Wszystko zaczęło się od białek, które od pewnego czasu misternie były przeze mnie zbierane do zamykanego pudełeczka w zamrażarce. Z każdym zużytym do sosu holenderskiego żółtkiem, przy każdym lemon curd, ilekroć robiłam bajeczny domowy makaron jajeczny - a robię go nader często - białko lądowało w zbiorczym pojemniku. Planowanym finałem dla kosmicznej liczby białek miała być wielka niczym słoń Pavlova, podana na jakiejś tłumnej imprezce, Pavlova miała być tyleż ogromna, co idealna i wszyscy zgromadzeni mieli jęknąć z zachwytu na jej widok...
Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy na wpół rozmrożone białka odkryłam dnia któregoś spoczywające na kuchennym, mocno nasłonecznionym blacie... pomyślałam więc o Pavlovej, ale jako, że aktualnie dręczę się dietą nie był to pomysł najlepszy. W ramach ocalenia arsenału białek popełniłam więc całkiem niegroźne beziki, które zamknąć można przecież w szczelnej puszeczce i zapomnieć o ich istnieniu na czas jakiś.
Wbrew przypuszczeniom beziki nie dały o sobie zapomnieć, do dziś pozostało ich zaledwie kilka, jednak ja - przysięgam - nie zjadłam ani jednej. Pozostałam obojętna (pozornie acz skutecznie), popijając koktajl z banana i truskawek. Dzieciom serwowałam bajeczny Eton Mess - angielski warstwowy deser z kruszoną bezą, bitą śmietaną i owocami. Coby było im jeszcze przyjemniej, w deserze znalazły swoje miejsce także lody śmietankowe, warstwy następowały naprzemiennie - kruszonej bezy nie należy żałować! Eton Mess jest chwalony, robię go już któryś dzień z rzędu, bezy znikają.
Cóż, zaczynam więc znów kolekcjonować białka...
składniki na bezę:
białka,
cukier puder
(na 6 białek - 300 g cukru pudru)
(na 6 białek - 300 g cukru pudru)
+
truskawki krojone i miksowane,
bita śmietana z odrobiną cukru pudru,
lody
lub w wersji dla nieposiadających białek, lub czasu, lub ochoty na suszenie - gotowe bezy z cukierni
Wobec braku wiedzy na temat faktycznej liczby białek ustalenie właściwych proporcji odbywało się na oko. Powyższe proporcje są jednakowoż sprawdzone więc podaję, jeśli ktoś natomiast jest w posiadaniu niepoliczonej liczby białek w zamrażalniku, należy badać konsystencję piany, a robi się to tak:
Zaczynamy od ubijania mikserem samej piany bez cukru. Gdy będzie już sztywna, stopniowo dosypujemy cukier puder miksując, aż piana stanie się lśniąca i ciągnąca.
Papier do pieczenia smarujemy niewielką ilością oleju, a następnie wykładamy zgrabne kopczyki z piany tworząc u góry zawijas. Wkładamy blachy z kopczykami do piekarnika nagrzanego do 100 stopni, gdzie suszyć się będą przez ok 3 godziny. Po wyjęciu bezików dajemy im ostygnąć na kratce, a potem chowamy do zamkniętego pojemnika.
Eton Mess udokumentowałam, polecę za sprawą rekomendacji gości i potomstwa, ze swojej strony mogę za to polecić miksowanego z truskawkami banana :)
A Wy? Zasłużyliście sobie na Eton Mess?
A Wy? Zasłużyliście sobie na Eton Mess?
Głupio się przyznać, ale mieszkając tyle lat w UK, ani razu jeszcze nie popełniłam tego deseru...Wynika to chyba z mojej obawy przed pieczeniem bezy, raz próbował m i niespecjalnie wyszło. A na kupną jakoś nie mam ochoty...No cóż, trzeba będzie się przemóc i w końcu spróbować :)
OdpowiedzUsuńTak bywa. Co do bezy, mi też nie wychodzi czasami, ona jest kapryśna i lubi focha strzelić. Ponoć bardzo nie lubi wilgoci, więc gdy pada trudno, by wyszła jak należy. Ja niebawem znów jadę do Anglii, to sobie poużywam z tym deserem - bardzo mi odpowiada nawet w wydaniu knajpowym :)
UsuńNie, nie bardzo, raczej na same truskawki nawet bez banana :) Uwielbiam beziki, unikam ich jak diabeł święconej wody :) Pycha deser, zjadłabym z wielką ochotą :) Miłego :)
OdpowiedzUsuńOj, to ostro! Rezygnujesz ze śmietany i bezików, z samych truskawek bałagan nie wyjdzie! Ale usprawiedliwiam Cię, ostatecznie ja sama też zrezygnowałam z przyjemności w tłustym i słodkim wydaniu. Teraz marzę o tym co mnie ominęło i chudnę...
