Już niemal rok temu rozpoczęłam swą krucjatę na rzecz popularyzacji rdzennych smaków polskich w moim domu. Raz na jakiś czas zatem stawiam przed sobą wyzwanie wypróbowania potrawy o polskiej proweniencji, której jednakowoż w moim domu rodzinnym, ani żadnym znanym mi domu sąsiedzkim nigdy nie serwowano. Był już wyborny kugiel i oberiba na gęsto, dziś zaś z uwagi na sezon grzybowy w ruch poszły gąski i powstała zupa z zielonek, która w niektórych książkach bywa nazywana także barszczem z gąsek. Gąski to grzyby urody niezwykłej, są bowiem jędrne i mają przepiękną intensywną barwę, która jak się okazuje przekłada się bezpośrednio na kolor zupy. Zupa jest uboguśna w składniki, wszak poza grzybami mamy tu zaledwie ziele angielskie, pieprz, cebulę i nieco śmietanki. Można by sądzić, ze smak będzie byle jaki, bo jak to - tak bez wywaru? Natomiast gąska jest grzybem na tyle charakternym, że w zaledwie 20 minut nasyca smakiem najzwyklejszą wodę.
przepis na podstawie książki 'Taniec z Garami' Piotra Galińskiego oraz 'Kuchni Regionalnej' Hanny Szymanderskiej
składniki:
0, 5 kg świeżych gąsek zielonych,
2 listki laurowe,
6 ziaren pieprzu,
sześć ziaren ziela angielskiego,
2 łyżki masła,
sól, pieprz,
łyżka mąki,
1,5 l wody,
cebula,
250 g ziemniaków,
1/3 szklanki śmietany,
natka pietruszki
Czynność wstępna związana z myciem grzybów jest zdecydowanie najbardziej wymagająca - gąski lubią piaszczyste podłoże, dzięki czemu dokładne oczyszczenie przestrzeni międzyblaszkowych jest dość kłopotliwe. Potem jest już z górki, pokrojone grzyby dusimy około 15 minut na maśle, po tym czasie zalewamy je wodą, dodajemy pokrojoną drobno cebulę, przyprawy i sól.
Taki wywar powinien dochodzić na wolnym ogniu kolejnych 20 minut. Na samym końcu zagęszczamy zupę zasmażką - przygotowaną z łyżki masła i mąki a następnie śmietanką. Dosypujemy drobno pokrojoną natkę pietruszki. Ziemniaki gotujemy oddzielnie i kroimy bezpośrednio przed podaniem, zalewając je następnie gorącą zupą. Druga, równie fajna metoda polega na przygotowaniu puree ziemniaczanego, którego zgrabny kopczyk usypujemy na środku talerza, a potem zalewamy go zupą.
Lada dzień grzyby znikną z targowisk, warto więc sięgnąć po gąski, póki czas. Zupa cieszy oko i zachwyca grzybową intensywnością. Polecam bez wahania :)
Uwielbiam barszcz na gąskach. W tym roku wyjątkowo je zakisiłam. Po raz pierwszy. Została mi jedynie woda z blanszowania i ogonki.Parę dzisiejszych maślaczków zasiliło wywar. Nie byliśmy rozczarowani (-:
OdpowiedzUsuńO proszę! Ja kiszonych nie jadłam, ale generalnie mam małe doświadczenie w temacie gąsek. Maślak z pewnością godnie zasilił Twoją zupę. Niech nam jesień ciepło mija Myszeńko!!
OdpowiedzUsuńJa też mam takie założenia z polskimi smakami.
OdpowiedzUsuńA zupę z gąsek uwielbiam!
Podobno mam mieć ich całe wiadro...
Ale sobie pofolguję!
Amber, ale urodzaju doświadczać będziesz!! Wspaniale być obdarowanym takimi cudami. Czekam na efekty Twoich zielonych zmagań i całuskuję!
UsuńZielonki cenię bardzo za ich smaki i wszechstronność wykorzystania! Taka zupka to zdecydowanie moja ulubiona! Pyszności!
OdpowiedzUsuńTy wiesz Kamilko co dobre!! Ja niestety często łapię się na tym, że lepiej znam smaki obce niż rodzime, dlatego wymyśliłam sobie taką lekcję polskiego, coby zmienić tę kompromitującą mnie sytuację.
