Ruszyło. Rzeżucha na parapecie rośnie jak szalona, zioła doniczkowe nie marnieją po tygodniu, jak to było do tej pory. Wyczekany czas właśnie trwa. Poruszenie w przyrodzie - radosne trele zza okna, bażancie skrzeki o świcie, drozdy śpiewaki, nucące do snu swoje piękne piosenki, pola zakryte folią - pod nią pewnie szparagi, a może coś innego... Jestem zniecierpliwiona i ogromnie ciekawa co pojawi się w sklepiku w pierwszej kolejności. Drzwi tarasowe otwarte są na oścież, okna od strony południowej umyte wreszcie. Chciałoby się już sezonowej zieleniny, w sklepach czyhają co prawda pseudo-młode kapusty i ziemniaki ale wiem, że to jeszcze nie ten moment, nie daję się nabrać. W ramach obiadu korzystam więc z bujnej bazylii, która w ostatnich dniach wspaniale się rozrosła na okiennym parapecie.
Ugniatam ciasto na pierogi, pierwszy raz robię je bez użycia wody. W składzie są tylko jajka - dużo jajek, mąka i kurkuma. Pierwszy raz także pozostawiam ciasto na 30 minut w lodówce by odpoczęło. Przekonuję się, że to ma sens, bo po pół godzinie jest bardziej elastycznie, daje się rozwałkować naprawdę cienko.
składniki na ciasto:
500 g mąki pszennej,
5 jajek ekologicznych,
łyżeczka kurkumy
składniki na farsz:
opakowanie ricotty 250 g,
pęczek bazylii,
50 g startego parmezanu,
sól,
składniki na sos:
200 ml śmietanki,
50 g startego parmezanu,
1 cebula,
2 ząbki czosnku,
sól
Kupiłam radełko i czym prędzej chciałam zrobić z niego użytek. Ravioli to była idealna opcja na ten eksperyment! Parapetowa bazylia ma już mnóstwo aromatu, ona zatem grała w farszu kluczową rolę, wykorzystałam pokaźną porcję z niemal całego krzaczka, zmiksowałam ją razem z ricottą, solą i parmezanem na spójną masę po czym zaczęłam zabawę z cięciem i z lepieniem.
Kształtne niezwykle pierożki gotowałam przez 5 minut w mocno osolonym wrzątku, w tym samym czasie zabrałam się za sos. Sos musiał być delikatny by nie zdominował subtelności bazyliowego farszu. Na patelni podsmażyłam średniej wielkości cebulę pokrojoną w drobną kosteczkę, następnie dorzuciłam pokrojony w plasterki czosnek a po minucie zalałam to wszystko śmietanką. Gdy tylko śmietanka zaczęła bulgotać dorzuciłam starty parmezan i delikatnie posoliłam całość.
Gotowe ravioli polałam sosem, przybrałam pomidorkami (udało mi się trafić na całkiem smaczne pomidorki z importu) i ozdobiłam liśćmi bazylii.
Danie to cudownie współistniało z atmosferą budzącego się po długim śnie świata. Smakowało wręcz bajecznie, zakochałam się w intensywnej delikatności tej potrawy. Nie ma jak domowy makaron!!!
Bardzo apetyczne i wiosenne danie. Zdjęcia obłędne, jak zawsze :) Ja się przymierzam powoli do sadzenia ziół na balkonie... Miłego wieczoru :)
OdpowiedzUsuńDzięki Magda, na tarasie, w miłym towarzystwie i z butelką Chardonnay to była kwintesencja szczęścia!! Poza wszystkim pogniotłam i polepiłam sobie, co cudownie relaksuje po ciężkim tygodniu w pracy. ściskam :))
UsuńZgadzam się zupełnie, dla mnie też gotowanie jest formą relaksu :)
UsuńŚliczne to ravioli, aż mam ochotę takie zjeść:)
OdpowiedzUsuńTo zjedz koniecznie, bo jest pyszne. Znakomicie się komponuje z tym wczesnowiosennym krajobrazem i z białym winem. serdeczności!!
Usuńwspaniałe danie, coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńWszyscy kochają domowy makaron ;) Nadzienie mocno bazyliowe jest uzależniające, ostrzegam ;) pozdrowionka!!!
