Dzisiaj oddalam się na chwilę od ukochanej kuchni polskiej, wędruję wraz z moim wpisem do Belgii, Belgii, którą miałam okazję niedawno odwiedzić i która mnie urzekła. A urzekła mnie wielopłaszczyznowo - mieliśmy okazję przebywać wśród fantastycznych ludzi, zwiedzać cudowne zakątki Antwerpii, mieliśmy także szansę zaznawać lokalnej kuchni tradycyjnej. Jak się okazuje, tamtejsze przepisy można z dużym powodzeniem przetransponować na grunt polski, gdyż dostępne tu i tam produkty są bardzo podobne. Buszując po miejscowym supermarkecie starałam się jak zwykle dopatrzeć jakiejś odmienności względem naszego podwórka: od razu rzuciły mi się w oczy stosy mandarynek, które zaopatrzone były w końcówki gałązek i listki - dzięki temu stoiskowa kompozycja nabierała egzotycznego charakteru. Jako, że w Polsce do tej pory nie trafiłam na quinoę, choć bardzo chciałam, za punkt honoru wzięłam sobie przywiezienie kilku paczek z Antwerpii. Udało się je znaleźć, co prawda nie było to zbyt łatwe, gdyż nieprawidłowo wymawiałam nazwę tego specjału i długo nie mogłam być zrozumiana. W końcu jednak 'kłinoja' zawędrowała do mojego koszyka. Dopadłam także puchy z mięsem kraba i jak zwykle wyszperałam kilka paczek makaronu o kształcie niespotykanym - zawsze poluję na makarony niebanalne będąc w podróży... Gdzieś na półkach sklepowych śmignęły mi speculoosy - miejscowe ciasteczka cynamonowe, o których czytałam nieco wcześniej ale im zdołałam się oprzeć...
Piwa belgijskie robią wrażenie, a Belgowie traktują je z należytym szacunkiem i uwagą. Podawane są w zgrabnych pucharkach z cienkiego szkła, przy czym każdemu gatunkowi odpowiada naczynie o nieco innej formie. Piwa mają różny kolor, smak, stopień klarowności i co najważniejsze z różną intensywnoscią potrafią człowiekowi w głowie zawrócić. Niektóre piwka są ponad 9%towe, mi szumiało w głowie juz po jednym takim!! Piwo stanowi bazę wielu lokalnych potraw, wprowadzając interesującą, trudno diagnozowalną dla niewprawionych odbiorców nutę smakową.
Niewątpliwie jednym z narodowych dobrodziejstw Belgii jest czekolada, a w szczególności, to co na bazie czekolady tam powstaje, czyli praliny, trufle i maleńkie przesmaczne czekoladki. Nie ma cienia mitologii w powszechnej opinii, że belgijskie czekoladki są wyborne - ja lepszych nie jadłam nigdy!! Ich wnętrze może być bujne lub bardzo proste, smak zawsze jest doskonały. O dziwo, szczególnie smakowały mi praliny z białej czekolady, z nadzieniem w dwóch kolorach i z kształtnym orzeszkiem zanurzonym tuż pod zewnętrzną białą otoczką...
Niewątpliwie jednym z narodowych dobrodziejstw Belgii jest czekolada, a w szczególności, to co na bazie czekolady tam powstaje, czyli praliny, trufle i maleńkie przesmaczne czekoladki. Nie ma cienia mitologii w powszechnej opinii, że belgijskie czekoladki są wyborne - ja lepszych nie jadłam nigdy!! Ich wnętrze może być bujne lub bardzo proste, smak zawsze jest doskonały. O dziwo, szczególnie smakowały mi praliny z białej czekolady, z nadzieniem w dwóch kolorach i z kształtnym orzeszkiem zanurzonym tuż pod zewnętrzną białą otoczką...
Belgijskie frytki serwowane z majonezem nie rzuciły nas na kolana, gofry wyglądają i smakują podobnie jak nasze nadmorskie, za to bardzo spodobało mi sie to co Belgowie czynią na bazie cykorii. Cykoria jest niewątpliwie ich dobrem narodowym, a jej zastosowanie w zapiekance oczarowało moje kubki smakowe w sposób dokumentny. U nas jest warzywem niedocenionym, jej goryczka sprawdza się zazwyczaj na surowo przy akompaniamencie jabłka, mało kto próbuje ją natomiast podawać na ciepło i w roli głównej - okazuje się, że to błąd.
Myślę,
że zapiekana cykoria powinna na dobre wpisać się w grafik dań
popularnych w Polsce, w moim menu niewątpliwie znajdzie takie miejsce.
Tym bardziej, ze cykoria jest dostępna w miesiącach chłodnych i może być
znakomitą alternatywą dla warzyw korzeniowych panujących na polskim
stole zimą.
