czwartek, 21 listopada 2013

bryndza - za oknem i w krokiecie



Czekam już dwa tygodnie. 
Nerwowo przeglądam strony internetowe, ulubione blogi, książki kucharskie polskie i zagraniczne, zerkam spode łba na programy kulinarne i nic. Cisza, jak makiem zasiał. Nawet Jamie - zwykle niezawodny nie działa dziś na mnie!! Pozostaję nieczuła i zupełnie niewzruszona. Chyba moja kulinarna wena zapadła w sen zimowy. Miejmy nadzieję, że będzie to raczej krótka drzemka i, że Morfeusz odpuści wcześniej niż później.




Gar barszczu nastawiony, w listopadzie - wiadomo - barszcz być musi - traktujemy go jednak nie tyle jako posiłek, co alternatywę dla herbaty. Nie chce mi się dań polskich, ani włoskich, zupełnie mi nie tęskno do potraw orientalnych. Nie chodzi za mną słodkie, nie marzę o gratin nawet, ani o desce aromatycznych serów, które mogłabym kroić i smarować świeżo poczynioną galaretką z pigwy, zelżała mi także tęsknota za letnim pomidorem. Jedyny ślad entuzjazmu powoduje we mnie myśl o włoskiej mortadeli z pistacjami, ale biorąc pod uwagę, że można ją kupić w niewielu miejscach nie zamierzam ulec chętce. Zostanę tu gdzie jestem, przyjemnie otulona zapachem buraków i majeranku. Nie zamówię pizzy, ani sushi, nie pójdę do ulubionej knajpki na obiad, nie zorganizuję kolacji dla znajomych, ani nie wybiorę się na inspirujące zakupy jedzeniowe. Będzie bryndza! Z ugotowanych wczoraj ziemniaków zrobię krokiety, popiję je barszczem i rozsiądę się wygodnie w listopadzie, bo w sumie czuję się z nim nie najgorzej w tym roku...
Jest bryndza za oknem, jest bryndza w krokiecie, jest nieźle ;)



krokiety lepimy z ziemniaków resztkowych z minionego obiadu

składniki na 6 krokietów:

5 sporych kartofli, 
2 jajka, 
sól, 
gałka muszkatołowa, 
pieprz, 
natka pietruszki, 
5 łyżek mąki pszennej,
bryndza - u mnie zeszło 60 g,
bułka tarta,
łyżeczka kurkumy,
olej rzepakowy

Ziemniaki ubijamy na puree, mieszamy z jednym jajem, mąką, pieprzem, gałką i drobno pokrojoną natką. Rozgrzewamy olej na patelni. Z tak przygotowanej masy odrywamy kawałek, rozpłaszczamy nadając kształt owalu po czym do środka wkładamy bryndzę. Zawijamy w krokiecik, obtaczamy w rozkłóconym jajku i mieszaninie bułki tartej z kurkumą. Smażymy krokiety na złoto z każdej strony. Podajemy z kwaśną śmietaną i lekką sałatką (czerwona papryka świetnie pasuje do  bryndzy), albo tak jak podałam ja - z domowym barszczem czerwonym.

Smacznego! Pięknych dni z lekturą i wieczorów z dobrym winem Wam życzę!!



49 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. tak, jak na danie resztkowe, całkiem wdzięczną mają prezencję :)

      Usuń
  2. Aguś ja podobnie z listopadem, jedynie co mnie mobilizuje to wcześniejsze zoobowiazania, które się na listopad przeciągnęły, a tak mało mi się chce w tym roku i nie kulinarnie ale również zawodowo, jakoś przeżyję a zaraz grudzień i święta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, oby do grudnia :) Ja w tym roku pogodzona jestem z listopadem, dostrzegam jego niewątpliwy wpływ na moją aktywność i chęci, ale wychodzę z założenia, że tak być musi. Może taki szaro-bury przecinek w roku jest potrzebny?? Ściskam i powodzenia z wyzwaniami!!

      Usuń
  3. No nieźle , nieźle:-), pomimo totalnego braku inspiracji wyszło Ci bardzo apetyczne danie:-), mnie zainspirowałaś i to bardzo:-). A mój listopad choć deszczowy to też jakoś się z nim dobrze czuję:-) choć przyznam się szczerze, że troszkę doskwiera mi monotonia, chyba czas pomyślec o powrocie do pracy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówię Ci Olimpia, w mojej głowie pustynia... ale mimo to jestem w stanie, jak się okazuje przygotowywać rzeczy zupełnie zjadliwe, barszcz też zresztą niczego sobie :) Ja mam za sobą dwa miesiące przerwy od robo i też już mnie ciągnie do pracy zawodowej, znam więc ten stan. pa!

