Wczoraj wracając do domu uświadomiłam sobie, że poza straganowym dobrobytem i poza grzybami jest jeszcze jeden aspekt jesieni, który lubię. Wyszukuję tych dobrych stron ile sił!
Gdy dzień się skraca, światła w oknach mijanych kamienic i bloków zapalają się wcześniej a każde okno to inna historia, inne problemy, inne szczęścia, inne zwyczaje. Wówczas nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w mieście żyjemy jak w wielkim mrowisku, tłoczymy się w blokowiskach, utknięci, gdzieś na wysokościach, przy czym każde istnienie jest tak słabo zauważalne, a jednocześnie niepojęcie ważne. Zawsze uderza mnie to wrażenie jesienią i zimą. Pamiętam, gdy pierwszy raz przyszła ta refleksja, byłam w wieku wczesnoprzedszkolnym, jechałam autobusem do teatru na jakiś spektakl dla dzieci, musiało to być na Starym Mokotowie lub na Żoliborzu, bo pamiętam mijane stare, szare kamienice, w których zza zasłon starałam się dopatrzeć jakiś fragment codzienności.
Gdy dzień się skraca, światła w oknach mijanych kamienic i bloków zapalają się wcześniej a każde okno to inna historia, inne problemy, inne szczęścia, inne zwyczaje. Wówczas nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w mieście żyjemy jak w wielkim mrowisku, tłoczymy się w blokowiskach, utknięci, gdzieś na wysokościach, przy czym każde istnienie jest tak słabo zauważalne, a jednocześnie niepojęcie ważne. Zawsze uderza mnie to wrażenie jesienią i zimą. Pamiętam, gdy pierwszy raz przyszła ta refleksja, byłam w wieku wczesnoprzedszkolnym, jechałam autobusem do teatru na jakiś spektakl dla dzieci, musiało to być na Starym Mokotowie lub na Żoliborzu, bo pamiętam mijane stare, szare kamienice, w których zza zasłon starałam się dopatrzeć jakiś fragment codzienności.
Nie jestem broń Boże typem paparazzo, nie czyham z lornetką i nie wyglądam pikantnych szczegółów z życia sąsiedztwa, bynajmniej!! Po prostu lubię te oświetlone okna, będące świadectwem toczących się spraw…gdy je widzę, jakoś tak się cieplej na sercu robi mimo coraz dotkliwszej temperatury na dworze.
Dziś zaglądam do kuchni Amber, nie przez okno co prawda lecz Kuchennymi Drzwiami a to co tam znajduję bardzo mi się podoba...;)
Amber swoim wpisem zachęciła mnie do wypróbowania przepisu na pieczone kwiaty cukinii, do tej pory nie zdecydowałam się ani razu, choć dostęp do kwiatów mam niemal nieograniczony!! Mimo, że wdzięczyły się do mnie od wielu tygodni w pobliskim sklepiku, zdawały mi się kategorycznie zbyt wyrafinowane a tym samym mało przystępne, jednak zachęcona słowem i obrazem jaki zafundowała nam Amber postanowiłam podjąć wyzwanie i udomowić cukiniowe kwiaty z 'wyższych sfer'.
Amber swoim wpisem zachęciła mnie do wypróbowania przepisu na pieczone kwiaty cukinii, do tej pory nie zdecydowałam się ani razu, choć dostęp do kwiatów mam niemal nieograniczony!! Mimo, że wdzięczyły się do mnie od wielu tygodni w pobliskim sklepiku, zdawały mi się kategorycznie zbyt wyrafinowane a tym samym mało przystępne, jednak zachęcona słowem i obrazem jaki zafundowała nam Amber postanowiłam podjąć wyzwanie i udomowić cukiniowe kwiaty z 'wyższych sfer'.
Nie byłabym sobą gdybym nie odstąpiła nieco od pierwowzoru, dlatego trochę namieszałam w przepisie. Mam dużą słabość do łączenia faktur, co już nieraz podkreślałam – jeżeli kremowa zupa to albo z prażonymi pestkami albo z grzankami, we wszelkich sałatach także musi pojawić się chrupiący element zaskoczenia, tak już mam, dlatego i tym razem do farszu dodałam niedbale posiekane płatki migdałowe. Delikatność kwiatów i kremowa konsystencja serka została dzięki temu fajnie przełamana. Z serem też pokombinowałam, gdyż zmieszałam kozi i krowi twarożek naturalny w stosunku 1:1. Dzięki temu był nieco łagodniejszy w smaku i dzieci nie kręciły nosem podczas posiłku. Miętę z przepisu Amber zastąpiłam bazylią, ponadto nie dodałam jajka. Wyszło to wybornie i jeżeli chłodne noce nie zaszkodzą cukiniowym kwiatom jeszcze przez kilka dni, w kolejny weekend zrobię je ponownie na cudowną przystawkę przed daniem głównym.
