czwartek, 2 maja 2013

cukinia i kozi twarożek w lazanii a do tego pesto - mój raj na ziemi


Jeżeli istnieje piekło, z pewnością serwują tam zupę na kostce rosołowej. 

W życiu nagrzeszyłam sporo. Słuchałam New Kids on the Block, podczas gdy reszta świata kochała się w Depeszach, jako sześciolatka nad wyraz konsekwentnie wyrzucałam tabletki antybiotyku za szafę aż do ostatniej dawki, nie przeczytałam "Nad Niemnem", spisałam cały sprawdzian od Dagmary i Łukasza (oni dostali po jedynce a ja 3+), zapytana o ulubiony film odpowiadałam bez zająknięcia, że "Królestwo" von Triera, podczas gdy tak naprawdę uwielbiałam "Króla Lwa" Disneya, spałam w grobie, wypiłam z gwinta Wino Kniaziowskie, piekłam zapiekanki na żelazku sąsiadki z pokoju, zjadłam na raz całą blachę gratin, jeździłam na obozy ze względu na serwowaną tam amerykańską frużelinę z wiśni, kosiłam trawę w niedzielę, śmiałam się na filmie "Kac Wawa"...
Grzechów pamiętam o wiele więcej, nie przypominam sobie natomiast abym kiedykolwiek ugotowała zupę na kostce rosołowej lub na bulionetce a jestem głęboko przekonana, że wobec kuchni jest to jeden z grzechów najcięższych. Czy będę więc potępiona?





Ilekroć odwiedzam supermarket nie mogę się nadziwić ile gotowców spotkać tam można, wczoraj zawiesiłam się na dłuższą chwilę nad kostkami rosołowymi, to niebywałe w ilu odmianach można wybierać: grzybowa, wołowa, z kurczaka, warzywna, ziołowa... Słowo 'smak' widać zmieniło znaczenie w ostatnich latach, bo skoro jest popyt na smak w kostce, znaczy, że cała feeria doznań zsyntetyzowała się do intensywności glutaminianu. Tym samym mogę przypuszczać, że w wielu domach zupa smakuje identycznie - bulionem w pięć minut. Zmysł smaku jakże wrażliwy zamiast ewoluować, stał się ograniczony i niewymagający - umie się nacieszyć sztuczną intensywnością a gdy jej brak, prawdziwych bodźców docenić nie potrafi. Najbardziej zaskakujący jest fakt, iż zupa bywa doprawiana kostką, choć zupełnie tego nie potrzebuje, prawdziwy bulion warzywny, mięsny lub grzybowy po dosmaczeniu traci wszystkie swe walory staje się płaski, nachalny i bardzo nieprzyjemnie przearomatyzowany. Węch też jest straszliwie skołowany. W naturze wszystko pachnie subtelniej, jest wyważone, jednak nasz nos stale konfrontowany z syntetycznymi, bądź skondensowanymi aromatami przestał odróżniać złe od dobrego. Jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy lat temu kilka przeprowadzono na mnie test na truskawkę: był jogurt truskawkowy, serek truskawkowy, sok 'truskawkowy' z aronii aż wreszcie czerwcowa truskawka. Degustacja przebiegała w ciemno. Nie rozpoznałam owocu.




Dzisiejsze moje danie docenić może ten, który w prawdziwych smakach się lubuje, który stroni od sztucznych bulionów i sosów ze słoika. Potrawa, jaką prezentuję jest wszak nad wyraz subtelna, każdy niuans smakowy z sobie daną delikatnością splata się z resztą. Żaden nie gra tu głównej roli, zespolone są w spójną, lekką i przepyszną całość. Cukinia, kozi twarożek naturalny, beszamel i bazylia zapieczone między płatami lazanii a następnie polane domowym pesto - oto mam swój raj na ziemi. 


składniki:

2 średniej wielkości cukinie,
200 g twarożku koziego,
kilka listków bazylii,
płaty ciasta na lazanię,
beszamel, 
pesto, 
nieco sera na wierzch


składniki na beszamel:

40 g masła,
3 łyżki mąki pszennej,
600 ml mleka, 
100 g startego sera żółtego u mnie Gouda,
sól, 
gałka muszkatołowa


składniki na pesto: 

garść płatków migdałowych,
odrobina tartego twardego sera Bursztyn, Dziugas, Pecorino lub Parmezan
liście z jednego krzaczka bazylii, 
1 ząbek czosnku,
oliwa z oliwek,
sól


W moździerzu utarłam składowe pesto. Odstawiłam by smaki się "przegryzły". Cukinie pokroiłam na cieniutkie plasterki za pomocą obieraczki do warzyw, skórki nie usuwałam. Następnie zabrałam się za przygotowanie beszamelu. Masło rozpuściłam na patelni dodałam mąkę a po utworzeniu się zasmażki dolałam mleko i intensywnie zaczęłam mieszać. Gdy  sos stał się spójny i nie miał ani jednej grudeczki doprawiłam go solą i gałką a następnie dorzuciłam utarty ser Gouda. Kiedy ser się zgrabnie wtopił w strukturę sosu można było zacząć przekładanie. Dno kwadratowej formy wysmarowałam warstwą beszamelu, na nią wyłożyłam płaty lazanii (u mnie 3 na piętrze), na ciasto znów poszła warstwa sosu, następnie ułożyłam zgodnie z kierunkiem płatów cukiniowe wstęgi, delikatnie je osoliłam, oprószyłam kozim twarożkiem, bazyliowymi listkami i nakryłam beszamelem. Opisany powyżej proces powtórzyłam trzykrotnie kończąc na płacie ciasta przykrytym beszamelem. Całość spędziła 30 minut w 200 stopniach.  Lazania przed podaniem powinna chwilę odpocząć, dopiero po paru minutach ją kroimy i polewamy obłędnym zielonym pesto. Dla łasuchów, takich jak ja, rekomenduje się dodatkowo posypać wierzch dania tartym serem.




Zielona lazania z okazji maja to znakomity wstęp do najpiękniejszego czasu w roku. A zamykając klamrą to o czym na wstępie - cieszę się ogromnie, że potrafię smak prawdziwy docenić, im dłużej żyję tym bardziej do mnie trafia, że to przywilej i wcale nie taka oczywista oczywistość. 




46 komentarzy:

  1. Tak pięknie to opisałaś, że prawie poczułam smak tego raju na języku ;) na pewno tu wrócę po ten przepis :) pozdrawiam majowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bierz ode mnie ten raj, chętnie się nim dzielę :) U nas pierwsze dni maja w strugach deszczu ale zieleni się dzięki temu i przyroda nadgania stracony czas..
      Ściskam!!

      Usuń
  2. Taka lasagne to dla mnie nowość, świetna propozycja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję zatem, że dasz jej szansę w swojej kuchni, Magda. Przysięgam, że jest znakomita!! :)

      Usuń
  3. WOW! Jakie świetnie połączenie :) Lazania- uwielbiam! Do tego kozi twarożek i dynia mmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem planuję ją w wydaniu wielopiętrowym - będzie cukiniowo-bazyliowy drapacz chmur :) Ten zestaw jest prawdziwie pyszny. Pesto konieczne jako dopełnienie całości. Finezja i obłędny splot smaków, bardzo warto spróbować. pa!!

      Usuń
  4. Tak,będziesz potępiona!
    Bo kto to słyszał bez kostki moja Droga?!
    Widać gołym okiem,jak wózki w marketach uginają się pod ciężarem kostek,bulionetek,sproszkowanych zup i sosów.
    A Ty? A fe!
    I ja dołączę do Ciebie,wiec będziemy dwie.
    Tymczasem nacieszę oczy i duszę Twoją lasagne z pesto i najpierw przeniosę się do smakowego raju!
    Pozdrawiam Cię z majowego morza,odcięta od swojej kuchni i w nadziei,że nie podają tu niczego na kostkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, z pewnością uda nam się coś przemycić..:) póki co czerpmy z dóbr doczesnych, nasze stoły niewątpliwie dostarczają uciech zmysłom. W moim raju jest miejsce dla Ciebie, raczmy się zatem wspólnie tym, co najlepsze a kostki niech idą w diabły!! PS Smacznej zupy nad Bałtykiem Ci życzę!!

      Usuń
  5. No cóż ja mam powiedzieć?
    Aga. Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to znaczy, że też słuchałaś New Kidsów? ;) Tym bardziej mnie cieszy Twój komentarz, że nastąpił po obnażeniu moich doczesnych występków ;) Mysza, zrób sobie taką lazanię a będziesz zachwycona. ściskam Cię najgoręcej i bardzo dziękuję !!

      Usuń
  6. to rzezczywiscie jest raj na ziemi, uwielbiam kozi ser!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutny, w otoczeniu budzącej się do życia przyrody posiłek ten smakował nad wyraz znakomicie. Ser kozi pobrzmiewa tu delikatnie ale jest nieodzowny. Dziękuję za przemiłe odwiedziny i do zobaczenia!! Ptarząc na Twoje fotografie, też masz niezły raj na co dzień!!

      Usuń
    2. Dziekuje rowniez za odwiedziny. Raj no codzien nie, tylko od czasu do czasu:) pozdrawiam serdecznie. Monika

      Usuń
  7. Aga, kucharzenie w takim wydaniu jak u Ciebie tylko do naśladowania - smacznie i zdrowo
    oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro wcześniej nagrzeszyłam pijąc Kniaziowskie i jedząc amerykańską frużelinę teraz już może być tylko lepiej :)) Dzięki Moni za jakże miły komentarz. miłego weekendu!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie napisane :). I podpisuję się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wspólny głos w sprawie... :) Pozdrowienia wysyłam!!

      Usuń
  10. takiej lazanii jeszcze nie jadłam :P musi być pycha :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest cudownie pyszna!! Bardzo delikatna, obowiązkowo z bazyliową polewą. Polecam Ci ją Kasiu.

      Usuń
  11. Ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że wcinają glutaminian sodu, że podają go dzieciom i oszukują swoje kubki smakowe. A ci którzy zdają sobie sprawę a nadal go wcinają po prostu są głupcami. Dla mnie najważniejsze jest świadome sięganie po produkty bo gdy gotuję dla 2 letniego dziecka, które nie może za siebie decydować to nie mogę i nie chcę podawać mu chemii. Mamy wybór więc ja świadomie gotuję zupy o smaku zupy:-). Podstawą są zioła, one nadają charakteru każdej zupie czy daniu.
    Agatko Twoja lazania wymiata:-), koniecznie muszę ją zrobić!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymiatającą lazanię polecam Ci Droga z pełnym przekonaniem, delikatność i wyrafinowanie w każdym calu, choć zdawać by się mogło, że nie są to cechy lazanii dane :) ściskam

      Usuń
  12. Śliczne i bardzo apetyczne danie :) Nie używam licznych dodatków, które wiele osób trzyma w kuchni, ale nie potępiam. Mnie po prostu nie smakują gotowe buliony, zupy, sosy itd. Wydaje mi się, że ludzie sięgają po dodatki, bo wcześniej nie mieli okazji spróbować dobrego jedzenia. Inna możliwość to, że nie umieją (albo nie chce im się gotować).

    Zmuszona jestem jednak bronić biednego glutaminianu sodu. Występuje on w wielu produktach naturalnie np. soi, mięsie, rybach, serach, konbu, w domowym bigosie. Jemy go od setek lat, zanim ktoś jeszcze nawet pomyślał o daniach instant. Dzięki niemu odczuwamy smak umami. Glutaminian sodu jest otrzymywany syntetycznie i niewykluczone, że w dużych ilościach może wpływać na zdrowie (nie ma jednak jednoznacznej odpowiedzi w tej kwestii).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Magda, ja nie rozumiem o co chodzi z tym glutaminianem - skoro umami występuje naturalnie to po co stosować jego syntetyczny odpowiednik?? Zupełnie to do mnie nie trafia. Glutaminian, spłaszcza według mnie smak potrawy, tylko pozornie go wzmacnia, danie staje się bardziej jednowymiarowe. Umami tak, glutaminian z fabryki nie dla mnie :)) Całuję bardzo i polecam moją lazanię, piąty smak też tu zaistniał w osobie dojrzałego sera, co prawda nie jest to danie zgodne ze sztuką pięciu przemian ale i tak jest niezwykle harmonijne :)

      Usuń
    2. Glutaminian sodu naturalnie występuje w określonych ilościach, syntetycznego można dodać więcej, co według niektórych "poprawia jakość". Natury nie da się jednak oszukać, i w tym wypadku "lepsze" jest wrogiem dobrego. Syntetyczny glutaminian sodu, moim zdaniem, miał być cudownym lekiem na wszystko (miał naprawiać smak, tam gdzie nawalił kucharz).

      Lazanię chętnie wypróbuję (mam słabość do kozich serów). Miłego wieczoru!

      Usuń
    3. Najmilszego droga Magdo, jak to dobrze, że weekend wciąż trwa!!

      Usuń
  13. u mnie również nigdy nie było zupy na kostce! To największy grzech,jakie można popełnić w kuchni..!
    Nie jadłam koziego sera, ale to brzmi genialnie w tym połączeniu;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest w kostce to, że przez nią smak ubożeje, nie jestem skrajną idealistką w kuchni, czasem lubię i świadomie jem rzeczy, które nie są super zdrowe i pożądane. Kostka tłamsi w jedzeniu jego walory pod pretekstem rzekomego doprawiania, podszywa się niecnie pod smak dlatego jej nie lubię ;) A ser kozi w połączeniu z cukinią wypada za to znakomicie, dlatego polecam Ci spróbować ten duet !! Pozdrawiam baaardzo!!

      Usuń
  14. Kostka, maggi i vegeta to chyba największe grzechy kucharza...wszystkie mają w sobię nadwyżkę tego glutaminianu, przez co sprawiają ,że potrawa ma podobny smak:/
    Ja niestety przyznaję,że kilka razy użyłam kostki (był to mój akt zagłady w dzień po imprezie i kacem uniemożliwiającym wszelkie gotowanie). Bardzo jestem zawstydzona tym faktem , ale przynajmniej (na moją obronę) piszę, że od 5lat nie zjadłam nic w fast foodzie;p
    Zmieniając temat, ja również robiłam i lubiłam zawsze coś odmiennego;p Chyba po dziś dzień tak mam !
    A Lazania wygląda cudownie !:)
    Podrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty grzesznico!! :) Cóż, każdy ma coś na sumieniu, ja jadłam w fast foodzie - nie umiem sobie odmówić fishburgera, szczególnie go pożądam przy wszelkich sytuacjach okołoszpitalnych, okołochorobowych itp. nic nie usprawiedliwia tej mojej słabości, wiem. Całe szczęście ulegam incydentalnie ok. raz do roku... W kwestii lazanii, stanowczo zbyt szybko zniknęła i w tym tygodniu znowu ją zrobię. Dzięki za odwiedziny i do zobaczenia!!

      Usuń
  15. Mi tam smakuje kazda wersja lasagne :) co zrobić na obiad po czyms takim to juz chyba wiem, kozi ser tez jest bardzo smaczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się zdarzyło jeść lazanię nieudaną, niedoprawioną, niemal bezwonną, chociaż faktycznie zwykle jest pyszna. W mojej kuchni wersja klasyczna ustępuje miejsca tej z obrazka, przynajmniej o tej porze roku, fajnie koresponduje z wiosną. Polecam Ci ją, ser kozi jest tu nieodzowny i potęguje doznania smakowe. pozdrawiam.

      Usuń
  16. ehehehehe...w takim razie ze mnie niezły aniołek ;) Nie ulepszam glutaminianem, a i Kac Wawy nie widziałam (choć trochę mnie zachęciłaś ;)) Lazania natomiast brzmi przepysznie :) Już mogę powiedzieć, że to również mój raj na ziemi :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kac Wawa został okrzyknięty największą szmirą roku - jeśli nie stulecia - a ja się na nim śmiałam, nie wiem czy wart jest polecenia..:) A że nie stosujesz składnika na 'g' zdołałam się już zorientować, bo wszystko jem od Ciebie ze smakiem :)) Lazanię bierz ode mnie, padniesz z zachwytu Monia!!!

      Usuń
  17. Ależ niegrzeczna dziewczynka z Ciebie :):):)
    Aga , Twoja zielona lazania to absolutne mistrzostwo świata ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... jak dobrze, że jesteś, bałam się, że przeczytawszy o mojej niechlubnej przeszłości, nigdy już mnie nie odwiedzisz :)) Zielone gra mi w duszy, nie umiem powstrzymać się od tworzenia dań na zielono, bazylia wciąż na tapecie. Lazania jest jak najbardziej szałowa, polecam byś spróbowała. całusy!!!

      Usuń
    2. Nie odwiedzałam ostatnio nikogo ... miałam najpierw tydzień bezkarnego lenistwa na łonie natury , a potem tak dla kontrastu tydzień intensywnie pracowity :) mam nadzieję do równowagi teraz powrócić :):)

      Usuń
  18. Po fantastycznym wstępie,chyba przesadnie ekshibicjonistycznym -prawdziwa uczta dla podniebienia!
    Uwielbiam lazanię i wszelakie kluchy, Twoja potrawa powala mnie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ona jest ze wszech miar powalająca, bardzo Ci polecam zieloną lazanię, a w kwestii ekshibicjonizmu - to co najgorsze pozostawiam nieodkryte :)) PS Przysięgam, że śmiałam się na filmie Kac Wawa, nie ma w tym ani grama przesady :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Wierzę, wierzę, bo każdej Agnieszce wierzę.Przysięgam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. podoba mi się ta wyliczanka grzeszków młodości:)))
    a jeszcze bardziej danie!
    pozdrawiam
    Blog o życiu & podróżach
    Blog o gotowaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola, częstuj się lazanią wiosenną i rozkoszuj się jej subtelnością. Grzeszki dosmakowują życie, co tu kryć..., nie to co kostka rosołowa :)) Dziękuję za odwiedziny przemiłe i pozdrawiam !

      Usuń
  22. nie ma to jak zapach roznoszący się po domu gdy preparuje się gar bulionu warzywno-kurczakowego, prawdziwego nie z kostki :) Twoja lazania bardzo pysznie się zapowiada, bo wszystkie składniki uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przypadła Ci do gustu, wiedziałam, że tak będzie, bo wiesz co dobre :) Ostatnio stałam się entuzjastką rosołu z bażanta - to są dopiero aromaty, swoją drogą kostki o takim smaku zdaje się, że jeszcze nie wymyślili ;)))

      Usuń
    2. Zdecydowanie bażantowe mi się jeszcze w oczy nie rzuciły :) może to pomysł na biznes :) Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Z pewnością niebawem ktoś ten szatański zamysł wcieli w życie..:))

      Usuń