      Usuń
  4. Czyli depresja klimatyczna?
    Dopada mnie przy takiej bryndzy zaokiennej też czasami...
    Zwłaszcza szaro-bura scenografia świata mnie dołuje.
    Ale danie całkiem niedepresyjne,z pazurem i pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym roku jest całkiem ok, chwilowy brak inwencji nie powoduje u mnie złego humoru. Biorę listopad z dobrodziejstwem inwentarza, a zatem i z bryndzą zaokienną. Zwykle trudno mi było zaakceptować ten jesienny marazm i szarość, tym razem akceptuję to, co się dzieje wokół i ze mną - nie marudzę. Krokiety niedepresyjne więc zupełnie, a pazur pod postacią sera bardzo jest smakowity :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczytałem i doszedłem do wniosku,że ta bryndza wcale nie głupia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakże!! Bryndza ma swoje niewątpliwe atuty :)

      Usuń
  7. A ja w tym roku właśnie najgorzej to znoszę w tym listopadzie. Zmęczona, znudzona, podłamana...Przycupnę u Ciebie na filiżankę aromatycznego barszczyku z tym cudnym krokiecikiem i przeczekam do grudnia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barszcz cuda zdziałać potrafi. Wierzę, że pomaga na wszystko, nawet na jesienne dołki. Grudzień już za pasem, damy radę!

      Usuń
  8. Powiem za Marzeną, że pomysł z barszczykiem jest świetny. I jeszcze dodam, że do przedwczoraj pełna byłam werwy, pomysłów na zmiany w domu / nawet udało mi się przmalować parę mebli/, aż tu... Jak nie walnie spadek ciśnienia i mrok i wilgoć i bóle w kościach...Dołączam do wszystkich czekających na grudzień/ ale przy barszczu i krokieciku / :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie przy barszczyku, krokiecik też wskazany :) Ponoć we wtorek ma by śnieg, więc jeśli się sprawdzi i zrobi się biało - widoki przez okno będziemy mieli lepsze :)

      Usuń
  9. Czasem dopada nas taki nastrój, ale warto go po prostu przeczekać! Zaopatrzona w takie krokieciki...dasz radę musowo!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak! Wielkie odliczanie do grudnia już rozpoczęte. Krokiet z bryndzą zimę zapowiada :)

      Usuń
  10. Wieczór z dobrym winem właśnie u mnie trwa :) Barszczu też bym się napiła, nie powiem....Niedługo odwiedza nas teściowa, może umie barszczyk zrobić :)
    Pozdrawiam ciepło i popray nastroju życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barszcz ma moc, zawsze zamawiam go w knajpkach i chętnie próbuję go w różnych domach, wszędzie ma nieco inny smak, ale zawsze wyborny. Moja teściowa też robi dobry :) Z nastrojem nie jest najgorzej, bo do grudnia coraz bliżej. Do zobaczenia!!

      Usuń
  11. Nie uwierzysz Aga ! U nas wczoraj na obiad były takie ziemniaczane kotleciki / co prawda bez bryndzy w środku , a z sosem grzybowym na wierzchu - ale i tak mnie to rozbawiło i wszechogarniająca "bryndza" za oknem już mnie tak nie dołuje :):):) /
    Te ziemniaczane kotleciki wszystkim domownikom strasznie smakują - następnym razem będą w wersji krokietów z bryndza :) I następnym razem zrobię je sama, bo wczorajszy obiad był dziełem mojej mamy / ja jestem w łóżku uziemiona niestety :( - "instytucja babci" w takich chwilach - bezcenna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dobre!!! Instytucja Babci bezcenna w każdej chwili, moja krokietów nie robiła, za to barszcz - najwyborniejszy pod słońcem :)

      Usuń
  12. barszcz chodzi za mną od kilku dni, najczęściej podaję go z pasztecikami z mięsem, ale Twoje krokiety mnie zachwyciły, nigdy takich nie robiłam, myślę, że moim dzieciom bardzo by posmakowały
    a jeśli chodzi o listopad, to w tym roku tez nie najgorzej się z nim dogaduję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tegoroczny listopad ma cieplejsze oblicze i mam wrażenie, że długo za rękę trzymał się z październikiem, ja dzisiaj czuję już przedsmak kolejnego sezonu - tego, który bardzo lubię.

      Usuń
  13. juz sobie wyobrażam jak cudownie musiało smakować:) wygląda extra:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie były pyszne, a barszcz znakomicie rozgrzał. Polecam eksperymenty z krokietami :)