składniki:
8 kwiatów cukinii,
150 g twarożku koziego,
150 g twarożku krowiego,
garść płatków migdałów,
garść bazylii,
sól,
pieprz,
oliwa z oliwek
Danie to nie jest co prawda przysmakiem o polskim rodowodzie ale jako, że zastosowałam w nim wyłącznie polskie składniki, ta adaptacja tym bardziej mi się podoba. Polski kozi twarożek naturalny, biały krowi również - wszak polski najlepszy bez dwóch zdań, same kwiaty i bazylia pochodzą z pola, które rozciąga się przed moim domem, migdały niestety mało lokalne i gdyby nie druzgocący brak orzechów włoskich w spiżarce, pewnie to one stałyby się składową. Twarożek mieszamy jeden z drugim, solimy, pieprzymy, mieszamy z siekaną bazylią i migdałami lub orzechami włoskimi. Kielichy kwiatów napełniamy serem a końcówki płatków składamy tak, by zawartość nie uciekła ze środka. Faszerowane i 'zapakowane' kwiaty obtaczamy w oliwie a cukiniowe łodygi prószymy delikatnie solą. Wstawiamy do piecyka nagrzanego do 160 stopni na 15-20 minut, aż płatki się delikatnie zrumienią.
Dziękuję Amber, że skłoniłaś mnie do kwiatów!! Coś czuję, że zapiszą się nie jeden raz na kartach mojej kulinarnej historii…
Pięknie wyglądają! Na pewno też tak smakują :)
OdpowiedzUsuńOj tak, potwierdzam z pełnym przekonaniem!
UsuńŚwietny pomysl :) musze wyprobowac, lubie takie zielone dania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ah zapomnialam dodac, przepiekne zdjecia
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję! Koniecznie spróbuj, ja się zakochałam w tym zestawie, dzięki Amber, może Ty się zakochasz w nim pośrednio dzięki mnie?? :)
Usuńto dzieło sztuki! :) pyszne do tego!
OdpowiedzUsuńTak, tak! Niby udomowione ale cały czas powiewa warzywną arystokracją... rokoko, względnie secesja na talerzu, masz rację!!
Usuńdoskonałe te kwiaty cukinii, ale skąd się je bierze? nigdy nigdzie nie widziałam..piękne, jak obraz!
OdpowiedzUsuńFaktycznie są niezbyt popularne, ja mam obok siebie plantację cukinii i innych boskich warzywek, stąd je mam, myślę, że warto poszukac w necie gospodarstw rolnych nieopodal Twojego miejsca zamieszkania. Obawiam się jednak, że sezon na cukiniowe kwiaty sie juz kończy...nie wiem nawet czy uda mi się ponowić to cudo w najbliższy weekend :(
UsuńDziękuję ogromnie za przemiłe odwiedziny Maja!!
Aga,
OdpowiedzUsuńpysznie je podałaś!
Cieszę się,że dałaś się namówić.
A szkoda by było,bo rosną obok Ciebie.
Podoba mi się,że modyfikujesz przepisy.
Ja też często tak robię,choć przepis na te kwiaty wykonałam dokładnie wg.pomysłu Francuzów.
Było to celowe po podróży do Paryża.
Serdeczności!
Raz jeszcze dziękuję Amber! Mam nadzieję, że dostanę jeszcze jutro te kwiaty...żyć bez nich nie mogę :)
UsuńTrafne określenie - mrówki.
OdpowiedzUsuńKiaty też świetne
Jak najbardziej świetne! Gdy je gdzieś zobaczysz nie wahaj się jak ja lecz kupuj w ciemno!!!
UsuńJak zazdroszczę Ci tego sklepiku z kwiatami cukinii! Ja u siebie jeszcze nigdzie ich na półce nie spotkałam. A serowy farsz musiał być wyśmienity!