UsuńCzy nie mogłaś tego posta przed weekendem zamieścić?;)
OdpowiedzUsuńNie dalej jak w sobotę zastanawiałam się na rynku, czy w zielonki zainwestować.
Nigdy takiej zupy nie próbowałam i nie wiedziałam, czy warto
i czy jakiś przepis znajdę godny wypróbowania...gdybym tylko wiedziała!:)
Coś mi się zdaje, że mój jednoślad zboczy dziś nieco z trasy i zahaczy o targowisko;)
Magda, mam nadzieję, że kolejnym razem lepiej się wstrzelę :) Do gąsek namawiam bo wywar z nich ma dużo smaku i nieziemski kolor, warto więc jednośladem w stronę zielonek popędzić!!!
UsuńNo i u Ciebie w końcu grzyby:-) A zupy takiej nie jadłam, muszę koniecznie nadrobić:-)
OdpowiedzUsuńWidać dobry temat obrałam, mimo, że to jedno z mniej dziwacznych dań figurujących w mych przepastnych tomiskach kuchni regionalnej :) Proste i łatwo osiągalne we wszystkich miejscach w Polsce, gdy tylko gąski się sypną...
UsuńKup je, albo wyłów z poszycia koniecznie Marzenko!!!!
wygląda bardzo apetycznie! ja mało grzybów przyrządzam, mam zawsze suszone do bigosu, a w sezonie robię sos grzybowy taki ze śmietaną, mieliśmy w ostatni weekend
OdpowiedzUsuńgąsek chyba nigdy nie jadłam ...
Ja zdecydowanie najbardziej lubię grzyby zbierać, ale w potrawach też mnie potrafią zachwycić. Zupa na gąskach to fajna nowość w moim domu, ciekawa jestem jak smakowałaby w postaci kremu - kolor, przyznasz, ma nieziemski!!
Usuńkolor piękny, zbierać grzyby uwielbiam!
UsuńPodoba mi się i lekcja polskiego i zupa z zielonek :)
OdpowiedzUsuń...to się bardzo cieszę :) Któregoś razu uświadomiłam sobie, ze znacznie lepiej znam się na odmianach włoskiego makaronu niż polskich, jakże różnorodnych kluseczek - smutno mi się zrobiło i postanowiłam zapoznać się bliżej z rodzimą tradycją kulinarną. Zamysł realizuję z rozkoszą!!
UsuńZupa wygląda obłędnie. Powiem szczerze, że nie wiem jak smakują gąski, gdyż moja rodzina nigdy ich nie zbierała.
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze były zbierane i marynowane w occie, nigdy nie kończyły zaś w zupie - dziś już wiem, że to był błąd :)
UsuńBardzo kusząca propozycja, ale nie zbieram grzybów blaszkowych, w niedzielę będąc w lesie widziałam całe kolonie gąsek, ale obawiałam się je zebrać.
OdpowiedzUsuńJa zbieram te grzyby, które dobrze znam, a gąski zbierałam od dzieciństwa. Te niestety nie z własnych połowów, lecz z targu, ale i takie w zupie sprawdziły się należycie :)
UsuńZapach lasu ... spokój jaki niesie kontakt z naturą i ta szczypta adrenaliny gdy wypatrzy się w leśnym poszyciu piękne kapelusze i nawet ten żal , gdy się zobaczy później , że grzybek już w swoje posiadanie wzięły robale - to wszystko sprawia , że uwielbiam grzybobranie ...
OdpowiedzUsuńNie mam do siebie jednak pełnego zaufania ... to co nazbieram zawsze pokazuję zaprzyjaźnionym wytrawnym grzybiarzom - niech lepiej sprawdzą :):):)
Twoja zupa z zielonek przypomina mi letnie obiady w domu z drewnianych bali ... letnie obiady po grzybobraniu ...
pozdrawiam ...
Wspaniale wplatasz klimat w swoje komentarze Aniu, mi grzyby najcudowniej smakują w Borach Tucholskich w moim małym domku na skraju lasu. Gąski też tam zbieram :)
Usuńuwielbiam!
OdpowiedzUsuńTrzeba uwielbiać tę zupę, jest taka pyszna!!
UsuńTo był pierwszy wypróbowany przepis gdy po raz pierwszy w życiu zebrałam gąski i przy nim pozostałym. Teraz zbieram je tylko po to by rozkoszować się smakiem tej zupy... uwielbiam ją
OdpowiedzUsuń