Z rybami w Polsce sprawa jest skomplikowana, niby mamy do nich dostęp, bo jeziora, bo rzeki, bo Bałtyk ale w supermarketach ich jakość budzi wątpliwość a sklepów rybnych z prawdziwego zdarzenia próżno szukać. Kupując mrożone z kolei kupujemy kota w worku, gdyż nierzadko po stopnieniu glazury ukazuje nam się podejrzany i cuchnący płat o niespodziewanej konsystencji. Można się domyślić, że produkt wielokrotnie zmieniał swój stan skupienia. Kiedyś zakupiłam zgrabne i diabelnie drogie płaty soli by przygotować je w formie duszonej, dla dziadków. Zanim osadziłam rozmrożone płaty na patelni musiałam przygotować bazę warzywno-korzenną. Gdy ryba wylądowała w rondlu, na moich oczach stopniała całkiem, pozostawiając po sobie tylko muliste wypełnienie przestrzeni międzywarzywnych i dwie ości. Wykwintny obiad nie doczekał się spełnienia a ja od tej pory mocno się zraziłam do ryb mrożonych.
Będąc jakiś czas temu na kursie sushi pouczona zostałam, że świeże ryby do supermarketów trafiają we środy i czwartki, w inne dni próżno szukać ryby faktycznie świeżej. Dysponując tą wiedzą i nie dysponując miejscem zasobnym w ryby o jakości sprawdzonej kupuję je rzadko, stanowczo zbyt rzadko. Najmniej podejrzaną opcją wydaje się być rodzimy pstrąg, wędzona makrela, zdarzają się też okazałe filety z dorsza, łososia i piękne czerwone kawały z tuńczyka. Marzyłby mi się powszechny dostęp do sandaczy, szczupaków, sumów, węgorzy, do obłędnej sielawy czy okonia, jednak na te można liczyć chyba tylko wyłącznie za sprawą własnych połowów. Dzisiaj pozostało mi zadowolić się łososiem, był to jednak łosoś nadzwyczajny.
W ostatnich tygodniach dokonałam odkrycia porównywalnego z wynalezieniem koła co najmniej, otóż lemon curd - wszystkim znany w odsłonie słodkiej okazuje się, że doskonale wypada także w wersji wytrawnej. Nie od dziś wiadomo, że cytryna i ryba to zestaw bezbłędny, zatem eksperyment z lemon curd na słono musiał dojść do skutku niedługo po tym jak pomysł się narodził. Zachciało mi się kolorów. Biała zima jest piękna, ale lubię ją czasem ubarwić, choćby poprzez dania jakie przyrządzam i serwuję. Mój łosoś polany więc został intensywnie żółtym sosem a wtórowały mu zieleń brokuła, czerwień pieczonej papryki i złoto opieczonych ziemniaków.
A mówią, że nie ma rozwiązań idealnych! To zestawienie takim jest bez dwóch zdań!
Zapraszam na terapię kolorem!!
składniki:
kawałek łososia 400/500 g,
garść pieprzu czarnego,
sól
sos mocno cytrynowy:
1 jajko ekologiczne,
sól,
sok z połowy cytryny,
skórka otarta z całej cytryny
pół łyżeczki kurkumy,
łyżeczka tłuczonego czerwonego pieprzu,
łyżeczka masła,
odrobina wody
Zupełnie nie wiem jak to możliwe, że pieprz tłuczony smakuje znacznie lepiej niż ten świeżo zmielony, jest to prawo mi niezrozumiałe, choć sprawdzone na własnej skórze i wielokrotnie potwierdzone. Dlatego, mój zgrabny filet z łososia po pokrojeniu na trzy równe części, posoliłam a następnie jego wierzch posypałam tłuczonym w moździerzu czarnym pieprzem. Postał tak dobre pół godziny, by sól wniknęła głębiej. Dopiero po tym czasie włożyłam rybę do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, gdzie spędziła 20 minut.
W czasie gdy główny bohater doskonalał w piekarniku, wzięłam się za przygotowanie sosu cytrynowego. Nastawiłam w małym garnuszku wodę do zagotowania, gdy zaczęła parować postawiłam na nim sporą miseczkę z rozbitym jajkiem i zaczęłam intensywnie mieszać. Zanim jajko zaczęło gęstnieć dodałam sól, sok i skórkę cytrynową oraz kurkumę. Bardzo ważnym jest by nie przestawać mieszać, w przeciwnym razie nasz sos zacznie przypominać formę jajecznicopodobną. Mniej więcej po 5 minutach sos ładnie zgęstnieje, wówczas dodajemy tłuczony pieprz czerwony i masło. W fazie końcowej możemy zmienić konsystencję dolewając nieco wody źródlanej. Potem zostaje nam tylko przenieść kolory na talerz i delektować się widokiem a potem cudowną równowagą smaku.