OdpowiedzUsuńSama sobie zazdroszczę, w najgorszych koszmarach śni mi się, że sklepik zamykają i świat się kończy! W tym roku lokalni przeżyli niemały dramat, gdy się okazało, że nie będzie już więcej najlepszych gruntowych pomidorów świata, ale są cukinie i ich kwiaty za to... Farsz bardzo udany, przyznaję :)
UsuńNa bloku pewnie by napisali - Aga rules:)
OdpowiedzUsuń~*~
Podobają mi się takie kwiatowe wynalazki. Najfajniejsze jest to, że z kilku prostych składników można zrobić coś niecodziennego i smacznego. Za to cenię "kucharzenie". Wychwalam dzień, w którym trafiłam na Twojego bloga.
Ha,ha! Uwielbiam te Twoje komentarze! swoją drogą kiedyś miałam dedykowany wpis na ścianie windy...ale treści nie przytoczę...;)
UsuńKomu podpadłaś? Przyznaj się:)
UsuńChyba, że ktoś został ustrzelony przez Amora, lub strzała zapachu jedzonka go dopadła - a to już coś zupełnie innego.
To była sprawka Amora, potem posstrzelony musiał wdychać godzinami opary spirytusu szorując wnętrze blokowej windy...zatem historia z happy endem!!
UsuńCo do Pavlovej - wierzę, że uda Ci się. Przepis jak najbardziej polecam! Jeśli chodzi o cukier, należy go dosypywać stopniowo, a z całą bezą obchodzić się jak z "jajem faberge" ;))wszystko powoli i delikatnie...Aga,jak zrobisz, daj znać. Od razu Cię też uprzedzam co do jednego z minusów Pavlovej - znika stanowczo za szybko!!! ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuję Twojego przepisu, będę się starała jak najdelikatniej Pavlovą potraktować, ponoć jednak należy ją robić gdy wilgoć w powietrzu nie stoi...może to jest przyczyna mojej klęski bezowej??? A, że znika, wiem, bo jadałm wiele razy..:)
Usuńszukam kwiatów cukinii od dawiem dawna i mimo tego, że pochodzę i mieszkam w Warszawie nigdzie nie udało mi się ich znaleźć. :(
OdpowiedzUsuńWejdź sobie na stronę majlert.pl , a nie zaznasz spokoju póki nie odwiedzisz północnych Warszawy rubieży...;)
UsuńJejku umarłam! I karczochy?! Dzisiaj tam jadę tylko szkoda, że otwarte jedynie do 17. :(
UsuńOwszem,a teraz w dodatku mają w sprzedaży pięknie kwitnące karczochy, z takim fioletowym włosiem. Cudo! Powodzenia. Uprzedzam, nie będziesz mogła się oprzeć pięknym, rozmaitym dyniom..zatem najlepiej autem!
Usuńniezwykłe...
OdpowiedzUsuńBez dwóch zdań!!
UsuńJeej, ale zazdroszczę! Mnie się nigdy, powtarzam - nigdy, nie udało uświadczyć tego kwiecia! A wygląda tak przeapetycznie! :)
OdpowiedzUsuńWielogłos w tej sprawie świadczy o tym, że to faktycznie rzadkość. Moje oczy cukiniowe kwiaty cieszyły już od dawna ale dopiero teraz zaznałam ich uroku całościowo. Skoro oczy i smak nacieszony, pozostał zachwyt werbalny...jutro może dostanę je jeszcze, oby!!!
UsuńPiękne! Kwiaty cukinii nie zagościły jeszcze w mojej kuchni, niestety... Bardzo chciałam je wypróbować, ale w ogrodzie cukinia nie wyrosła, a w warzywniaku nie widziałam. W takim razie spróbuję w przyszłym roku:) A póki co mogę zachwycać się Twoimi:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że w kolejnym roku cukinie wyrosną i, że będziesz miała szansę spróbować ich szałowych kwiatów!!
UsuńPiękne zdjęcia. Kwiaty jadalne to świetny dodatek do potraw, a w tym przepisie zagrały główną rolę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie...obiekt wdzięczny to i zdjęcia wychodzą jako takie:)) Co dziwne, te kwiaty mają smak, bardzo wyczuwalny charakterystyczny, przepyszny smak!
UsuńSzkoda, że kwiaty cukinii są tak ciężko dostępne...
OdpowiedzUsuńOj, tym bardziej doceniam, że mam je pod nosem. Są obłędne, ale Polska się zmienia, niebawem mam nadzieję, będzie coraz więcej fajnych gospodarstw produkujących takie cuda!
UsuńZakochałam się ! Jaki piękny, smakowity i elegancki przepis ; ) Jak bym chciała dostać takie kwiaty !
OdpowiedzUsuńZakochałaś się od pierwszego wejrzenia? Jak spróbujesz to będzie to miłość dozgonna i nieskończona... pozdrowionka!
Usuń