne do narysowania, więc się nie przejmuj :) Sałata rzymska na ciepło mnie oczarowała, więc jest spora szansa, że i Tobie do gustu przypadnie. Bardzo dobrze jej w duecie z czosnkowym sosem. Pozdrawiam Cię najserdeczniej!!!

      Usuń
  13. Ciekawe czy sos pasowałby również do zielonych szparagów? Widać po Twoich zdjęciach duszę artystyczną, teraz już wiem skąd się wzięło;-) Ja raczej takie beztalencie jestem, choć uwielbiam robótki na drutach i to na razie odstawiłam, bo czasowo nie wyrabiam. I wrócę do tego na pewno, kiedyś...
    Twoja sałata przepyszna i niebawem popełnię ją w moim zaciszu;-) Pozdrawiam cieplutko Agatko:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielone szparagi mają na tyle charakterystyczny smak, że z aioli mogłyby wejść w walkę o hegemonię na talerzu, tak mi się wydaje. Najlepiej szparagom z sosem holenderskim bo on podkreśla wszystko, co w nich najlepsze. Robótki na drutach to z kolei dla mnie niezgłębiony ląd i tak już pozostanie - tu wyskazuję się wybitnym antytalentem i antyweną. Czekam na sałatę w Twoim zaciszu, niech Ci będzie smacznie Marzenko!!

      Usuń
  14. Smaczna, pełna smaku, mmm. Moja mam mieszkająca w e Włoszech kilka lat temu pokazała mi, ze można ja jeść na ciepło.A dziś za oknem tak zimno, ze to idealny posiłek na dzisiejszy dzień. wspaniała wizja pierwszej dekady życia!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama we Włoszech to musi być skarbnica kulinarnych patentów na wyborne dania!!
      Rzymska na ciepło jest znakomita, ta z 'mojego' pola jest na dodatek bardzo świeża. Element ciepły w sałatkach przy okazji takiej aury, jak dziś jest bardzo dobrym rozwiązaniem, grillujmy więc sałatę!! Pozdrowienia serdeczne!!

      Usuń
  15. Pokój pełen zapachu farb olejnych , rozłożone sztalugi , obrazy i grafiki w fazie tworzenia , paleta pełna przenikających się barw , ściany w obrazach jeszcze bez ram , gliniane kubki z pędzlami w zaschniętej farbie , zapach terpentyny , kocur wylegujący się na parapecie olbrzymiego okna - POKÓJ MOJEJ CIOCI - magiczny świat do którego mogłam się wkradać będąc dzieckiem ... i moja fascynacja pudełkiem francuskich kredek w tysiącach kolorów które stało na biurku ... Uwielbiałam ten pokój ... i uwielbiałam gdy ciocia musiała się mną zaopiekować gdy dziecięciem byłam ... kończyła wtedy Akademie Sztuk Pięknych w Krakowie ... zabierała mnie ze sobą do pracowni malarskich swoich przyjaciół ... na ostatnich piętrach krakowskich kamienic ... czekała mnie wtedy wędrówka krętymi schodami wielkich klatek schodowych pełnych barwnych kafelek na ścianach i niesamowity widok gry świateł wpadających przez witrażowe okna ...
    Magiczne pracownie krakowskich studentów ... pełne zapachów , barw , muzyki , dymu , śmiechów - zupełnie nieodpowiednie miejsce dla dzieci :):):) nieodpowiednie ale jakże fascynujące :)
    Dziś pokój mojej cioci nadal jest pełen obrazów ... na parapecie nadal wyleguje się kot ... farby już nie pachną tak często , nowe obrazy nie stoją często na sztaludze w rogu pokoju ... żyć z malarstwa - niezależnie od talentu rzadko komu się to udaje ...
    Kim chciałam być w dzieciństwie ? chciałam zostać architektem wnętrz ... nigdy nie zrealizowałam tego marzenia i obawiam się , że w wieku emerytalnym też mi się to nie uda :):) ale nie przeszkadza mi to by w wyobraźni kreować odwiedzane wnętrza :)

    Sos aioli - wspaniała kombinacja smaków ... ukręcimy go sobie do sałaty :)
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz kręcić? Super!!
      Cudowny komentarz, uwielbiam sposób w jaki piszesz...:)
      Ja też sobie kiedyś wymyśliłam projektowanie wnętrz - mam nawet dyplomik z tej dziedziny, ale zrobić szkołę, czy kurs to co innego niż wcielić zamysł w życie i tak mój artyzm ogranicza się do chwilowych zrywów, w sumie dobrze nam razem w takim układzie. całuję Cię Aniu!!!

      Usuń
  16. kolacja pierwsza klasa-wygląda i smakuje zapewne nieziemsko:)
    Oh.. Ale pięknie to napisałaś :* Aż widziałam cię jako tą 10latkę i później:) Ja niestety zawsze marzyłam o tym, żeby dobrze rysować, czy śpiewać-niestety.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj smakuje, smakuje!!
      Gdy miałam 10 lat wizyta w sklepie z artykułami plastycznymi była niczym wkraczanie do krainy marzeń, potem zrywałam noce malując, rysując, robiąc kopie obrazów. To była moja cudownie bezpieczna przestrzeń. Całe szczęście ta przestrzeń wciąż jest dla mnie otwarta, tylko nie mam czasu by z niej korzystać zbyt często. Serdeczności!!