UsuńŚliczny kolor dzięki kurkumie, nabrałam ochoty na zrobienie. Chociaż do szybkich to danie nie należy, smak z pewnością wynagrodzi pracę :-)
OdpowiedzUsuńJa takie dania nie na szybko lubię najbardziej. Lepienie pierogów mnie relaksuje, zatem zamiast być po wszystkim bardziej zmęczona ja czuję się jak nowo narodzona ;) Smak tych ravioli jest niesamowity, zachęcam gorąco. pa!!
UsuńBrzmi i wygląda smakowicie! uwielbiam zapach bazylii
OdpowiedzUsuńBazylia potrafi dosmaczyć każde danie i dopachnić ;) Zioła na skarpie już stworzyły zwarty kobierzec, niebawem i bazylia do nich dołączy, lada dzień pojawi się w niedalekim gospodarstwie bazylia fioletowa, która jest jeszcze bardziej aromatyczna - ta to dopiero ma wlaściwości. Póki co moje zielone listki wystawiają się do słonka przez okno i też im dobrze. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńWspaniałości nam tu pokazałaś Agatko. Kolory, smaki aż chce się gnać do kuchni i szybciutko zamieszać w garach:-). Prawie się zgrałyśmy z zagniataniem ciasta:-), u mnie po 24 post o domowym makaronie:-). Życie jednak potrafi być proste jeśli tylko tego chcemy:-)
OdpowiedzUsuńOlimpio, czekam na Twoje kluchy :)) Domowy makaron kochają chyba wszyscy, ten smak nie ma sobie równych, kluchy z pudełka to inna bajka. Od niedawna lepię makaron samodzielnie i muszę przyznać, że nie mam pojęcia jak udało mi się tyle lat wytrzymać bez tej przyjemności, jaką daje smak domowej pasty... uściski wiosenne!!
UsuńBardzo kuszące...:-) Jeszcze się nie porwałam nigdy na ciasto makaronowe, wszystko przede mną:-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie Marzenko!! Domowy makaron deklasuje kupne, jest w nim coś niesamowitego i w konsystencji i w smaku i w całym obrządku ugniatania i nadawania kształtu. Dla mnie to świetna zabawa, polecam ją i Tobie :)
UsuńJakie pyszności! Zupełnie w moim klimacie! :)Pochłonęłabym wszystkie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie :) buziaki :)
Droga Makaroniaro :) Bardzo Cię zachęcam do tego przepisu, danie łączy w sobie wszystko co najlepsze delikatność z intensywnością, żółte z zielonym, kremowe z al dente. Doskonałe na wczesnowiosenne klimaty :) ściskam baardzo.
UsuńZostała dla mnie choć mała porcja?
OdpowiedzUsuńPyszności podałaś!
I kurkuma sprawdza się też u Ciebie w cieście .
A młode sałaty od sprawdzonych hodowców nie są złe. Ważne,żeby unikać przemysłowych upraw.
Moje zioła już wysadzone do wielkiej donicy i rozkoszują się wiosennym powietrzem.
Wszystkiego smacznego na weekend!
Moja mama uważa,że kurkuma ma wybitne właściwości zdrowotne, a ja jej wierzę dlatego dosypuję ją do czego się da :) W kluchach jej atuty przekładają się na stronę wizualną,a to się ceni tym bardziej. Niestety ravioli mają tę specyfikę,że szybko znikają, już nie ma ani jednego pierożka za to zioła już się zazieleniły na skarpie - pokazał się tymianek, tymianek cytrynowy i oregano w dwóch odmianach. Nie ma piękniejszej pory niż ta. Całuję Cię wiosennie!!!
OdpowiedzUsuńwłaśnie mi przypomniałaś, ze ciągle zapominam o zakupieniu nasion bazylii, tej normalnej! wysiałam trzy inne, ale trochę kiepsko im się rośnie, póki co. w zeszłym roku miałam ogrom tej fioletowej, aż nie wiedziałam, co z nią robić. ravioli jeszcze nie robiłam, ale tak zachęcająco wyglądają i o nich piszesz, że muszę je w końcu zrobić :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOla, zaczekaj na bazyliowe urodzaje i koniecznie ravioli popełnij.. przyznam,że mam pewne plany co do fioletowej bazylii, która jest dalece bardziej aromatyczna od zielonej, niebawem wyda plony na polach i wówczas będę musiała zrobić z niej godny użytek :) Ravioli w domu zrobione nie zna sobie równych, mam nadzieję, że niebawem to sprawdzisz. PS Dzięki na namiar na ROSZKA GROSZKA - blog niesamowity, niesamowita autorka, wspaniale się czyta, każdy tydzień zaczynam od tego bloga. Całusy!!!!