W oczekiwaniu na przepis oryginalny, który został mi obiecany posiliłam się o próbę rekonstrukcji dania, którym zostaliśmy podjęci. Gdy dostanę recepturę od naszej belgijskiej znajomej, zamieszczę ją również tutaj, póki co przedstawiam efekty mojej próby odtwórczej. Całkiem udane, muszę powiedzieć.
W oczekiwaniu na przepis oryginalny, który został mi obiecany posiliłam się o próbę rekonstrukcji dania, którym zostaliśmy podjęci. Gdy dostanę recepturę od naszej belgijskiej znajomej, zamieszczę ją również tutaj, póki co przedstawiam efekty mojej próby odtwórczej. Całkiem udane, muszę powiedzieć.
składniki:
8 cykorii,
pół cytryny,
łyżka soli,
16 plasterków dobrej jakości szynki,
sos serowy:
solidna łyżka masła
solidna łyżka mąki pszennej,
ok 0,5 l mleka,
100 g Ementalera,
twardy ser, u mnie Grana Padano 50 g,
utarta gałka muszkatołowa,
sól do smaku
Na wstępie cykorię obgotowałam w osolonej wodzie z dodatkiem soku z połowy cytryny, po 20 minutach, gdy warzywa wyraźnie zmiękły odcedziłam je, ostudziłam a następnie odcisnęłam nadmiar wody. Zawinęłam każdą cykorię w dwa plastry szynki, po czym ułożyłam je w ceramicznej foremce do zapiekania.
Przygotowanie sosu rozpoczęłam od zasmażki, czyli masło zmieszałam z maką i po ich wspólnym podgrzaniu zalałam je mlekiem. Całość intensywnie mieszałam by niepożądane grudy się nie utworzyły. W kolejnym kroku dodałam utarty Emmentaler i Grana Padano, gałkę i sól. Powstałym sosem zalałam cykorie i by podbić walory dekoracyjne zapiekanki posypałam z wierzchu odrobiną Grana Padano. Wstawiłam do piecyka nagrzanego do 200 stopni.
Cykoria spędziła tam pół godziny, po tym czasie całość się pięknie przyrumieniła.
Cykoria tak zapieczona wystąpiła u nas w charakterze obiadu, towarzyszyły jej pieczone ziemniaki i brokuły z wody. Bardzo udany, inny obiad. Dzieci co prawda trochę kreciły nosem, gdyż podchodzą z rezerwą do wszelkich nowości kulinarnych ze świata, dorośli jednak byli w pełni usatysfakcjonowani nową kulinarną zdobyczą i jeszcze z pewnością nie jeden raz się nią uraczą tej zimy...
Aga,
OdpowiedzUsuńpyszne belgijskie obrazki.
Uwielbiam poznawanie poprzez kuchnię.
Cykorię jadam często i lubię jej oryginalny smak.
Zapiekana jak najbardziej.
Świetnie upieczona!
Komosę ryżową kupisz w sklepie ze zdrową żywnością , w Kuchniach świata.
Jest nawet w moim osiedlowym sklepie.
Oj tak, Belgia pyszna niezwykle. Wiem, że tam wrócę po kolejne wrażenia. Póki co pozostaje mi wspominać. Komosę spróbuję, wszak mam dwa pokaźne jej worki,a gdy mi zasmakuje już wiem gdzie jej szukać, dzięki!!
UsuńŚwietna kulinarna wyprawa - bardzo lubię takie obrazki. Za kawałek pokazanego maasdamera oddałabym co nieco:) Cykoria kojarzy mi się jedynie z niedobrą kawą Ricore i zastanwiałam się czasem widząc warzywo w sklepie, co można z nim zrobić dobrego - teraz już wiem:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTa kawa jest wyjątkowo paskudna, masz rację!! Cykoria zaś, po zapieczeniu zmienia lico na bardziej łagodne i wdzięczne, zatem polecam w takim wydaniu. Ja ją lubię także grillować i dodawać do sałatek. buziaki!!
UsuńJa też wracam z wakacji obładowana jedzeniem w różnej postaci. Zdjęcia śliczne. Może gdybym nie wiedziała, co to jest, to bym się skusiła :) Niestety cykoria jest na mojej liście produktów niejadalnych...
