Z podróży lubię przywozić książki kucharskie, dlatego i tym razem nie było powodu by się powstrzymywać. Nabyłam dwie - jedną z zestawem zachęcających francuskich receptur, drugą zaś o magii łączenia wina z jedzeniem. Kuchnia francuska w moim całkowicie nieprofesjonalnym odczuciu dzieli się na dwa nurty - nurt niewyszukany, niezobowiązujący i ten wyrafinowany, wybujały, pełen przesytu. Po jednej stronie barykady stoi sławna bouillabaisse, wołowina po prowansalsku, gratin, suflety czy jagnięcina duszona godzinami, po drugiej ratatouille, aioli, ryby przygotowywane saute, bagietka z dojrzałym brie... - lubię obydwie odsłony francuskiego smaku.
W moich książkach dominują dania reprezentujące nurt wyszukany, dziś jednak nie skusiłam się na żadne z nich, z niemałą przyjemnością przedstawiam danie, którym zostaliśmy podjęci w bordoskim domu naszych znajomych.
Potrawa ma tę zaletę, że znakomicie nadaje się do jedzenia zarówno na ciepło, jak i na zimno, można ją zaserwować u boku mięsa czy ryby, bądź też podać w pojedynkę. Jest to nieco bardziej wyrafinowana forma dania jednogarnkowego - dzięki obecności ziemniaka i oliwy można się całkiem solidnie nasycić jedną porcją tej zapiekanki.
Nie miałam tym razem w zanadrzu ziemniaków o odpowiednio dużym przekroju, więc danie nie wyszło tak kształtne, jak to z Bordeaux, ale i tak było nieźle, w miejsce jednego dużego plasterka pakowałam po prostu po dwa mniejsze. Ziemniaki bywają kapryśne podczas pieczenia, wszystko zależy ponoć od gatunku, trzeba sprawdzać czy są odpowiednio miękkie, bo w towarzystwie pomidorów lubią długo pozostawać twardawe. Irga spisała się nieźle.
Nie widać jej na zdjęciu, ale bazę stanowi tu pieczona papryka, wierzch to malownicza przekładanka z cienkich plastrów ziemniaka, pomidora i młodej cebuli. Ważne by przekładanka była ułożona bardzo ciasno, dzięki temu będzie się trzymać w ryzach podczas pieczenia. Tę podstawową wersję można ubogacić o cukinię i bakłażana wówczas smak będzie przywodził na myśl rozsławioną ratatouille. Aby było prowansalsko należy rzecz jasna przekładankę posypać ziołami prowansalskimi.
W moich książkach dominują dania reprezentujące nurt wyszukany, dziś jednak nie skusiłam się na żadne z nich, z niemałą przyjemnością przedstawiam danie, którym zostaliśmy podjęci w bordoskim domu naszych znajomych.
Potrawa ma tę zaletę, że znakomicie nadaje się do jedzenia zarówno na ciepło, jak i na zimno, można ją zaserwować u boku mięsa czy ryby, bądź też podać w pojedynkę. Jest to nieco bardziej wyrafinowana forma dania jednogarnkowego - dzięki obecności ziemniaka i oliwy można się całkiem solidnie nasycić jedną porcją tej zapiekanki.
Nie miałam tym razem w zanadrzu ziemniaków o odpowiednio dużym przekroju, więc danie nie wyszło tak kształtne, jak to z Bordeaux, ale i tak było nieźle, w miejsce jednego dużego plasterka pakowałam po prostu po dwa mniejsze. Ziemniaki bywają kapryśne podczas pieczenia, wszystko zależy ponoć od gatunku, trzeba sprawdzać czy są odpowiednio miękkie, bo w towarzystwie pomidorów lubią długo pozostawać twardawe. Irga spisała się nieźle.
Nie widać jej na zdjęciu, ale bazę stanowi tu pieczona papryka, wierzch to malownicza przekładanka z cienkich plastrów ziemniaka, pomidora i młodej cebuli. Ważne by przekładanka była ułożona bardzo ciasno, dzięki temu będzie się trzymać w ryzach podczas pieczenia. Tę podstawową wersję można ubogacić o cukinię i bakłażana wówczas smak będzie przywodził na myśl rozsławioną ratatouille. Aby było prowansalsko należy rzecz jasna przekładankę posypać ziołami prowansalskimi.
składniki:
4 czerwone papryki - ja zastosowałam podłużne
5 dużych ziemniaków,
5 dużych pomidorów,
4 młode cebule,
oliwa z oliwek - od serca,
nieco soli morskiej,
nieco ziół prowansalskich
Paprykę pieczemy oddzielnie, aż skórka stanie się ciemnobrązowa - czyli około 30 minut w temperaturze 200 stopni (wciąż mam zepsuty piekarnik, a wczorajszy specjalista nie podjął się naprawy, więc jestem zależna od górnej i dolnej grzałki, polecam jednak termoobieg). Gdy papryka była odpowiednio spieczona z wierzchu, wyłowiłam ją z piekarnika i wrzuciłam do lodowatej wody - dzięki temu po dwóch minutach skórka zeszła nader chętnie, w zasadzie bez mojej dodatkowej interwencji.
Nagą paprykę niedbale posiekałam i ułożyłam na dnie formy do zapiekania. A potem już była tylko zabawa. Pomidory, ziemniaki i cebulę kroiłam na równiuśkie plasterki i ciasno układałam na sztorc. Dobrze by było, gdyby średnica warzyw była zbliżona, wówczas efekt końcowy będzie piorunujący. Kompletną przekładankę posypujemy ziołami prowansalskimi i solą morską, a na sam koniec polewamy słuszną porcją dobrej jakości oliwy. Pieczemy w temperaturze 160 stopni 1,5-2 godziny sprawdzając co czas jakiś kondycję ziemniaków. Znów sugeruję termoobieg, choć moje grzałki górna i dolna spisały się też nieźle.
et voila!!
Dla mnie francuska kuchnia jest wyszukana zawsze.
OdpowiedzUsuńNawet jak podają mi proste danie,to ma ono taki charakter i taką oprawę,jakby było prosto z restauracji.
Nawet zwykła bagietka w towarzystwie serów i kieliszek wina to uczta.
Twoja zapiekanka plus dobre towarzystwo plus dobry burgund to gwarancja wspaniałej biesiady.
Pozdrawiam!
Patrząc w ten sposób, masz rację - ostatecznie każdy z tych fantastycznych serów musiał dojrzeć i nabrał finezji dzięki czasowi, wino podobnie :) Co tu dużo mówić, z winem wszystko zyskuje nowy wymiar :)
Usuńo o ooo, widziałam taki myk na zszywce, wyszło Ci obłędnie;D
OdpowiedzUsuńDzięki!! Bardzo mi się spodobała ta zapiekanka przez sposób ułożenia. Trochę jest zabawy przy krojeniu i układaniu, ale efekt końcowy jest wspaniały :)
UsuńWygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam ją po raz pierwszy zauroczyła mnie najpierw urodą potem swym bogatym wnętrzem. Jest świetna!!
UsuńPiękne zdjęcia! Prosto, lekko, smacznie i z finezją. Amber ma rację kieliszek wina dobrze by się sprawdził, ale ja chyba sięgnęłabym po lekko szczypiące w język rosé :)
OdpowiedzUsuńJa pewnie też sięgnęłabym po rose.
UsuńDziś dojadałam tę zapiekankę na śniadanie z bazyliowym pesto i bez wina też smakowało :)
Finezji nadaje sposób ułożenia, składniki są przecież takie oczywiste.
Dzięki i do następnego, Magda!!
wygląda naprawdę świetnie! muszę przyznać, że pierwszy raz widzę taką zapiekankę, pomysłowo :)
OdpowiedzUsuńJa drugi raz, także oczarowała mnie kierunkiem ułożenia plasterków. O dziwo pomidory trzymają fason mimo długiego zapiekania. Polecam :)
UsuńAleż to pięknie wygląda!;)Zawsze cenię potrawy proste,ale z zaskakującym połączeniem zwykłych składników.;)Aga, pycha!