UsuńZasłużyłam sobie tak, że powinna po porcji co dnia dostawać ;-)
OdpowiedzUsuńW takim razie nic nie stoi na przeszkodzie! :) Bezy, wiadomo, trzeba wysuszyć, a potem składować pod ręką by na szybciutko móc zaserwować sobie Eton Mess, gdy najdzie ochota :)
UsuńNo i dobrze się stało bo wolę Etona:) Też miałam ostatnio robić bezy pozostałe jako odpad po ostatnich kremach cukierniczych ale okazało się, że rzeczywiście zabrudzone żółtkiem białka się nie nadają:) Jak zwykle rozlało się ostatnie wbijane jajo...
OdpowiedzUsuńJeszcze jak ciocia "dobra rada" podpowiem, że kiedy nie wiedziałam ile mam białek to wg proporcji 6 białek/300 g cukru przyjmowałam, że białko to 40g i brałam na nie 50 g cukru ale po kilku razach rzeczywiście można robić już na oko. Druga metoda, której nie sprawdzałam to cukru objętościowo dwa razy więcej niż białek.
Swoją drogą ciekawe jak smakuje Eton Mess w Eton, nie miałam okazji, ale okoliczności przyrody są tam bardzo interesujące :)))) więc chyba muszę to nadrobić. Ja żółtka zazwyczaj odcedzam przez palce więc pozostają nienaruszone. Pozdrawiam Mątewko!!
UsuńJa sobie zasłużyłam i to nawet bardzo!:)))
OdpowiedzUsuńSzczęściara!!! Przyjeżdżaj do mnie, dziś też serwować będę... :)
Usuńja zasłużyłam! od dłuższego czasu jeżdżę rowerem do pracy ! nie bez powodu! więc zjem maleńką porcję :)))
OdpowiedzUsuńdeser znam i lubię choć jadłam go z porzeczkami tylko jeden raz
zaserwuję dzieciom z truskawkami ! na miesiąc przed urlopem (jak co roku :) omijam desery szerokim łukiem i podobnie jak Ty serwuję sobie codziennie koktajle
truskawkowy na przemian ze szpinakowym :)
pozdrawiam już prawie wakacyjnie :)
Ty to jesteś zdeterminowana bestia, tu Chodakowska, tam rowerek... ja teraz robię codziennie 30 minut na stacjonarnym i próbuję odnaleźć frajdę w jodze. Jedno i drugie robię z umiarkowanym entuzazmem niestety ;) Pierwszy raz od stuleci chudnę i to mi się podoba, więc Eton Mess strzelę sobie na deser, gdy już będę o taaaaką laską :))
Usuńahhhh kocham bezy, ale podobnie jak Ty staram się ostatnio trochę ograniczać cukier. trochę to ciężkie jak się prowadzi właśnie bloga i non stop albo coś się gotuje albo o gotowaniu myśli.
OdpowiedzUsuńdeser wygląda przepysznie, zazdroszczę dzieciakom :)
Przedwakacyjny, coroczny scenariusz. Tak było jest i będzie, w moim przypadku tym razem skutecznie, więc nie myślę sięgać po pełne pysznych kalorii deserki, a dzieci kochają mnie coraz bardziej mam wrażenie, za sprawą tego Eton Mess... :) masz rację, będąc kulinarnym blogerem, trudno odgonić myśli od jedzenia.
Usuńpozdrawiam
Na bezę zasługuję zawsze!
OdpowiedzUsuńNiezależnie od mojej aktualnej niechęci do cukru lub chęci...
Uważam,że czegoś tak doskonałego nie warto sobie odmawiać.
Eton mess tak,owszem,bardzo proszę!
Jednak to niestety nie beza...
A truskawki z bananem zmiksowałam i zrobiłam lody na patyku!
Też zasłużony deser.
Pozdrowienia ślę.
Amber, ależ bezy możesz wkruszyć tu do woli! Moje dzieci lubią sobie robić dosypkę i kruszą stworzone przez mnie bezy ile się da. Dziś już Eton Mess nie będzie - ostatnia beza zeszła... ja się cieszę, że sobie odmawiam, bo waga ładnie schodzi w dół, a jako, ze niebawem znów czeka mnie Anglia - tam sobie odbiję :)
UsuńAgatko, mam też zgromadzone , zamrożone białka i zastanawiałam się, czy mogę zaufać,że mnie nie zawiodą po przywróceniu ich ze stanu hibernacji. Dotąd zużywałam białka świeże, dziś wiem,że stan mrożenia im nie szkodzi, zrobię z nich wreszcie tort Pavlovej.