UsuńPychotka! I ravioli tak pięknie żółciutkie od kurkumy - wyglądają bardzo apetycznie. Niech te kolory sprawiają radość wszystkim zmysłom jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, za sprawą dobrego jedzenia poziom szczęścia może gwałtownie wzrosnąć.. po ravioli dobra energia wręcz eksploduje!! Polecam gorąco. całusy!!!
Usuńoj teraz mam ochotę sięgnąć po moje radełko
OdpowiedzUsuńfarsz doskonały jak dla mnie ! jak zwykle pyszności u Ciebie :)
Chwaytaj Marta, chwytaj i bazylią wypchaj koniecznie to co nim wykroisz, bazylia dała z siebie wszystko w ostatnich dniach, jest bujna i cudownie aromatyczna :)
UsuńJak pysznie... wszystko idealnie skomponowane
OdpowiedzUsuńfajny efekt daje dodana kurkuma, idealnie żółciutkie ciasto :)
Dzięki Moni, kurkuma znakomicie ubarwia ciasto a posmak daje tylko delikatny. Kolor na talerzu to dobry sposób na podbicie nastroju. Bazyliowe pierożki Ci polecam najszczerzej. Do zobaczenia!!!
UsuńŚwietny efekt uzyskałaś na tych zdjęciach, takie odrapane, starodawne, klimatyczne jak w jakiejś tradycyjnej włoskiej knajpce. Kolorki super no i świeżo, lekko i na pewno smacznie. Ravioli uwielbiam, pycha!
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi pierożki wszelkiego rodzaju możnaby stosować wobec mnie jako narzędzie szantarzu, trudno mi im się oprzeć. Wersja z obrazka jest tak aromatyczna i pyszna, że posotaje w pamięci na długo, niestety szybko znika w sensie materialnym. Bazylia wciąż mi w głowie, jest teraz taka aromatyczna!! A propos zdjęć, to wszystko dzięki mojej nowej zabawce, mój udział jest tu marginalny ;). Cieszę się, że się podobają :))
UsuńDziś widziałam młode ziemniaki.
OdpowiedzUsuńWyglądały kusząco, ale co kryją w sobie wolę nie myśleć;)
Dzięki ziołom, jakoś udaje mi się przetrwać ten czas, kiedy królują pędzone nowalijki.
A zioła w ogrodzie rosną wspaniale i cieszą oko, podobnie jak Twoje danie:)
Domowy makaron jest najlepszy!
U mnie oregano już w zwartym kobiercu a tymianek roztacza cudowne aromaty, gdy tylko się zanurzy w nim ręce. Zapachy, zapachy, zapachy. W kwestii podrabianych nowalijek miałam nieprzyjemność skosztować takiego 'młodego' ziemniaka - był paskudny. Czekam niecierpliwie na pierwsze młode rzodkiewki, których osrtrość aż wykręca i wypatruję szparagów z pola - to już lada dzień :)
UsuńOj tak wiosna jest radosna... Mimo tego, że mieszkamy w mieście to całe szczęście balkon mamy dość daleko od głównej ulicy i słychać te poranne i wieczorne śpiewy ptaków. Zioła z dnia na dzień są większe, inne powoli wygrzebują się z pod ziemi. RADOŚĆ mnie ogarnia patrząc na te cuda natury!!!
OdpowiedzUsuńRavioli- przepyszne! Jak dla mnie najcenniejsze jest to że są od A do Z robione własnoręcznie :)
Cieplutko pozdrawiam,
Kinga
Witaj Kinga, jakże mi miło, że do mnie wpadłaś :) Maj uwodzi jak żaden z miesięcy, każdy mu ulega i każdy go kocha, tak myślę. Ravioli z takim nadzieniem są znakomite, a bazylia może doaromatyzować każdą majową chwilę. Polecam zdecydowanie :)
Usuń