Nie powiem Wam o ciepłych wodach Adriatyku, o obezwładniającej, bujnej linii brzegowej, ani o cevapcici, które po kilku dniach bokiem wychodzą, nie powiem o pachnących olejkiem do opalania tłumach sunących wraz z nurtem nadmorskich promenad, nie wspomnę o boskich marinach i wysokich górach, które wprost z morza wyrastają, powiem natomiast, co dzieje się gdy człek postanawia góry przekroczyć i zbadać jak wygląda chorwacki ląd z dala od wrzawy kurortów. Pretekstem do przekroczenia ogromnych niczym urwiska Mordoru gór było wino, a ściślej winnica Grabovac w powiecie Imotskim, którą udało mi się namierzyć za pośrednictwem internetu - w przypadku tamtejszej produkcji nie jest to takie oczywiste wcale...
|
winko z widokiem na Zatokę Kotorską |
|
widok ewoluował, winko pozostało wciąż białe i dobrze schłodzone... |
|
tam gdzie cyprysy rosną dziko - tu majestatyczny jegomość w Czarnogórze |
Z Makarskiej, za góry przedostać się można w sposób lekki łatwy i przyjemny - rok temu zakończono budowę czterokilometrowego tunelu, który jest zbawieniem dla osób nienawidzących posadowionych wysoko nad poziom morza serpentyn (patrz ja). Opuszczając więc muskane morską bryzą stoki, mijając nieskończone ilości aut na czeskich, polskich, słoweńskich, rosyjskich i niemieckich rejestracjach, pokonawszy długaśny i dziwnie opustoszały tunel znajdujesz się nagle w innym świecie. Po drugiej stronie nie ma wrzawy, nie ma turystów, nie ma tandetnych kramików ani ulicznych naleśnikarni, jest za to wieś najprawdziwsza, najzwyczajniejsza, w której kot ociera się o blaszaną balustradę, gdzie starsza pani na widok samochodu wstaje od obierania kartofli (tudzież czegokolwiek innego, bo nie dopatrzyłam co to było w istocie) i serdecznie machać ręką zaczyna, w której winne nasadzenia przeplatają się z parcelami łąkowych chwastów, gdzie w domkach firanki, a w przedogródkach piękne fioletowe malwy. I ja taką Chorawcję wolę, nic nie szkodzi, że nie ma tu widoków na lazur - jest za to prawdziwość, którą lubię i jest wino Grabovac - białe Kujundzusa najpyszniejsze i jest knajpa, w której podają żaby. Wybrzeże nie oferuje żab tylko śliczne i pożądane przez masy owoce morza, grillowane warzywa i mielone mięso z grilla. W Imotskim, z widokiem na bujną łąkę i przejrzystą rzeczkę, płynącą tuż u nóg naszego restauracyjnego stolika jemy żaby - po podaniu wyglądają zupełnie niegroźnie zatopione w głębokim cieście, po przegryzieniu ukazują się w pełnej krasie. Posiłek dość makabryczny, bo żabom jedynie głów brakuje, ale po przyjęciu znaczącej porcji wspomnianego wyżej wina jem je z dużym smakiem.
Poniżej przedstawiam krótki rys gastronomiczny odbytej podróży. Zdominowały go owoce morza, plejskavica, cevapcici z ajwarem i grillowane warzywa. Najbardziej w mą pamięć zapadła oczywiście żabia uczta, ale poza nią i inne smaki przypadły mi do gustu.
Wróciłam i wiedziona jakimś szaleńczym impulsem ugotowałam barszcz czerwony, siedzę teraz i piję go na kubki. Barszcz czerwony co prawda zupełnie do upałów nie pasuje, lecz ja go mogę pić niezależnie od aury, więc choć pot po skroni spływa, łykam kolejne hausty czerwonej substancji i znów czuję całą sobą jak bardzo kocham powroty do domu. Muszę przyznać, ze barszcz deklasuje nawet panierowane żaby :)
|
hm... |
|
przejrzysty strumyk płynący obok naszego stolika |
|
gwiazda drugiego planu - kaczor, który towarzyszył nam przy posiłku
|
Gwar kurortów,brrrrrr!
OdpowiedzUsuńŻaba wygląda żałośnie objedzona ze swego jestestwa......
A powroty kocham,mimo miłości do wakacyjnych przeżyć.
Byłam zaskoczona, że pod ciastem to właśnie znalazłam. Jakoś świadomość, że żaba żabę będzie przypominać zupełnie do mnie nie dotarła przed posiłkiem... ale smak miała świetny, jak dobry dorsz :) Czekam Twojego powrotu!!
UsuńChorwację zwiedzałam dwa razy : raz z lądu, raz z morza. Nie da się ani opisać,ani opowiedzieć w dwóch zdaniach. Mam wielką nadzieję, że uda się nam wrócić tam przyszłym roku:-)
OdpowiedzUsuńPs. Żabie kosteczki wyglądają wstrząsająco jakoś, ale w sumie dlaczego? Czym róznią się od kurzych np?
