Kwiecień plecień bo przelata, trochę zimy, trochę lata.
Nigdy to powiedzenie nie miało dla mnie takiej wymowy jaką ma w tym roku, zawsze wiązało się z pewną obawą, tym razem zaś budzi nadzieję, bo skoro przeplata - jest szansa na choćby kilka dni bez śniegu, być może nawet na temperaturę powyżej zera, na słońce. Już niebawem 1 kwietnia liczę zatem, że miesiąc trochę namiesza w planach pogodowych i postawi na głowie długoterminowe prognozy. Zmarniałe lica obywateli domagają się słońca, entuzjazm i inicjatywa wszelka wciąż pogrążone są we śnie zimowym.
Kto by pomyślał, że pod koniec marca zapamiętale myśleć będę o rosole, kto by przypuszczał, że będę go jeść ze smakiem?
Kto by pomyślał, że pod koniec marca zapamiętale myśleć będę o rosole, kto by przypuszczał, że będę go jeść ze smakiem?
Z uwagi na wegetariańskie dzieciństwo i młodość, nigdy nie miałam okazji przywyknąć do zup na mięsnych wywarach. Do dziś zupa na mięsie nie zyskuje mojej sympatii, jednak tym razem mój doświadczony przez zimę organizm wielkimi literami zwrócił się do mnie z prośbą o rosół. W zamrażalniku miałam jeszcze zapas bażantów upolowanych jesienią przez Maćka, wiedząc, że mięso bażancie z pewnego źródła pochodzi postanowiłam stanąć oko w oka z rosołem. Bardzo udana to była konfrontacja, pierwszy raz rosół mi prawdziwie smakował. Zupa na dzikim ma inny aromat, jest bardziej esencjonalna, konkretniejsza, pobrzmiewa w niej cała feeria aromatów - cudowna woń tymianku i mocno wyczuwalna nuta jałowca. Na etapie tworzenia rosołowego business planu stwierdziłam - w obawie przed nielubianym do tej pory smakiem, że należałoby coś fajnego do gotowego rosołu włożyć. Znalazłszy fantastyczny przepis Tomasza Jakubiaka doszłam do wniosku, że pierogi z bażancim mięsem sprawdzą się w zupie doskonale!! Odwracanie uwagi od smaku rosołu okazało się zbyteczne - był pyszny nawet w pojedynkę, niemniej dryfujące w porcji klarownej zupy żółte, pękate pierożki niewątpliwie podniosły rangę dania i zaspokoiły wzmożone zimą apetyty.
składniki na zupę przygotowaną w 5 litrowym garze:
1 bażant,
200 g łaty wołowej
200 g łaty wołowej
6 marchewek,
3 pietruszki,
pół selera,
1 duża cebula,
1 mala cebula z łupinką,
1 biała część z pora,
pęczek natki pietruszki,
dwa duże suszone prawdziwki,
kilka gałązek świeżego tymianku,
pół łyżeczki suszonego lubczyku,
8 ziaren ziela angielskiego,
8 ziaren jałowca,
sól,
pieprz czarny mielony,
natka pietruszki do posypania
składniki na pierożki:
2 jajka ekologiczne,
mąka pszenna,
łyżeczka kurkumy,
odrobina ciepłej wody
Gotowanie rosołu zaczęłam od warzyw z włoszczyzny i grzybów, którym pozwoliłam się lekko podgotować nim dorzuciłam mięso bażancie i łatę. W momencie gdy mięso zostało zanurzone we wrzącym zupy początku wrzuciłam także przyprawy i cebule. Jedna została przeze mnie obrana a po przekrojeniu na pół mocno przypalona na suchej patelni, drugą - mniejszą zaś wrzuciłam do wywaru w całości wraz z łupiną - babcia nauczała, że łupina wyciąga z rosołu szumowiny i nadaje mu piękny kolor. Łaknąc intensywnych aromatów, ziele angielskie i jałowiec częściowo pozostawiłam w całości ale częściowo utarłam w moździerzu - po czym taką mieszanką zasiliłam gar. W tej formie dałam zupie niemal 3 godziny na gazie, przy czym na godzinę przed szczęśliwym zakończeniem dorzuciłam natkę pietruszki w pęczku i sól. Po trzech godzinach rosół był gotowy, przecedziłam go więc na durszlaku. Mięso oddzieliłam od kości i zmiksowałam w malakserze z trzema marchewkami, grzybami z wywaru, z ząbkiem czosnku, tymiankiem i z odrobiną jałowca. Osoliłam i doprawiłam pieprzem mielonym.
Wybaczcie, że nie podam proporcji ciasta pierogowego, robiłam je na oko, byłam tak rozentuzjazmowana projektem 'rosół z bażanta', że nawet przez myśl mi nie przeszło by z aptekarską precyzją liczyć miarki. Wymieszałam wszystkie składniki w malakserze, ciasto było miękkie, łatwo ustępowało pod naporem wałka, rozwałkowałam je cienko. Na powstałym placku wykładałam małe kopczyki mięsa - tak by zagospodarować połowę placka pierogowego, następnie nakryłam kopczyki drugą częścią ciasta po czym wykrawałam pierożki za pomocą kieliszka do szampana - jego średnica nadaje się do tego wprost idealnie!!
Pierogi gotowałam w osolonym wrzątku przez 3 minuty od wypłynięcia. Wykładałam po cztery pierożki na talerz, zalałam przearomatycznym rosołem, posypałam odrobiną siekanej natki a potem już tylko rozkoszowałam się smakiem.
Teraz czekam czym kwiecień mnie zaskoczy...