Zielono mi w głowie, zielono mi w sercu i duszy, tak jakbym przedłużający się w nieskończoność czas zimy próbowała sobie teraz zrekompensować. Trzeci już tydzień serwuję dania na zielono, dodając do wszystkiego bazylię. Trudno, myślę, że ten stan rzeczy nie powinien mnie specjalnie niepokoić. Bazylia nie gra u mnie roli drugoplanowej, lecz stanowi o moich daniach, będąc odzwierciedleniem zielonego nastroju, tym razem zawtórowała rybie.
Rybę jadam rzadko, wszak rzadko mam dostep do prawdziwie pysznej, gdy jednak najdzie mnie na nią ochota nie umiem ugotować czegoś innego. Marzenie o rybie pływa za mną i nie chce odpuścić dopóki nie ulegnę, jak w 'Arizona Dream' ryba zawisa nade mną w najmniej oczekiwanym momencie i w najmniej oczekiwanych okolicznościach przyrody i tak wisi, nie dając spokoju. Tym razem ukazała mi się pod postacią ukochanego przeze mnie halibuta. Z miejsca wiedziałam co z tym smakowitym kąskiem zrobić, musiałam ożenić go z bazylią!! Jako, że grill zakończył swój żywot w ubiegłym sezonie, ryba z folii, opieczona na nim nie wchodziła w grę, opierając się jednak na pewnej zacnej toskańskiej metodzie postanowiłam zapiec halibuta w papierowej kopertce - dobry to był pomysł, oj dobry!!
Rybę jadam rzadko, wszak rzadko mam dostep do prawdziwie pysznej, gdy jednak najdzie mnie na nią ochota nie umiem ugotować czegoś innego. Marzenie o rybie pływa za mną i nie chce odpuścić dopóki nie ulegnę, jak w 'Arizona Dream' ryba zawisa nade mną w najmniej oczekiwanym momencie i w najmniej oczekiwanych okolicznościach przyrody i tak wisi, nie dając spokoju. Tym razem ukazała mi się pod postacią ukochanego przeze mnie halibuta. Z miejsca wiedziałam co z tym smakowitym kąskiem zrobić, musiałam ożenić go z bazylią!! Jako, że grill zakończył swój żywot w ubiegłym sezonie, ryba z folii, opieczona na nim nie wchodziła w grę, opierając się jednak na pewnej zacnej toskańskiej metodzie postanowiłam zapiec halibuta w papierowej kopertce - dobry to był pomysł, oj dobry!!
Przepis to czysta formalność, halibut zapieczony w kopercie z samą solą da nam gwarancję wspaniałego smaku. U mnie z uwagi na mój zielony duszy stan, musiał zaakceptować towarzystwo bazylii, a że jedno z drugim lubi się bardzo, dobrze im było razem. Halibut tłusty jest sam sobie ale ja podbiłam dodatkowo jego kaloryczność układając na nim kawałki bazyliowego masła, oprószyłam rybę skórką otartą z cytryny i osoliłam całość. Zero filozofii.
Na moich zdjęciach widnieje płat halibuta przekrojony wzdłuż - mój filet był rozwarstwiony więc przepołowiłam go do końca w innym kierunku niż nakazuje sztuka - obeszło się bez szkody dla smaku, jednak ryba po zapieczeniu była trudniejsza w obsłudze niż gdyby kawałek był bardziej gramotny ;)
Rybę wyłożyłam na arkusz pergaminu i opakowałam jak prezent, zaginając margines wierzchniej warstwy ku spodowi - dzięki temu po upieczeniu jednym ruchem pakunek można było odpakować.
aby więc dopełnić kwestii formalnych podaję proporcje mojego dania,
porcje dla dwóch osób:
płat halibuta 500 g - podzielony na pół,
50 g masła,
garść bazylii,
sól,
nieco skórki otartej z cytryny
+
dwa arkusze papieru do pieczenia
Zgodnie z toskańską metodą, rybę wyjadamy bezpośrednio z papierowego pakunku, mojemu halibutowi wtórowały opiekane ziemniaczki i surówka z kapuchy - i tak toskańska tradycja spotkała się z polską na moim talerzu. Lubię podawać rybę z kapustą - zestaw ten przypomina mi o polskim morzu i o ukochanych borach, o pstrągu w Szczyrku, w Muszynie i o tym z łowiska złapanym przez dzieciaki 'na kija', o pani w barze gastronomicznym nad rzeką, która serwuje najpyszniejsze szczupaki i o flądrze nad Bałtykiem - którą do dziś wspomina moja córcia...
Sentymentalne, jakże oczywiste połączenie ryby z białą kapustą za to sama ryba w niebanalnej, intrygującej szacie. Prosto, szybko i pysznie!!!
