Gdybym to ja obsadzona została w roli biblijnego Adama, pewnie do dziś stacjonowalibyśmy w Edenie. Stosunek do jabłek mam co najwyżej obojętny, zdarza mi się, owszem delektować świeżo wyciskanym z nich sokiem, tudzież takimi na ciepło z cynamonem, ale żeby tak z drzewa, na surowo - co to, to nie! Co innego gdyby Ewa skusić mnie chciała serem, gdyby wabiła mnie cudownie gęstym fondue, gdyby pod jabłonką odkroiła plasterek aromatycznego banona, albo góralskiej gołki, gdyby zechciała odłamać kawał kruchego pecorino lub parmiggiano, czy też przygotować cudowny twarożek z pomidorem i ogórkiem - wówczas bym uległa po wielokroć, a jako, że ser ma cięższą naturę to być może i kara byłaby dotkliwsza...
Wczoraj zgrzeszyłam na potęgę, bo nie dość, że zaserwowałam sobie smażony camembert, to na dodatek zwieńczyłam go podbijającą kaloryczność kruszonką z orzechów ziemnych, złudzenie lekkości dawał grillowany ananas, na którym spoczął gorący ser, leśna, słodka borówka i odrobina zieleniny. Oto grzech w wymiarze kompletnym. Wszyscy znamy ten cudny, kojący widok, gdy gorące, płynne, serowe wnętrze po nadwątleniu panierowanej skorupki wylewa się kaskadą na talerz. Lubię ten moment. Potem jest mariaż słodyczy z wytrawnością, gra konsystencji, gdy chrupią orzechy i zarumieniona skórka, zaś środek płynie - ta symfonia doznań smakowych i estetycznych jest bezkonkurencyjna. To jasne, że nie możemy raczyć się taką przyjemnością zbyt często, wówczas bowiem kara mogłaby zostać wymierzona jeszcze na tym świecie i wiązałaby się z całkiem znaczącym przybytkiem powierzchni ciała mierzonego w pasie, ale raz na jakiś czas warto! Jesienią grzeszę z łatwością, a przyjemności z tego tytułu nie próbuję kryć.
przepis na grzech ciężki:
1 serek camembert - delikatny o niezbyt rozbudowanym bukiecie
plaster świeżego ananasa
2 łyżki leśnej borówki ze słoika (preferowana wersja domowa na bazie borówki, cukru i gruszek, bezwzględnie bez żelu)
jajko (z numerkiem 0 lub 1)
bułka tarta
garstka orzeszków ziemnych niesolonych
olej rzepakowy
nieco zieleniny na dodatek
Ananasa kroimy na plastry o grubości 1 cm, następnie grillujemy na mocno rozgrzanej patelni grillowej. Gorący plaster wykładamy na talerz i przykrywamy solidną warstwą borówki. Camembert panierujemy dwukrotnie w jajku i bułce tartej. Wierzch sera nurzamy raz jeszcze w rozkłóconym jajku a następnie w delikatnie rozdrobionych orzechach. Tak przygotowany krążek smażymy w małym rondelku wypełnionym rozgrzanym olejem z obu stron (ok 2 minut z każdej strony). Po wydobyciu sera z patelenki pozostaje udekorować talerz zielonymi liśćmi i jeść póki środek głównego bohatera jest płynny i bezwstydnie pyszny.
Smacznego!
...nim spotkamy się w piekle, wszystkich zadeklarowanych grzeszników, zapraszam na chwilę do kulinarnego raju :)
Wspaniale sie prezentuje!
OdpowiedzUsuńZapewniam, że dobre wrażenie robi także smakowo ;)
UsuńDo piekła z Tobą? Zawsze! Pyszności!
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie! Będzie niezła wyżerka :)
UsuńŚwietne danie. Robi się chłodniej, potrzeba więcej energii, więc możesz czuć się rozgrzeszona :)
OdpowiedzUsuńNawet bez perspektywy rozgrzeszenia uległabym temu daniu, czasem mocny kop kaloryczny dobrze mi robi (tzn. mojemu samopoczuciu, figurze niekoniecznie) ;)
UsuńJabłka najlepsze dla mnie w szarlotce,w naleśnikach,pieczone...
OdpowiedzUsuńA ten serek to taka grzeszna uczta!