...no właśnie, dlaczego? Też się na tym złapałam, że ta żaba potworna jakaś- no a zamawiając żaby czego się do diaska spodziewałam? nuggetsów z płaza? produktu żabopodobnego? Nie wiem zupełnie, głupie to straszliwie. a tak na marginesie znacznie straszniejszy jest dla mnie widok wielkookich krewetek, które zawsze zdają się na mnie z wyrzutem z talerza zerkać - dlatego sięgam po nie tylko czasem :)
UsuńChorwacja jest rzeczywiście piękna, żabie udka są pyszne w czosnkowym sosie + lampka białego wina;-)
OdpowiedzUsuńAniu, żabie udka to nic, tutaj masz żabę niemal w całości, a to mocne doznanie. Tym razem wypiłam hektolitry wina zanim zasiadłam do posiłku, zatem do żab była woda i próba powrotu na łono jako takiej trzeźwości ;)
UsuńAgatko , Chorwację znam , ale jak piszesz ,od tej strony komercyjnej, niestety.
OdpowiedzUsuńDlatego z niezwykłym zainteresowaniem weszłam w Twoje sugestywnie opisane wrażenia ,czując wszystkim zmysłami przeżycia , którymi sie podzieliłaś.
Smak żab , ich rachityczny kształt po konsumpcji nie odpowiada mi absolutnie, ale inne stwory, o których piszesz jem z otwartymi oczami i nieustającym apetytem.
Pozdrawiam wakacyjnie
W Czarnogórze nie ma takiej komercji, dlatego bardziej mnie ujęła. Szczęśliwie w Chorwacji mieliśmy siedlisko na uboczu ( a konkretniej na zboczu na jakiejś totalnej wysokości) więc wrzawa nas nie docierała, był tylko cudny widok na morze i wyspy i masa owadów ;) Wybrzeże charakterem przypominało mi trochę to nasze, tyle, że woda tam cieplejsza no i lazur. Warto wyprawić się w 'ZAMAKIECIE' by popatrzeć jak wygląda chorwacka codzienność. Zrób to następnym razem. cmoki!
UsuńPięknie tam! I Gwar ominąć jakby dało się, zazdraszczam:)
OdpowiedzUsuńPięknie tak, a tłumy ominąć można - szerokim łukiem :)
UsuńTeraz to ja już żaby nie zjem, nie ma mowy!;)
OdpowiedzUsuńMagda, posłuchaj, ja Ci podam adres do winnicy Grabovac i Ty sobie tam pojedziesz i zdegustujesz wino - duuuużo wina, a potem Pan miły pokaże Ci drogę do knajpy, gdzie żaby podają i zjesz je w tych okolicznościach przyrody, zapewniam...:)
UsuńTo musiałaby być baaaaaaaardzo duuuuuuuuuża ilość wina, a po takiej ilości to ten miły Pan musiałby mnie zanieść do tej knajpy;))
UsuńW moim przypadku było niemal tak jak piszesz... tyle, że nie musiał mnie zanosić tylko poprowadził mnie autem, a potem padło pytanie - czy lubi Pani żaby? - ooooczywiście, odparłam, choć nie było to poparte faktami! tego dnia zjadłabym nawet świerszcze w potrawce, tak sądzę :)
UsuńJedzenie wygląda bardzo kusząco. Ja należę jeszcze do nielicznej grupy Polaków, która nie była w Chorwacji :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to był pierwszy raz i uroczyście oświadczam, że wolę Francję, Włochy, Hiszpanię. Lubię miejsca autentyczne bez tłumów, wolę wsie od kurortów. Najlepiej wypoczywam, gdy szukając dobrych win mieszkamy na odludziu, wśród tubylców i prawdziwych lokalnych zwyczajów, na chorwackim wybrzeżu tego nie znalazłam, a chorwackie zamakiecie fajne, ale też bez fajerwerków :)
Usuń2 lata temu byłam w Chorwacji pierwszy raz po wojnie, bo kiedyś juz kilka razy przejazdem. I ja byłam zachwycona, tłumów nie było, ale to maj był. Też byliśmy w jednej winnicy, z której powrotu nie pamiętam;-)
OdpowiedzUsuńChętnie tam wrócę, choć moimi faworytami jest Toskania i Bretania.
... te powroty z winnicy są bardzo zabawne, maj robi swoje, zresztą w maju wszystko najpiękniejsze :)
Usuńcudowne zdjęcia! my w Chorwacji zakochani jesteśmy od wielu lat, w tym roku zajadałam głównie grillowane kalmary, to chyba również smakuje mi tam najbardziej :) smak serów z Pagu pamiętam cały czas
OdpowiedzUsuńco roku mówimy, że to już ostatni raz, że trzeba w końcu ruszyć gdzieś indziej, ale po powrocie w tym roku już znaleźliśmy dom na Hvarze na przyszły rok :)
przesyłam jeszcze letnie pozdrowienia !
No ja się nie zakochałam, przeszkadzały mi tłumy, nie umiałam ich nie dostrzegać. Na Hvarze nie byłam, za to Czarnogóra bardzo mnie przekonuje, tam mniej ludzi, tylko nie wiedzieć czemu straszliwie trzepią auta na granicy... w sąsiednim samochodzie zaczęli nawet rozkręcać podłogę! Wolę wracać do Francji mimo wszystko, a w przyszłym roku być może Portugalia?
Usuńtłumy wydaje mi się, są tylko w miejscowościach nadmorskich, my w tym roku mieszkaliśmy w maleńkim miasteczku Vodnjan położonym 4 km od morza, spokój i cisza, wieczorem na ryneczku, na którym były tylko dwie knajpki, wino popijaliśmy tylko my i miejscowi, mi taki klimat pasuje, a na obiady jeździliśmy jeszcze bardziej w głąb lądu do Svetvincenat, zero turystów, czyli bajecznie
OdpowiedzUsuńgdy plażowaliśmy czasem wybieraliśmy niestety plaże zatłoczone, ale to ze względu na dzieci