Mariaż halibuta z bazylią niezwykle udany,tylko
OdpowiedzUsuńw trójkącie z polską kapuchą do zaakceptowania
przeze mnie. Już nie pamiętam, kiedy śliniłam się czytając przepis
Jakże mi miło, Bożena :)) Halibut i bazylia pięknie są w sobie zakochane a polska kapucha - wiadomo - nie ma sobie równych. Za chwilę będzie można serwować tę młodą, u mnie póki co zeszłoroczna.. szczerze mówiąc już przebieram nóżkami na myśl o polskiej, młodej kapuście. ściskam ciepło:))
UsuńNie wiem czy to dobrze czy źle ale ostatnio rybę jem każdego dnia:-). Tak, tak nie przesadzam:-), po prostu od kilku tygodni zdrowo się odżywiam i wyeliminowałam mięcho z jadłospisu:-). Ryby uwielbiam i mam do nich łatwy dostęp więc każdego dnia robię inną rybę albo krewetki.
OdpowiedzUsuńTwój zielony halibut:-) wygląda tak apetycznie że już jutro wyląduje u mnie na stole tylko zamiast masła użyję oliwy bazyliowej:-)
Jeżeli dieta Ci pozwoli, ja bym jednak poszalała z masłem - halibut to sama delikatność, oliwa może ją zaburzyć, choć z pewnością lepiej zdrowiu się przysłuży :) Na słowo bazyliowa oliwa włączył mi się program pt. Chcę Mieć!! i polać nią sałatę albo zielone szparagi bym mogła...
Usuńzazdroszczę Ci tego dostępu do ryb i innych morskich stworów, ja poużywam sobie dopiero w wakacje - azymut na Bordeaux!!! całus o taaaki!!
Pewnie, że dieta mi pozwala:-), aż tak to się nie katuję:-), będzie więc z masełkiem a oliwę bazyliową dodam do sałatki:-). Lecę po halibuta bo akurat w czwartki mają świeżą dostawę:-)
Usuńa ode mnie całus taaaaaaaki:-)
:))))
UsuńOlimpia! Wiosna, wiosna! Ja mam tak samo, nie chce mi się jeść mięsa, ciężkich dań... ale rybki, owoce morza, sałatki mmmm smakują jak najbardziej! Taki aromatyczny halibut to rozkosz dla mojego podniebienia :) BAZYLIA JAK NAJBARDZIEJ!
OdpowiedzUsuńU mnie w domu bazylia nie daje za wygraną od kilku tygodni, ale coś czuję, że lada chwila będzie musiała ustąpić miejsca mięcie, oregano i tymiankowi - one też już całkiem spore na skarpie wyrosły, bazylii zaś przyjdzie zmienić lokum z parapetu na grządkę pod domem. Mrozów już chyba nie będzie..??
UsuńSmakowicie!
OdpowiedzUsuńNie inaczej!! :) Ryba podaną tą metodą musi być super świeża, bo wszystko w niej zostaje, halibut stopiła się tutaj w jedność z moim masłekiem bazyliowym - feeria aromatów po otawrciu paczuszki nie do opisania!!!
UsuńHalibut i bazyliowe masło,mmmmmmm...
OdpowiedzUsuńMasz mnie,to moje smaki.
A ryby mogłabym jeść codziennie,bez marudzenia.
Własne zioła tak!
U mnie są już całkiem spore i korzystam z nich namiętnie.
Te majowe aromaty wzięły mnie...
Zioła w maju najlepsze, o tak! Cieszę się, że halibut na Ciebie zadziałał, ja codziennie nie dałabym rybom rady, chyba, że gdzieś na wybrzeżu słonecznym... za to jak już mnie ochota najdzie to nie ma zmiłuj - musi być ryba. Ta metoda z kopertką bardzo mi się spodobała. ściskam!!
UsuńAga! Piękne, zmysłowe to danie! Zachwycam się i aż u siebie czuję ten zapach!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
...bo gdy się taką kopertkę rozchyli, aromaterapia roznosi się z niebywałą intensywnością, halibut pyszny i delikatny, a sposób podania bardzo fajny dla świeżej, pachnącej ryby :) Do zobaczenia!!
UsuńRyby uwielbiam i robię je najczęściej z masłem ziołowym właśnie i obsypane pieprzem cytrynowym - więc smaki bardzo podobne. Pachnie ten Twój halibut, że ho, ho...;-)
OdpowiedzUsuńDo halibuta mam słabość, lubię jego konsysytencję i delikatność, chyba został stworzony specjalnie pod bazylię - bardzo im twarzowo ze sobą. Metodę z paczuszką Ci polecam, pozwala zatrzymać wszyściuteńkie aromaty :))
Usuńale pięknie podana, przygotowana.. Cudo!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję!!
Usuńzainspirowała mnie włoska metoda 'al cartoccio', spróbowawszy mogę spokojnie polecić. Halibut jest idealny do przygotowania w ten sposób, wiem, że inne ryby też będę tak serwować. Moment odchylania zawiniątka jest dalece ekscytujący :)
jejku, ale on musi być pyszny ;) już czuję ten zapach mmm :) dawno rybki nie jadłam :( piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńMasz nosa Kasiu!! Jest wyjątkowo pyszny, jego delikatność powalająca, ciekawe kiedy znów zachce mi się mocniejszych smaków... Od jakiegoś czasu króluje u mnie zbalansowana subtelność, cóż mi pozostaje? Nic tylko polecić tez Tobie halibuta w kopercie, polubisz go z pewnością:)))
UsuńAga, zdjęcia tak sugestywne, że aż u mnie zapachniało bazylią :) Ja właśnie czekam na dostawę przeróżnych sadzonek ziół, co by móc się trochę wyżyć kulinarnie w tej kwestii :)
OdpowiedzUsuńKochana,koło mnie jest taka ogromniasta szklarania i mają w niej ziołowe cuda, jeśli Białołęka Ci nie jest straszna, przyjeżdżaj - vis a vis ta sama rodzina uprawia fenomenalne warzywa wejdż sobie na stronę majlert.pl, najlepiej przyjecahć chyba pod koniec maja, wówczas bedzie już sporo dobrego. Ciesze się, że pachnie u Ciebie moim halibutem... ;)
UsuńNiestety już zamówiłam i czekam ponad tydzień... Na przyszłość sobie zostawię ten namiar (jestem zmotoryzowana więc żadne miejsce mi nie straszne). Udało Ci się zawitać na Targ Śniadaniowy? Ja byłam koło 10 i padało...
UsuńŻałuję, dziś nie było mi dane - urodziny dziecka wyprawialiśmy, może następnym razem sploty okoliczności zawiodą mnie na Żoliborz, ciekawa jestem tego targu. O pogodzie nic mi nie mów nawet, wścieka mnie, że gdy w tygodniu trzeba siedzieć za biurkiem jest upał a w weekend, gdy można sobie odbić - leje...
UsuńJak zwykle pięknie namalowany świat u ciebie, nie tylko kulinarny. Ryba w całości pieczona jest super, czy to w kopercie, czy to na grillu, czy we folii, w jakiejkolwiek postaci, to taka uczta dla oczu i zmysłów. Ja pamiętam jak pracowałem w Hiszpanii serwowaliśmy rybę w soli to było coś muszę ją wykonać jeszcze w tym roku...A twój halibut wygląda pysznie, prosto, acz niekonwencjonalnie z moim ulubionym zielem...miłego weekendu
OdpowiedzUsuńDzięki ogromne, cieszę się, że podoba Ci się mój monochromatyczny wpis :) Bardzo Ci zazdroszczę hiszpańskiego epizodu, mnie w tym roku czeka dużo ryb w Bordeaux, na wybrzeżu zawsze najpyszniejsze, a gdy wtóruje im wyborne białe wino szczęście musi być kompletne. do następnego :)
OdpowiedzUsuńpyszny! Halibuta uwielbiam!
OdpowiedzUsuńTo kochamy go razem :) ale szczęściarz z niego... zawiń go kiedyś w kopertkę a uwielbienie zyska nowy wymiar. pa!!
UsuńPyszne połączenie:)
OdpowiedzUsuńSprawdzę dziś, czy Pan Robert nie ma świeżego halibuta przypadkiem.
Chętnie bym Ci podkradła Twojego Pana Roberta, dobry halibut tak wiele jest wart... a halibut i bazylia z własnej uprawy to już czysta poezja. metoda z kopertką jest bombowa, polecam!! serdeczności przeogromne!!
UsuńHalibuta bym wciągnęła od razu i tak fajnie podany.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci Marta, że dobra ryba z kopertki jest wyśmienita, do tej pory piekłam bezpośrednio na grillu albo w folii, ale wersja w papierowym zawiniątku jest nie dość, że pyszna to na dodatek niezwykle dekoracyjna. Chętnie bym Cię nakarmiła tą rybką :)
UsuńMój ziołowy ogródek rośnie i rośnie ... świeże zioła bezcenne są bezcenne w kuchni ... aromat jaki dają nie można z niczym porównać ... wcale się nie dziwię , że masz "fazę na zielone " :):)
OdpowiedzUsuńWszyscy w zielonym nastroju, jak fajnie!! W ostatnich dniach marnie u mnie z czasem i na tapecie jest głównie młoda kapucha z koperkiem, też zielona :) A ogródek ziołowy całkiem już bujny i bardzo aromatyczny. Całuję!!
Usuńbardzo lubię halibuta, ale w takim wydaniu jeszcze nie próbowałam... zapisuję i będzie gotowane :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Pieczenie w kopertce to świetny patent, bo ryba się aromatyzuje dobrami jakie razem z nią do tej kopertki wpakujesz, bazylia uwielbia halibuta, zupełnie jak my!
Usuń