Od kilku tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką dwukilogramowego pojemnika pysznych suszonych pomidorów w zalewie (dziękuję Adam!!). Zagryzamy je z Połówką ochoczo wieczorową porą bez dodatków, dorzucamy do sałatek i makaronów, coraz częściej też miksujemy na cudowną masę do pieczywa. Pomidorowe pesto zawojowało moje menu w ostatnich dniach, jest bardzo uniwersalne i wpisuje się w różne nurty kulinarne - od mięsnego, przez warzywne na makaronowych wariacjach skończywszy.
Suszony pomidor bardzo się lubi z cukinią, tym sposobem lubimy się we troje, z sympatii tej powstało poniższe danie, wdzięczne, sycące a zarazem lekkie. Mogąc obcować z młodą cukinią na co dzień, korzystam z tego dobrodziejstwa ile wlezie, dziś miałam szczęście trafić na cudnej urody cukinki okrągłe z czego cieszę się wielce.
składniki:
100 g płatków migdałowych,
60 g parmigiano reggiano,
1 mała papryczka pepperoni,
15 pomidorów suszonych z zalewy,
2 ząbki czosnku,
2 fileciki anchois,
kilka listków bazylii,
kilka łyżek zalewy pomidorowej
+
7 okrągłych cukinii średniej wielkości
Składniki pesto rozdrobniłam w blenderze, lecz nie dopuściłam by konsystencja była zbyt jednolita, lubię wyczuwalne drobinki.
Młoda cukinia ma mało pestek, po wydrążeniu jej pokroiłam więc miąższ na nieforemną kosteczkę i zmieszałam z przygotowanym wcześniej pesto. Tak sporządzoną substancją napychałam cukiniowe, pękate foremki, niektóre przykryłam czapeczkami z ogonkiem, inne pozostawiłam bez przykrycia. Chciałam piec z termoobiegiem, ale się był popsuł w moim piekarniku, nastawiłam więc dolną i górną grzałkę na 200 stopni i bacznie przyglądałam się, co się wydarzy...
Po blisko 20 minutach pachniało w całym domu, wierzch pesto pięknie się zarumienił, pozostało tylko pokroić bagietkę, wyjąć z lodówki dobrze schłodzone wino, zasiąść na tarasie i zacząć karmić się urokiem lipca.
Moja kuchnia domaga się chyba wakacji, coraz więcej sprzetów szwankuje, termoobieg zaniemógł, zmywarka zamiast zmywać brudzi, nóż od blendera gdzieś się zapodział... Przyznam, że ja też się czuję lekko wyeksploatowana i choć kocham spędzać czas w kuchni, przyszedł czas w którym z rozkoszą zasiądę do nakrytego już stołu i pozwolę się nakarmić. Wyjadę, zostawię kuchenne niezbędniki w domu - niech odpoczną od swej nadpobudliwej gospodyni... a gdy wrócę, oj będzie się działo!