PS Sos wymyślony został na początku tygodnia, od tego czasu powyższy zestaw pojawił się dwukrotnie na naszym stole, czy potrzeba dodatkowej rekomendacji?? ; )
Aga ! Wspaniały! Dla mnie to danie idealne!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Oj, dla mnie też Anno-Mario! Lubię jeść oczami, a to danie doskonale się do tego nadaje, poza tym gdy się człowiek wgryzie w takiego łososia z cytrynową polewą to wszystkie doznania wizualne płynnie przechodzą w smakowe!! uściski gorące!
UsuńNawet nie wiesz,jaką mam ochotę na rybę!
OdpowiedzUsuńChodzi za mną od tygodnia...
Twój znakomity łosoś pogłębia ten stan.
Ratunkiem są te smakowite zdjęcia.
Działają terapeutycznie!
Znaczy, że kolor działa ;) Chwytaj za łososia Amber!! całusy giganty posyłam.
UsuńWspaniała potrawa :) Uwielbiam łososia w każdym towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńJa na rybę miewam ochotę czasami ale w tej odsłonie łosoś ujął mnie wyjątkowo. Intensywnie cytrynowy sos podbija jego walory. ;)
Usuńuwielbiam łososia ;D
OdpowiedzUsuńJa też bardzo go lubię, jeżeli w tej odsłonie nie próbowałaś zrób to, jestem przekonana, że spodoba Ci się ta gra smaków. pozdrawiam.
UsuńAga, kusisz i kusisz swoimi potrawami ...
OdpowiedzUsuńsos genialny, a kolorystyka na talerzu wyjątkowa!
Dzięki ogromne Marta!! Bardzo się starałam dokoloryzować sobie piątek tym obiadem - z sukcesem, jeżeli udało mi się dokoloryzowac także Twój wieczór, bardzo się cieszę! pozdrowionka
UsuńZdjęcia cudne, sos zapewne też. Co do łososia - wygląda pięknie, ale już mam powoli przesyt - za często go jadłam. Muszę odczekać chwilę:-) Już kiedyś tak miałam i mi przeszło;-)
OdpowiedzUsuńZrozumiałe. Ja będę cierpiała teraz czas jakiś na podobną awersję do papryki czerwonej, od dwóch tygodni nie mogłam się uporać z jej hurtową ilością... w tym daniu przemyciłam - a jakże - czerwoną paprykę pieczoną. Od jutra jednak dieta całkiem bezpaprykowa! ściskam.
UsuńCoś z tą telepatią jest na rzeczy, bo wczoraj piekłam dzwonki łososia (z czosnkiem, cebulą oraz dużą ilością natki pietruszki. Nawet nie wiesz, jak ja lubię Twoje zdjęcia...
OdpowiedzUsuńMagda, a Ty nawet nie wyobrażasz sobie jak miło mi się czyta Twoje słowa ;) Bardzo Ci polecam curd na słono - to jest dopiero fajna sprawa (!!) i te czerwone kropeczki pieprzowe w nim. Jest idealny do łososia.
UsuńGenialny pomysł,by podać lemon curd na wytrawnie i z rybką! Z łososiem świetnie się dobrał :) Ja jadłam kiedyś solę z cytrynowym sosem (nico lżejszym niż curd) i smakowała wybornie.... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO tak!! Lemon curd na słono tak mnie zachwycił, że w tym tygodniu znów zagości na moim stole, nie mogę się nim nacieszyć. Także jadłam solę w sosie cytrynowym - w pomarańczowym z resztą też, obie były wyborne, ta ryba jest bardziej uniwersalna niż łosoś i można ją polewać dosłownie wszystkim. pozdrawiam Cię serdecznie Iwona!!
UsuńŁosoś to moja ulubiona ryba, danie wygląda wspaniale, tak apetycznie i zachęcająco, że zmienię zdanie co do dzisiejszej kolacji i zrobię Twoją wersję.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy ją zrobiłaś i czy smakowała Ci w tych kolorach... bardzo ściskam!
Usuńniech mnie dunder świśnie - wytrawny lemon curd, fiu fiu! genialny pomysł :) z tym pieprzem to mnie zaintrygowałaś, będę musiała przetestować ;)
OdpowiedzUsuńOlu, przetestuj koniecznie, ja wyczuwam ogromną różnicę między pieprzem tłuczonym i z młynka, choć ni w ząb nie rozumiem jak jest to możliwe..;)
UsuńUwielbiam ryby, więc Twoja propozycja wręcz powoduje w moim brzuchu burczenie;) Rześkość cytrynowa tylko potęguje ochote na Twój obiad. Wspaniałe połaczenie!
OdpowiedzUsuńRenulko, ja się czuję opętana tym łososiem! Jak tak dalej pójdzie, być może nie będę miała nic do pokazania na blogu w najbliższym czasie...;) łosoś wciąż 'na tapecie'. serdeczności!!!
UsuńPrzypomniało mi się coś takiego - http://www.youtube.com/watch?v=rg4Mrhe5ETI :) Talerz wygląda przewspaniale, łosoś jest jedną z moich ulubionych ryb. A jeszcze pieczone ziemniaczki... Nic więcej do szczęścia nie trzeba. Lemon curd jest na mojej liście - "zrobić w najbliższym czasie", więc i Twoja wytrawna wersja na niej ląduje! Cenna wskazówka z tymi "rybnymi środami/czwartkami". Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńOj, gdyby dostęp do dobrych ryb był powszechny, pewnie pojawiałyby się w moim menu częściej... Wytrawny lemon curd urzeka nie tylko kolorem, zapewniam, że świetnie wypada u boku łososia - pod warunkiem, że uda nam się trafić na świeżego ;)
UsuńPyszności na talerzu :) U mnie to właśnie łosoś zwykle króluje na stole, chociaż tęskno mi za wspomnianym przez Ciebie sandaczem! :( W domu rodzinnym sandacz zawsze jest na Wigilię.
OdpowiedzUsuńLemon curd to świetny pomysł! Czemu ja o nim nie pomyślałam w wersji słonej? ;)
Buziaki :)
Moniu, z tym lemon curdem, to odkrycie na miarę stulecia, mówię Ci. Możesz ten sos potraktować jako bazę i dodać coś od siebie.. z pewnością wyjdzie wyborne!
UsuńTa delikatna różowość z intensywną żółcią zawróciła mi w głowie! Jak zwykle zaserwowałaś mi połączenie, które nie pozostanie bez wpływu na moją psychikę i nie spocznę, póki nie spróbuję! Wyborności! :)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
...a ja niczym to diablisko będę podsycać Twoją niecierpliwość i namawiać Cię będę byś zafundowała sobie tę łososiowo-cytrynową rozpustę. Jest tego warta i będzie Ci smakować z całą pewnością ;)
Usuńpysznosci!!!!! Kochana ale apetycznie to wszystko sie prezentuje!!!! dodaje do obserwowanych i bede tutaj zagladac:)))) pa
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! Kolory robią swoje. Intensywna żółć stymuluje produkcję endorfin - tak zaobserwowałam ;) zatem nie czekaj tylko spróbuj tego połączenia!! ściskam
UsuńSupermarket, środa, pani zapewnia, że świeża ryba dopiero 'przyszła'.
OdpowiedzUsuńJuż w samochodzie, w którym temperatura była znacznie wyższa
niż ta przy lodówkach z rybami, zaczęłam czuć tę 'świeżość';)
Po przyjściu do domu ryba wylądowała w koszu.
Na szczęście mam niedaleko mały sklep rybny,
w którym są i sandacze, i szczupaki,
i nikt nie wciska mi ryby o wątpliwej świeżości.
Bardzo podoba mi się Twój mocno cytrynowy sos:)
To prawda, że w supermarkecie wszystko jest możliwe, ja zawsze dokładnie przyglądam się rybie i zazwyczaj wiem kiedy jest wątpliwa... ale zdarzało mi się również kupić paskudnie cuchnącą - loteria. Niestety sklepu rybnego nie mam w pobliżu..:(
UsuńCurd na słono polecam Ci bardzo, jest piękny i pyszny!
Hej jeżeli lubiłaś czasem poczytać blog Camomille Flavor informuję, że przeniósł się na stronę http://milkybite.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za utrudnienia!
Wiem Kasiu, bo już tam byłam ale dzięki za przypomnienie! Pozdrawiam!