OdpowiedzUsuńLato truskawkowe nie sprzyja odchudzaniu, niestety, moja waga łazienkowa, to najczęściej używany przedmiot w domu, ale jest zaklęta na jednym poziomie, mimo,że nawet ręcznik z mokrych włosów zdejmuję, żeby stres był lżejszy. Pozdrawiam serdecznie
Ha! Co tam ręcznik! Ja kilka miesięcy temu obcięłam swoje długaśne włosy!! Pavlova i Eton Mess może nie sprzyja odchudzaniu, ale umila życie za to. Ja wciąż dzielnie unikam, ale dziś spełnię marzenie tygodnia i wypiję sobie jakieś pyszne schłodzone winko musujące, niestety za oknem paskudnie, ale wierzę, że i tak będzie smakować :) Białkom mrożonym nic nie brakuje, ale słyszałam, że beza nie lubi wilgoci, bacz więc na pogodę nim zaczniesz ją robić. buzi!
OdpowiedzUsuńJejku, chyba przegięłaś z tymi włosami :)
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj przy 14 st.C gościłam pod pergolą mieszczuchów winkiem
przy wtórze trzaskających gałęzi w kominku, było pysznie i gorąco.
Ubytek wagi był nieznaczny... ja też wczoraj powinkowałam przy ognisku, ale było fajnie!
UsuńNie zasługuję na taki deser podobnie jak Ty;-)) Ani na żaden inny...Fajna propozycja, może też zrobię moim łakomczuchom;-)
OdpowiedzUsuńNie zwlekaj, ciężko mu nie ulec, ale da się - sprawdziłam :), a łakomczuchy są zachwycone!!
UsuńA dzień dobry, Agatko :-)
OdpowiedzUsuńWpis przeczytałam z przyjemnością, bo jest i nieco humoru, i pyszny deser (nie jadłam i zapewne nie zjem, ale H&C mogłaby sobie zrobić) i lekkość pióra.
I - proszę wybaczyć zboczenie nauczyciela humanisty - podoba mi się, że wie pani jak zapisać słowo "coby" w użytym w zdaniu kontekście.
A dzień dobry Marzyniu!
UsuńMoże jednak zjesz? O ile nie katujesz się dietą, Eton Mess będzie idealnym rozwiązaniem na tę truskawkową porę :)
Twoje zboczenie troszkę mnie zatrwożyło, bo skłonna jesteś wyłapać niedoskonałości w tekście, których pewnie też u mnie niemało. Cóż, mogę zatem obiecać, że dołożę wszelkich starań by poziom polszczyzny na łamach nie wołał o pomstę do nieba ;)
Agatko, może nie uwierzysz, ALE ZROBIŁAM TEN DESER! Niestety, nikt nie pstryknął zdjęcia, natomiast zgodnie twierdzili, że jest pyszny! A co do tekstów - to w ogóle się nie przejmuj, ja sama co jakiś czas znajduję błędy w swoich starych postach :-D
UsuńChodzi o to, że widać u Ciebie kulturę języka, tak rzadką u młodych ludzi :-)
Marzyniu, ja jeszcze z tego pokolenia, w którym język wyglądał inaczej nieco - dinozaurem nie jestem, ale szczypiorek też już żaden ze mnie... poza wszystkim lubię słowo :) Dziękuję, że dostrzegasz i chwalisz :***
UsuńCieszę się, że Eton Mess znalazł miejsce na Twoim stole, smakować musiał - no ba!
Widzę, że należysz do bardzo wytrawnych smakoszy :-)
OdpowiedzUsuńOj tak, pełnię tej części mojej osobowości można zaobserwować w czasie 'pozadiecia', dziś tłumię delikatnie moje żądze, wygłuszam apetyt i tłamszę w zarodku łakomstwo, jednak niebawem dam sobie poszaleć. Detoks raz na jakiś czas niezbędny, gdy na co dzień człowiek lubuje się w pełnej śmietanie, naleśnikach na maśle smażonych i wspomnianej Pavlovej... :)
UsuńWygląda kusząco :>
OdpowiedzUsuńTak, a cała filozofia polega na popełnieniu znacznej liczby bez, potem można Eton Mess fundować sobie bez przerwy :)
Usuń