OdpowiedzUsuńSkoro nie lubisz cykorii, to nie zachęcam, sama też mam jak wiesz swoje anty zestawienie smaków i wiem, że obiektywnie pyszne dania przez niektórych mogą być uznane za spektakularnie ohydne - patrz kolendra w zupie np:) Dziękuję za miłą opinie na temat zdjęć i cieszę się, że cykoria mimo wszystko z nich nie straszy za bardzo...:)
UsuńJej, robiłam kiedyś cykorię w tejże wersji, a były to początki mojego blogowania, więc przepis ten traktuję sentymentalnie:) Jest to coś pysznego! A Belgia również pyszna, zwłaszcza na Twoich fotografiach:)
OdpowiedzUsuńMuszę zatem zerknąć na Twoją wersję cykorii. Cieszę się, że przywołałam miłe wspomnienia. Belgia pyszna zdecydowanie. Wciąż czeka mnie rozprawa z quinoą, czekam na jakiś impuls, który mi powie co z niej fajnego wyczarować mogę:) serdeczności!!
UsuńŚliczne- przepyszne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadlam cykorii w takiej wersji, chyba czas sprobowac :)
Bardzo Ci dziękuję Aga, ja także do tej pory nie znałam takiego zastosowania dla tego niepozornego warzywa. Okazuje się, że cykoria przyjemnie łagodnieje podczas pieczenia, sos serowy dodaje jej animuszu, można się pobawić konsystencją sosu, mój był gęsty, ten który jadłam w Antwerpii bardziej płynny. Oba udane. Polecam!!
Usuńcudowne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDziękuję ogromnie, cieszę się jeśli udało mi się choć namiastkę belgijskiego nastroju tutaj uchwycić :)
UsuńW takim razie i ja niebawem wykorzystam cykorię w swojej kuchni:) Dzięki za inspirację:)
OdpowiedzUsuńSuuuper! Polecam z pełnym przekonaniem. Z pewnością na Twoim talerzu i w Twoim obiektywie cykoria zaprezentuje się modelowo. U mnie niebawem także przepis oryginalny na to danie. uściski!
UsuńOoo, zazdroszczę podróży, bardzo klimatyczne zdjęcia ;) ładne, podobają mi się ;)a cykoria pysznie sie dumnie i pachnie mi aż tu, do Krakowa;) Pięknie, Aguś!
OdpowiedzUsuńJak mi miło! Cieszę się, że zapachy dotarły. Antwerpia to cudowne, bardzo spójne miasto, ludzie ciepli i przegościnni..polecam ten kierunek, tak ze względów krajoznawczo-poznawczych jak i kulinarnych. najcieplejsze uściski!!!
UsuńAga, ja na długi weekend wyjeżdzam do północnej Francji w okolice Calais... Wiesz co to znaczy? Blisko jest granica z Belgią i mam nadzieję,że poczuję ten klimat...najem się cykorii, popiję zachwalanym piwem ;), zakosztuję prawie belgijskich frytek... Jakże się cieszę. Piękną, nastrojową podróż odbyłaś! Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńCudownie!!! Czy będzie relacja? Ja za Francją tęsknię ogromnie więc myślami będę w tej podróży z Tobą, ten rejon słabo mi jest co prawda znany ale jako, że Francja magnetyzuje swym urokiem w całej rozciągłości będzie pięknie i pysznie z pewnością. Czekam na obrazki :) serdeczności!
OdpowiedzUsuńPS w kwestii frytek z majonezem- polecam małą porcję, duża jest stanowczo zbyt ogromna:)
Wstyd przyznać, że nigdy nie jadłam cykorii... Muszę wypróbować Twój apetyczny przepis, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!! Jestem za! ;)
UsuńAga! Ależ uczta u Ciebie - i kulinarna i fotograficzna! Cudownie!
OdpowiedzUsuńA jakże!! Staram się by moje życie gęsto utkane było takimi miłymi wrażeniami, zarówno tymi smacznymi jak i zjawiskowo pięknymi - pozakulinarnymi. W Antwerpii zakochana jestem, w cykorii pieczonej też...Dzięki Anno-Mario za przemiłe odwiedziny:)
UsuńOj tak zdecydowanie lubię to, ja do tej pory próbowałam tylko cykorii w postaci surowej z serkiem kozim, ale Twoja propozycja sprawia, że ślinka i cieknie na samą myśl! :-)
OdpowiedzUsuńJest fajna, spróbuj koniecznie!! Stoiska coraz uboższe, pomidory już zaczęły straszyć, szpinak z pudełka to nie to samo, co kupowany na wagę, a cykoria to dobra alternatywa dla późnojesiennych korzeni :)uściski!!
UsuńTaka przekąska z cykorii czemu nie? wygląda bardzo apetycznie :-)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej polecam, mimo, że wygląda niepozornie to zatopiona w polewie serowej jest całkiem konkretnym, pełnym daniem, na zakąskę jest chyba zbyt ciężka, chyba, że zrezygnujemy z sosu - to też jest opcja..pozdrawiam!!
Usuń