Usuńmarvilloso salmón y deliciosa salsa, felicidades por tus recetas! un beso
OdpowiedzUsuńGracias! Si una vez necesitarias una receta de mi blog puedo prepararla en Espanol o 'Spanglish' - desgraciadamente el nivel de mi Espanol no es impresionante ;)
UsuńEsta salsa es riquisima de verdad! ciao!!
Wygląda obłędnie apetycznie:)
OdpowiedzUsuńKusi kolorami, prawda? i w dodatku jest obłędnie pyszny z tym żółtym sosem. Intensywne barwy dobrze wpływają na moje samopoczucie o tej porze roku. Znów jutro jadę po łososia, a co tam!! Dzięki Urszula za przemiły komentarz!!!
UsuńŁosoś to ulubiona rybka w naszym domu, a sos brzmi ciekawie...pewnie wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Jak najbardziej przyklaskuję temu pomysłowi ;) Ja wpadałam w jakąś łososiową monotonię.. znów go zrobię w weekend tak mi się spodobał, to silniejsze ode mnie. pozdrawiam baaardzo.
UsuńDoskonały pomysł z tym sosem. Przy najbliższej łososiowej okazji z pewnością wykorzystam. Ale spróbuj też na słodko z lemon curd, może się okazać kolejnym odkryciem. U nas często "chodzi" słodki kogel mogel z chrzanem do ryby.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Słodki curd robiłam ale z rybą nie serwowałam go nigdy. Myślę, że złamany słodyczą mógłby cudnie wypaść u boku delikatnej soli. Pozdrawiam i dzięki za sugestię ;)
UsuńWiesz co naprawdę nigdy byśmy nie wpadli na takie połączenie, a jednak jak się człowiek zastanowi to ma sens...będziemy musieli kiedyś spróbować ;)Ja ostatnio próbowałem bekonu z białą rybą i też na pierwszy rzut oka szok a potem smakuje bosko...
OdpowiedzUsuńZ tego, co czytałam nie jesteście entuzjastami ryb... a jednak ryba w niekonwencjonalnej szacie się sprawdza. U siebie zauważam podobną tendencję - jej smak lubię czymś podkręcić. Wytrawny lemon curd jest wyśmienity, bardzo Wam go polecam, szczególnie dobrze wypada z łososiem. Wielkie dzięki za odwiedziny. Zapraszam jak najczęściej i serdecznie pozdrawiam! ;)
UsuńWygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńDoznania wizualne przechodzą płynnie w smakowe efekty specjalne! Uwierz mi curd z łososiem to jest to!!!
UsuńŁosoś często gości na moim stole i uwielbiam kiedy wtóruje mu cytryna. Twoja propozycja jest elegancka i niecodzienna.
OdpowiedzUsuńMniam:)
Na moim ostatnio też bardzo często się pojawia, w dodatku wciąż w tym samym wydaniu (!!) Moje kubki smakowe ukochały sobie lemon curd w wersji wytrawnej. bardzo Cię pozdrawiam Magda!
UsuńPrzepysznie wygląda sos:)
OdpowiedzUsuńOn jest przepyszny, wciąż chcę go robić, jutro znów będzie na obiad...:)
UsuńMieszkam bądź co bądź w dużym mieście , a jednak kupienie świeżej ryby nie jest sprawą prosta ... w żadnym "sklepie za rogiem" wyboru nie ma - widocznie nie ma też popytu ...
OdpowiedzUsuń/Dziękuje za radę ... nie wiedziałam , że po świeżą rybkę do hipermarketów należy wybrać się w określony dzień tygodnia :) /
to fakt, ludzie zadowalają się byle czym, więc w sklepach trudno o prawdziwie pyszną rybę.. marzy mi się sum, sielawa, sandacz, ech. Może kiedyś trafię na jakiś sensowny sklep rybny albo zacznę kupować na Biobazarze, tam zdaje się można fajną rybkę złowić ;)
UsuńKuzyn mojego męża jest zapalonym wędkarzem ... wakacje razem spędzamy i dzięki temu latem często mamy szczęście kosztować świeżo złowione ryby ... tylko , że to nie jest jak zakupy w sklepie - nie można wybrać sobie jaką rybkę chcemy zjeść wieczorem z grilla :):) jego połowy nie są przewidywalne :):):)
UsuńTeż znam zapalonych wędkarzy ale często efekty połowów marne - liczymy na szczupaka a trafia się ino płotka, gdy jest chętka na okonia można liczyć na uklejkę.. znam ten ból!
Usuń