      Usuń
  17. No bo takie sceny - jak opisywane przez Ciebie wędrowanie ze sztalugą itp. - pięknie wyglądają na filmach lub idealnie się je wizualizuje czytając książki, natomiast w tzw. realu i wiatr zawieje, i prawo Murphiego daje się we znaki :( Ale co tam, trzeba mieć cel, a w razie czego weryfikować go na bieżąco - czego Twój opis jest przykładem.
    Mnie moje przeznaczenie ścigało pół życia, ale spychałam je w swojej podświadomości jako to "mniej praktyczne". W końcu w ubiegłym roku rozpoczęłam kolejne studia, a nauka jeszcze nigdy nie dawała mi tyle satysfakcji. Wprawdzie częstotliwość zamieszczania postów na blogu uległa zmniejszeniu...
    Ale Twoja sałata czasochłonną nie jest, więc wpisuje się w mój obecny kulinarny repertuar:)
    W kwestii bezy nadal milczę:) Ale w tzw. międzyczasie robiłam falafele:) Pozdrawiam gorąco mimo słoty za oknem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to studia Martusiu? Podziwiam Cię za samozaparcie, ja nie wyobrażam sobie znów zdawać egzaminy. Cieszę się, że się realizujesz. Ja też chyba znalazłam balans miedzy tym co jest obowiązkiem a tym co przyjemność sprawia, mimo, że dawne marzenie nie doczekało się spełnienia :) całusy!

      Usuń
  18. Sosik bardzo ciekawy, idealny do rzymskiej :)
    Artystka :) Ja miałam różne fazy w swoim życiu... piosenkarka, malarka, nawet szwaczka, projektantka, grafik. A na studia z finansami związane poszłam... jaki ten świat pokręcony :)

    Uwielbiam kapelusze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sos ma bardzo intensywny smak, gdybym była Francuzką dodałabym pewnie dwa razy więcej czosnku :), dla mnie i z dwoma ząbkami był bardzo aromatyczny :)
      Nigdy nie marzyłam by zostać szwaczką, przyszycie guzika odwlekam zawsze w nieskończoność, za to pośpiewać też lubię. Ściskam!!

      Usuń
  19. Nigdy nie grillowałam sałaty, ani nie jadłam jej w takiej wersji, ale myślę że na pewno by mi posmakowała!Zwłaszcza z aioli :)


    Pozdrawiam,

    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Jest zaskakująco pyszna na ciepło a aioli bardzo się z nią lubi :))

      Usuń
  20. Sosik extra :) Sałata wygląda bardzo apetycznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję. Sosik klasyczny, choć nieco rzadszy od oryginału. Cudownie wtóruje sałacie na ciepło. Grillowane warzywa wiosną i latem wyjatkowo sobie ukochałam, niestety dysponuję tylko patelnią grillową, ale grill na ogień też pewnie niebawem sobie sprawię.

      Usuń
  21. Świetny sos. Muszę koniecznie wypróbować !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie Małgosiu, można się tutaj pobawić konsysytencją. Klasyczna wersja jest gęsta jak majonez, moja celowo bardziej płynna, a musztrda z Dijon uatrakcyjniła nieco fakturę sosu. Pozdrowienia!!

      Usuń
  22. Zawsze się Ciebie czyta z wielką przyjemnością, a na dodatek tym razem idealnie trafiłaś w moje dziecięce marzenia. Sceny ze sztalugami jak również w zatłoczonych paryskich knajpach są również moimi wymarzonymi migawkami :) Mój artystyczny zapał na szczęście ulokowałam bardzo blisko tego opisywanego, choć mimo wszystko daleko od romantycznego pierwowzoru ;) Szkoda, że życie nie jest bliższe scenom filmowym, w których nawet architekci mają wypasione życie ;)
    A obiad boski! Nie brakowałoby mi kartofla, ani nawet mięsiwa :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Monia :) Paryskie knajpy nie ukrywam, że wciąż mi się marzą, tylko w miejsce absyntu wskakuje wino. Uwielbiam wątek pewnych profesji w serialach: ten prawniczy i architektoniczny ukazany jest w szczególnie kolorowych barwach, nic tylko boki zrywać. Życzę Ci by Twoje realia były choć odrobinkę zbliżone do tych z obrazków..:)
      Zjedz sobie grillowaną sałatę z aioli, popij ją gazowanym napojem znanej firmy, rozłóż się na wygodnej sygnowanej przez mistrzów kanapie, odpal TV z widocznym logo producenta i masz życie jak w filmie ;) całuję!!

      Usuń
  23. jak zwykle przepysznie u Ciebie, pora przedobiadowa, więc tym bardziej ślinka cieknie ...
    artystyczną duszę widać u Ciebie na pierwszy rzut oka, więc ani trochę się nie zdziwiłam ... moją małą miłością jest glina, ale ostatnie warsztaty na które uczęszczałam były przed urodzeniem dzieci, w tej chwili zupełnie o tym zapomniałam, przy mojej żywej dwójce cieszę się jak obiad uda mi się zrobić na czas :) moje ukryte pasje spokojnie czekają ... na wszystko przyjdzie odpowiedni moment :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na widok grillowanej sałaty to całkiem uzasadnione reakcje :)
      Glina - o rany, bardzo oryginalne hobby i bardzo fajne, ja do tego akurat drygu nie mam. Trzeba założyć, że nasze pasje właśnie w nas dojrzewają i że w niedalekiej przyszłości wypuszczone na światło dzienne cuda czynić będą!! wielgachne i przeciepłe uściski!!

      Usuń
  24. Que plato tan rico! lo probaré! un beso

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tienes que probarlo, es muy, muy delicioso, Eva!!
      Me alegro de verte, estaba esperando tu nueva receta. besos :))

      Usuń
  25. Zrobione, dziękuję :)
    http://miszmasz-marghe.blogspot.com/2013/12/miesny-chlebek-pascala-jak-dla-mnie-to.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marghe, cieszę się ogromnie!! :) mam nadzieję, że smakowała, choć najlepszy czas na rzymską sałatę już za nami, ta zimowa nie może się równać z taką zerwaną z rana... już tęsknię za nią jak diabli!!

      Usuń