Niech będzie piekło...
...też wolisz jabłka na miękko, fajnie ;) Ja jestem takie dziwadło, że owoce niespecjalnie mnie kręcą surowe - z rozkoszą ulegam truskawkom i malinom, reszta wyłącznie na ciepło lub z sokowirówki. W piekle z pewnością jeśli owoce, to tylko takie z żywego ognia - coś dla nas!!!
UsuńMasz rację - grzeszna uczta, ale chętnie uczestniczyłabym w niej...
OdpowiedzUsuńCo do jabłek : robiłam ostatnio grilowane z odrobiną karmelizowanego brązowego cukru, z cynamonem i posypką z płatków migdałów. Mniam...
Zapraszam z rozkoszą!!! Twoje jabłka musiały być pyszne, ja robię pieczone bez cukru, za to z cynamonem, po jakimś czasie z zapiekanych owoców wypływa cudownie słodka substancja, która po przestudzeniu tężeje niczym galaretka - uwielbiam, a pieczone owoce jedzą bez końca moje dzieciaki.
UsuńAgusiu, niepotrzebnie aż tyle wyrzutów sumienia, efekt nietuzinkowy, to jest na pewno warte grzechu.
OdpowiedzUsuńOj nie, nie, wyrzutów sumienia nie mam za grosz w odniesieniu do mojego wczorajszego posiłku, nie żałuję za grzechy absolutnie, i nie mogę, ani też nie chcę obiecywać poprawy :) Namawiam do grzechu z całego serca!!! cmoki
UsuńDo piekła, do piekła, za Tobą będę szła!
OdpowiedzUsuńOj, nie dam Tobie iść za mną, będziemy szły pod rękę, mam nadzieję, że z pokaźnym zapasem sera w plecakach :)
Usuńmmmm, poezja smaku! :)
OdpowiedzUsuńIstotnie, zakazany owoc smakuje jednak wybornie, gdy zamiast jabłka występuje ser - tym grzech smaczniejszy, jak dla mnie :)
UsuńZamieniłabym tylko tego ananasa na coś innego...;-) Jak byś przeczytała na moim profilu - to zgubiła mnie miłość do serów i wina;-) Idę za Tobą jak w dym...:-) Do jabłek mam stosunek podobny;-)
OdpowiedzUsuńMarzenko, dlaczego zgubiła Cię ta miłość? Ja odczuwam podobne ciągoty, więc chciałabym wiedzieć :)
UsuńNo wyglądam jakieś kilka numerów więcej:-)
Usuńaaa... to mnie te skutki też już dopadły ;) zastanawiam się jak sobie poradzić nie odmawiając sobie sera i wina..
Usuńprawdziwą ucztę sobie zrobiłaś, tak grzeszyć to ja bym mogła codziennie :)
OdpowiedzUsuńnie lubisz surowych jabłek?? widać, że nie byłaś w sadzie mojego sąsiada, stare drzewa, stare odmiany jabłek, zmieniłabyś zdanie :)
pozdrawiam!
Jadałam pyszne jabłka, ale nigdy specjalnie nie umiałam docenić tej pyszności, chyba, że w świeżo wyciskanym soku, który lubię i który musi być wyciśnięty z dobrych owoców. Myślę, że to jest kwestia bardziej złożona, nie przepadam za surowizną z zasady, a słodycz owoców pasuje mi głównie jako akompaniament do dań wytrawnych. Tak mam. Ewa na jabłko by mnie nie skusiła, Twój sąsiad myślę, że też nie mimo wspaniałych starych jabłoni, jakie ma w sadzie. Chociaż do szarloteczki, kto wie? ;)
Usuńno to chociaż do szarlotki :)
UsuńOrzechy, camembert, ananas...mmmm aż ciepło rozchodzi się po żołądku...Aga, jesteś niepoprawną kusicielką kulinarną...;)
OdpowiedzUsuńtak, to właśnie ja!! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam camembert z grilla, ale z ananasem jeszcze nie próbowałam. Bardzo inspirujący blog, oj bardzo!!! :)
OdpowiedzUsuńOd teraz będę z Twoimi wpisami na bieżąco- na FB ;) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i dziękuję za tak miłe przyjęcie :)))))
Usuń