OdpowiedzUsuńMnie też ujęła swoją prezencją. Niby banalne składniki, ale poprzez sposób zapieczenia robi się z tej zapiekanki całkiem wytworne danie.
UsuńAguniu ile serca w tej zapiekance! Pyszności!
OdpowiedzUsuńOj tak, układałam z czułością, która do mnie wróciła podczas celebrowania smaku zapiekanki :)
UsuńUwielbiam takie dania, za ich prostotę i pełnię aromatu. Takie dania łączą ludzi są wyjątkowe:-)
OdpowiedzUsuńGdy przyjechaliśmy do znajomych do Bordeaux ta zapiekanka właśnie powstawała, warzywa krojone były uważnie, a następnie z pietyzmem układane w szeregu, ograniczone piękną ramą bolesławickiej foremki. Długo nie zapomnę tego wieczoru!
UsuńOprawa dań francuskich jest zawsze elegancka i wyszukana. Tak jak w Twoim daniu. Wygląda po prostu perfekcyjnie:-)
OdpowiedzUsuńTak się utarło, ale niektóre francuskie dania jak dajmy na to ratatouille, nie mają nic z wyszukania, podobnie anchoiade, czy tapenade... myślę, że wyjątkowości daniom francuskim nadaje element wina, który jest nieodzowny. Przy kształtnym kieliszku, nawet bagietka maczana w resztkach sosu wypada wytwornie :)
UsuńPięknie się prezentuje, aż chciałoby się konsumować :) Ja za bardzo nie znam się na kuchni francuskiej, ale chcę to zmienić więc uzbroiłam się w kilka książek, zobaczymy co z tego wyjdzie :) Czekam więc na długie jesienno-zimowe wieczory i będę zgłębiać :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest bardzo malownicza. Ja kuchni francuskiej doświadczałam w swym życiu głównie na wyjazdach, ale jako, że ostatnio wiele mnie w niej zachwyciło, to zamierzam przenieść sporo dań na własny stół. Życzę Ci cudownej lektury i wspaniałych kulinarnych odkryć :)
UsuńLubię tę mniej wyszukaną kuchnię francuską.
OdpowiedzUsuńDania proste, ale wyborne w smaku.
Połączenia, którym nie można się oprzeć.
Tak jak ta zapiekanka:)
Ja je wolę nad te wyszukane. Tutaj mamy klasyczny zestaw smaków, ale podany w intrygujący sposób, bardzo fajnie grają takie warzywa z grillowaną rybą i pięknie im w błękicie Bolesławca :)
UsuńJak ja to lubię, gdy prosto , ale z polotem i smacznie i sezonowo i pięknie ujęte w kadrze.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam trafiać na takie przepisy i potem je odtwarzać w domu. Mam ze sobą kawałek wakacji w Warszawie dzięki temu. serdeczności!! Dzięki Droga!
Usuńwiedziałam, że jak zajrzę to będzie pysznie :)
OdpowiedzUsuńa do tego jaka śliczna ta przekładanka!
Dziękuję Ci Marta i cieszę się, że zaglądasz po wakacjach :) przekładanka ujęła mnie swą urodą we Francji, dlatego musiałam jak najszybciej podzielić się tym przepisem. Smak wszystkim znany, ale forma czarująca!
Usuńta zapiekanka wygląda jak dzieło sztuki , no cudna jest
OdpowiedzUsuńmnie też swą urodą olśniła...:)
Usuńo mój Boże!!! chcę! chcę! takie proste, a za nic w świecie bym na to nie wpadła!!!! z moich ulubionych składników do tego :)
OdpowiedzUsuńNie opieraj się dłużej! Jest sezon na pomidory i paprykę, więc teraz ta zapiekanka będzie najpyszniejsza. Ja także byłam zaskoczona sposobem ułożenia warzyw, we Francji cuda wymyślają :)
UsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń