Siódma rano. Jadę, a na tylnym siedzeniu skrzętnie okutane różowym kocem dosypia moje dziecko. Bujam się żwawo do jakiegoś potwornie starego przeboju Toma Jonesa. Spod podłokietnika pachnie kawa - po turecku, bo do takiej mam słabość największą. Przejeżdżam na drugi brzeg podziwiając obłędną warszawską panoramę - w listopadzie, mimo wszelkich jego wad jest najpiękniejsza - nasz mały Manhattan wyrastastający ponad dachami starówkowych kamienic wygląda jak obraz. Kawa smakuje przednio, sesja jogi dobudza zaspane i rozleniwione członki, po powrocie zasadzę cebule tulipanów by było na co czekać, na stole ustawię bukiet bladoróżowych goździków i zrobię pyszny obiad. Jest pięknie, będzie pięknie - oswoiłam listopad!
*przepis inspirowany recepturą belgijską, inspirację przywiozłam z Antwerpii - tam dodaje się także podduszone pieczarki i często zamiast ciasta kruchego stosuje się ciasto francuskie
składniki na ciasto
6 małych, wysokich foremek lub jedna duża o średnicy 24 cm:
250 g mąki pszennej
150 g mała,
żółtko,
łyżeczka soli,
1/5 szklanki wody,
farsz:
papryka żółta, pomarańczowa i czerwona,
cebula,
białko,
2 jajka,
100 ml śmietanki 30 %,
50 ml mleka,
sól,
gałka muszkatołowa,
pieprz,
spora szczypta papryki słodkiej,
tarty ser żółty
Składniki ciasta wymieszałam w malakserze, schłodziłam 30 minut w lodówce, a po tym czasie cienko rozwałkowałam. Ciasto kruche zwykle wałkuję między dwoma arkuszami papieru do pieczenia, to bardzo ułatwia sprawę. Wysokie foremki wyłożyłam papierem i w nastepnej kolejności ciastem. Tak przygotowane spody piekłam przez 20 minut w temperaturze 190 stopni, do zrumienienia wierzchu. Podczas, gdy po kuchni rozchodziły się zapachy przygotowałam zalewę i warzywa do farszu. Cebulę obsmażyłam w pierwszej kolejności, następnie na tej samej patelni poddusiłam plastry papryki. Składniki zalewy wymieszałam w misce. Gdy spody moich kiszów były gotowe upakowałam do nich warzywa i zalałam przygotowanym sosem. Całość piekła się 15 minut.
Listopad jest pyszny!
Sympatyczny ten listopad :) Słonka i smacznych dań!
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny, słoneczny i łagodny póki co :) Ściskam Cię Kamilko!!!
Usuńpyszności :) ostatnio dorwałam paprykę słodką w wersji wędzonej, świetnie by się tu wpasowała :)
OdpowiedzUsuńTeż ją muszę kupić, bo świetnie podkręca moc potraw :)
UsuńOstatnio byłam w Warszawie w latach osiemdziesiątych, jakoś zawsze nie po drodze. Babeczki pysznie się zapowiadają, uwielbiam wytrawne :))
OdpowiedzUsuńBabeczki w każdej odsłonie są przepyszne, słone są o tyle fajnie, że można sobie skubnąć taką zamiast obiadu albo śniadania i jest smaczna także w dniu kolejnym. Warszawa pięknieje, z każdym rokiem się zmienia, przyjedź i sprawdź koniecznie.
UsuńQuiche, babeczka, czy tarta, jakkolwiek nazwiemy te klejnoty kulinarne, to mimo,że są pracochłonne, ale nadają naszemu powszedniemu jedzeniu wytworności . Mam nadzieję,że się ze mną zgodzisz.
OdpowiedzUsuńNo i , co ważne, przepis jest inspirujący. Ciekawa jestem jak się upiecze, to cacko w cieście filo, akurat kupiłam i szukam inspiracji.Pozdrawiam.
Belgowie robią ten quiche na cieście francuskim, więc podejrzewam, że filo też będzie ok, niemniej z uwagi na wysoką cenę i strukturę tego ciasta ja bym je wyeksponowała na zewnątrz. Filo zalane sosem może poczuć się nieco stłamszone… tak sądzę, ale daj znać co tam wykombinowałaś ;)
Usuńoj chciałabym mieć rano czas na jogę ... :) quiche paprykowy zapowiada się smacznie, ale tak się właśnie zastanawiam czym różni się quiche od tarty, gdybym coś takiego zrobiła nazwałabym to tartą, muszę doczytać ten temat !