      Usuń
  14. Agusiu, ja na taka bryndzę wyrażam zgodę każdego dnia,
    a mój Małż(On) nosiłby Cię na rekach .
    Uwielbia bryndzę w każdej postaci, no może oprócz
    tej pogodowej.
    Krokiety super, może nie dodawałabym soli, bo bryndza sama w sobie
    bardzo słona, ale to rzecz gustu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bryndza jest w środeczku i ziemniak powinien być lekko słony, chyba, że nastąpi przewaga bryndzy, to co innego. Cieszę się, że trafiłam w Wasz gust. Miejmy nadzieję, że bryndza pogodowa minie niebawem, a ta do jedzenia niech z nami pozostanie - forever!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. a u mnie barszcz zawsze jako zupa, nikt go nigdy nie pił :O
    Ale serek cuuudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie popijałaś krokiecików ani pasztecików gorącym barszczem? Ja jestem uzależniona od barszczu czystego, w każdej części Polski właśnie taki zamawiam w knajpkach. Barszcz najczęściej jest zupą dopieszczoną, nawet w miejscach w których jedzenie nie jest szałowe. Uwielbiam, chociaż z fasolką, uszkami lub z ziemniakami także jem bez opamiętania. pozdrawiam baaardzo!!

      Usuń
  17. Cudeńka Ci wyszły. Tak dawno nie jadłam takich krokietów. Niedobór barszczu natomiast nadrobiłam dwa dni temu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barszcz być musi!! wierzę w jego uzdrawiającą i poprawiającą witalność moc. A krokiet to banał nad banały o ile mamy resztkowe ziemniaki, co wyląduje w środku zależy od inwencji twórcy :)

      Usuń
  18. Bryndza w krokiecie - ale mi się podoba ten pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Ja tę bryndzę zamknęłam w krokiecie na wspomnienie pewnego obiadu zjedzonego w Austrii - tam był krokiet na sałacie, a w środeczku był ziołowy twarożek, pysznie wspominam ten posiłek :)

      Usuń
  19. z takimi krokietami się jeszcze nie spotkałam, ale.. jadłabym. szczególnie popijając sporą ilością barszczu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo barszcz być musi w listopadzie!! :) a krokiet powstał na bazie pewnego wspomnienia obiadowego (patrz wyżej :)) Bryndza pasuje do listopada, w grudniu myślę, że też będzie smakowała.

      Usuń
  20. Takie krokiety bardzo mnie przekonują :)
    Będę musiała specjalnie ugotować ziemniaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twój entuzjazm!! Gotuj i nadziewaj bryndzą ;)

      Usuń
  21. totaaalnie się zakochałam w tych krokietach !!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że póki co platonicznie ? :) Kiedy miłość zostanie skonsumowana ? ;)

      Usuń
  22. Taka bryndzę to ja lubię!
    Barszcz, lektura i wino to również bardzo kuszące propozycje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bryndzę w krokiecie mogę polecić bez wahania, do barszczu, wina i lektury widzę, że przekonywać nie muszę. Serdeczności!!

      Usuń
  23. Biedna bryndza. Mimo, iż dawno zrehabilitowana, wprowadzona na unijne salony jako produkt regionalny i dziedzictwo narodowe, wciąż pokutuje w naszej świadomości jako synonim biedy i niedostatku.
    Teraz to kulinarny ambasador, serowy rarytas wart ciężkich (euro)dudków!
    I Twoich krokiecików oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba!! W moim krokiecie bryndza to arystokratka. Poza wszystkim uważam, że polskie sery są jednymi z pyszniejszych w Europie, poza bryndzą rozkochałam się ostatnio w korycińskim z kozieradką. Przy takich serach jesień przyjemniejsza się wydaje.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Co ty z tą jesienią? Okopujesz sie jak krecik. Wyłaź!
      I ugotuj mi zupę.

      Usuń
    4. ...kiedy mi się nie chce,... powstał już nawet post o tej mojej niechęci dziwnej, ale z uwagi na fakt, że nie gotuję, to nie mam czym go zobrazować... szczerze się o siebie niepokoję - nawet przy okazji andrzejkowej imprezy wena nie dała znać o sobie. Dno! Kupiłam dziś kaczkę i chyba ją zamrożę, bo bez serca przygotować bym jej nie chciała. znasz lekarstwo na taki rzeczy stan Myszeńko?

      Usuń
    5. Tak! Ugotuj mi zupę! Na sobotę!

      Usuń
    6. Będzie zupa. Znalazłam już nawet specjalną dla Ciebie, ale nie wrzucę jej tutaj w tym tygodniu, bo mam inne chlebowe zobowiązania :) Niemniej przyznaję, że zmotywowała mnie Twoja prośba i szukałam tak długo, aż znalazłam coś co mnie absolutnie zaczarowało - zupa będzie niezwykła, zaserwuję Ci ją z poślizgiem, w przyszłym tygodniu.

      Usuń
    7. Z Twoją zupą każda sobota jest pyszna (-:

      Usuń
  24. Odkąd zasmakowałem właśnie tak zrobionych krokietów, najważniejszym dodatkiem do nich stał się barszcz czerwony, ugotowany na korpusie z kaczki i z kurczaka. Potem tylko gomarowski koncentrat barszczu (tak tak do smaku) i nic więcej mi nie potrzeba, mogę się tka zrobionym barszczem delektować do woli. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń