Aktualnie w dobrym tonie jest nie jeść glutenu - cichego zabójcy, który niepostrzeżenie trawi nasze organy wewnętrzne, wystrzeganie się nabiału jest również mile widziane, laktoza = zło wcielone. Mięso też, aby być na czasie, należałoby ominąć, ewentualnie możnaby zrobić ukłon w stronę piersi z indyka, ponieważ dietetycy krzyczą, że to najchudsze, tym samym najzdrowsze mięso. Wielce pożądane jest posiadanie zaprzyjaźnionych sklepów w których każdy dostępny produkt opatrzony jest certyfikatem super ekologicznej, wolnej od chemii żywności. W takim sklepie kupimy przecież olej lniany, którym płukać będziemy usta z rana na poprawę ogólnej kondycji psychofizycznej, dostaniemy tu również fantastyczną wędlinę sojową o smaku salami, która nie zawiera białka zwierzęcego, a to nas cieszy. Chcąc być na czasie należy raz na jakiś czas zamówić sobie dietę cud z dostawą do domu, wówczas zbilansowany posiłek wyląduje na naszym stole bez cienia naszego wysiłku. Dieta cud będzie rzecz jasna wolna od glutenu, nabiału i czerwonego mięsa. Kawę zbożową suto podlejemy z rana mlekiem migdałowym, na śniadanie kupimy sobie paczkowany chleb z gwarancją bezpieczeństwa "gluten free" a do niego zjemy miks sałat z folijki, no bo wiadomo, że warzywa zielone więcej witamin zawierają niż te pieczone, gotowane, smażone. Biały cukier na stałe zastąpimy stewią, czarne jak smoła, wypłukujące magnez espresso zamienimy na rumianek, względnie na pokrzywę, a watowaty chlebuś posmarujemy margarynką obniżającą zły cholesterol. Będziemy się czuli wspaniale, nasze trzewia wreszcie będą wolne od złogów, cały organizm wypłukany z toksyn, cera stanie się promienna, nie do poznania! Stracimy w niedługim czasie 30% masy ciała. Wszyscy wokół będą zachwyceni naszą konsekwencją i przemianą na lepsze.
Wchodzicie w to? Ja nie, dziękuję, mimo wszystko. Trudno się mówi, nie będę trendy… zjem kosmicznie niezdrowy, słodki, mocno czekoladowy torcik, a potem nie będę się wcale bić w piersi. Przyjemności też są przecież ważne w życiu.
* Posłowie.
Żeby nie było. Ludziom, którzy cierpią na nietolerancję bądź dotkliwą odmianę alergii współczuję straszliwie i trzymam za nich kciuki by mimo rygorów dietetycznych ich życie miało smak. Nie umiem natomiast zrozumieć jak można nie będąc alergikiem, wybierać paczkowany, nafaszerowany chemią chleb bezglutenowy w miejsce razowca i odczytywać to jako wybór dla zdrowia (oczywiście niektórzy pieką sami fajne bezglutenowe pieczywo, ale nie jest to normą). Nie umiem zrozumieć jak można zajadać się wędliną sojową lub dietetyczną piersią z kurczaka dzień w dzień skoro można raz w tygodniu przygotować sobie gęś albo jagnię, o rezygnacji z masła na rzecz utwardzonych tłuszczów roślinnych nie potrafię nawet myśleć, bo z miejsca musiałabym zalać się łzami.
Tym, którym gluten, czekolada i jajka niestraszne polecam mój urodzinowy torcik - pyszny! Na spodzie brownie z czekoladowym musem i wiśniami. Poezja! Nie da się go zjeść dużo, więc nie grozi nam chyba gwałtowny skok glukozy.
Zabawę z ciastem zaczynamy od upieczenia spodu. Stratujemy od rozpuszczenia czekolady z masłem - ja robię to na najmniejszym palniku, nie w kąpieli wodnej. Gdy masa ostygnie dorzucam cukier jajka i mąkę. Cisto na brownie wlewam do foremki wysmarowanej masłem i wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 25-30 minut.
Dalszym krokiem jest przygotowanie musu czekoladowego, warto zacząć od rozpuszczenia i dokładnego wymieszania żelatyny. Podobnie jak w przypadku spodu rozpuścić należy czekoladę i masło, a później ostudzić tę obłędnie pachnącą masę. Następnie oddzielamy żółtka od białek. Białka ubijamy na sztywną pianę z cukrem, żółtka mieszamy z kakao. Potem stopniowo łączymy wszystko razem, dodając pianę na samym końcu i delikatnie mieszając dużą łychą.
Rozmrożone wiśnie układamy na ostudzonym spodzie brownie i zalewamy musem czekoladowym. Wstawiamy na noc do lodówki aby od rana móc cieszyć się tym czekoladowym cudem od rana.
Przed podaniem z okazji wiosny ozdobiłam mój egzemplarz bratkami z Rysin.
Jest cudnie!
* Posłowie.
Żeby nie było. Ludziom, którzy cierpią na nietolerancję bądź dotkliwą odmianę alergii współczuję straszliwie i trzymam za nich kciuki by mimo rygorów dietetycznych ich życie miało smak. Nie umiem natomiast zrozumieć jak można nie będąc alergikiem, wybierać paczkowany, nafaszerowany chemią chleb bezglutenowy w miejsce razowca i odczytywać to jako wybór dla zdrowia (oczywiście niektórzy pieką sami fajne bezglutenowe pieczywo, ale nie jest to normą). Nie umiem zrozumieć jak można zajadać się wędliną sojową lub dietetyczną piersią z kurczaka dzień w dzień skoro można raz w tygodniu przygotować sobie gęś albo jagnię, o rezygnacji z masła na rzecz utwardzonych tłuszczów roślinnych nie potrafię nawet myśleć, bo z miejsca musiałabym zalać się łzami.
Tym, którym gluten, czekolada i jajka niestraszne polecam mój urodzinowy torcik - pyszny! Na spodzie brownie z czekoladowym musem i wiśniami. Poezja! Nie da się go zjeść dużo, więc nie grozi nam chyba gwałtowny skok glukozy.
składniki na torcik o średnicy 24 cm:
spód brownie:
0,5 kostki masła (prawdziwego, nie można zastąpić margaryną)
dwa jajka ( kurze, jak najbardziej szczęśliwe jajka)
0,5 szklanki cukru białego ( najbielszego pod słońcem)
0,5 szklanki białej mąki (najbielszej pod słońcem)
gorzka czekolada 100g
mus:
0,5 kostki masła
gorzka czekolada 100 g
3 jajka
2 kopiaste łyżeczki kakao,
100 g cukru,
2 łyżeczki żelatyny rozpuszczone w 1/4 szklanki wody
garść wiśni mrożonych (resztę spożytkujcie na kompot)
do ozdoby:
bratki od znajomego hodowcy, aby bezpiecznie można je było zjeść
Zabawę z ciastem zaczynamy od upieczenia spodu. Stratujemy od rozpuszczenia czekolady z masłem - ja robię to na najmniejszym palniku, nie w kąpieli wodnej. Gdy masa ostygnie dorzucam cukier jajka i mąkę. Cisto na brownie wlewam do foremki wysmarowanej masłem i wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 25-30 minut.
Dalszym krokiem jest przygotowanie musu czekoladowego, warto zacząć od rozpuszczenia i dokładnego wymieszania żelatyny. Podobnie jak w przypadku spodu rozpuścić należy czekoladę i masło, a później ostudzić tę obłędnie pachnącą masę. Następnie oddzielamy żółtka od białek. Białka ubijamy na sztywną pianę z cukrem, żółtka mieszamy z kakao. Potem stopniowo łączymy wszystko razem, dodając pianę na samym końcu i delikatnie mieszając dużą łychą.
Rozmrożone wiśnie układamy na ostudzonym spodzie brownie i zalewamy musem czekoladowym. Wstawiamy na noc do lodówki aby od rana móc cieszyć się tym czekoladowym cudem od rana.
Przed podaniem z okazji wiosny ozdobiłam mój egzemplarz bratkami z Rysin.
Jest cudnie!