OdpowiedzUsuńja w tym roku chyba jakoś też oswoiłam jesień, często dawała mi się we znaki, w tym roku muszę przyznać żyjemy w zgodzie :)
Quiche to wytrawna forma tarty, ale musi w niej wystąpić zalewa śmietanowo-jajeczna, tarta nie musi być wytrawna, nie musi zawierać tejże zalewy, można do niej wrzucać co popadnie i zawsze pozostanie tartą - w kiszu muszą być jaja i tłuściutka śmietanka :)
UsuńNa paprykę teraz najlepsza pora, wrzucam ją do wszystkiego, ten quiche moi znajomi Belgowie zazwyczaj pieką na drogę (gdy do nas jadą np) jest świetny nawet w kolejnych dniach, o czym nie raz się przekonałam.
A propos jogi. Martusiu z tego, co się orientuję, moje dzieci są starsze od Twoich i mam więcej luzu. Parę lat temu nie było mowy o takich fanaberiach :)
Co prawda my dziś "idziemy w" pyry z gzikiem (to już przesądzone), ale Twój kisz wygląda (i na pewno smakuje) szałowo. Zapisuję na liście inspiracji obiadowych na najbliższe dni :)
OdpowiedzUsuńPs. Moja okolica nie ma niestety nic wspólnego z Manhattanem, co gorsza nie ma nic wspólnego nawet ze Sweet Valley, w szczególności w listopadzie ;)
Pozdrawiam z Krainy Deszczowców i Mgieł
Do naszego Manhattanu mam 10 km, ale trasę z widokiem robię cztery razy dziennie :) Za moim oknem cywilizacji nie widać, asfaltu nawet nie ma, nie mówiąc o blokowiskach czy drapaczach chmur tym bardziej - chmury natomiast są, zasłoniły słońce przed chwilą. Kisz z papryką na listopad jak znalazł! Trzymaj się Rybko :)
UsuńDzisiaj u nas deszczowo i chętnie pocieszyłabym się Twoim smakołykiem:-)
OdpowiedzUsuńA ja bym Cię jeszcze chętniej ugościła karmiąc paprykowym kiszem :) za moim oknem zaczęło się zanosić, została mi jedna babeczka, dziś też smakują świetnie, mogę śmiało powiedzieć, że zmienna pogoda nie przeszkadza w delektowaniu się nimi :)
UsuńAga,
OdpowiedzUsuńja też joguję! Rano dwa razy w tygodniu.
A taki listopad bardzo mi się podoba i trzymam z nim sztamę!
Słońce listopadowe pięknie mi służy.
Twoja tarta jest tu bardzo à propos.
Pozdrawiam!
…mamy wiele wspólnego, nie pierwszy raz się o tym przekonuję. Ja joguję na Długiej i z każdym miesiącem czuję to coraz bardziej. Joga służy, czuję to szczególnie mocno, teraz w listopadzie.
Usuńwygląda przepysznie, chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie, paprykę dostaniesz teraz wszędzie i we wszystkich kolorach :) Polecam
UsuńFajoskie! Podoba mi się ten kubeczkowy kształt :-)
OdpowiedzUsuńP.S. SESJA JOGI, ulala.. Kiedy Aguś znajdujesz na to wszystko czas? ja wiecznie z jęzorem na brodzie...
Od jakiegoś czasu mam czas na wszystko, co mi się zamarzy, ale w tym czasie czasem brakuje esencji niestety :( :), to trudne do wytłumaczenia, więc nie będę drążyć. Generalnie konkluzja jest taka, że im człowiek mniej ma czasu tym jakoś lepiej go pożytkuje, ja ostatnio mam wrażenie, że przelatuje mi przez palce niepostrzeżenie. Joga dobra na takie dylematy, reszta sama się przecież ułoży :) a babeczki są superowe, u mnie niezbyt kształtne - a' la prymitywne czerpaki, jednak nie o urodę tu chodzi wszak o smak :) buziaki wieeeelkie Marzyniu! Strasznie Cię lubię choć nie znam naocznie :)
UsuńI to mi sie podoba! Ja lubię listopad i tez w nim pichcę smacznie! I wiesz co? Mam trochęvdosc blogów z mdlącym już mnie opisywaniem deszczu, mgły, chmur i czytania, ze teraz to tylko koc i herbata...Od pogody jest pogodynka, a nie blog kulinarny! A listopad mozna polubić jak nic! Ja już dawno przestałam narzekać i pozyskuje każda chwile,aby czuć, ze choć chwila mija, ja ją jakoś podchwyciłam;) twoje paprykowa wytwory? No mogę sie rozpisać, ze fantastiko, ze cud miód, ale chyba najbardziej moja opinie odda to, że...przepis na nie już wpisałem do mojego przepisnika:))) Buziaki Piękna Kobieto!
OdpowiedzUsuńBuziaki Droga Renulko!!!! Moja mama popełniła ten kisz dwa dni temu - też ją zainspirowałam - i była bardzo zadowolona, upakowała wszystko w dużej, prostokątnej formie. Ja jestem pierwsza do narzekania na jesień, ale w tym roku nie mogę, listopad jak nigdy jest piękny, poza tym pierwszy raz od wielu lat zaczęłam śnić i pamiętam co mi się śniło - jest świetnie!!!
Usuń